Logo Przewdonik Katolicki

Katoliccy księża na celowniku

Jacek Borkowicz
Kościół św. Józefa w Wołożynie, gdzie proboszczem jest aresztowany ks. Okołotowicz fot. Adobe stock, www. podlaski.strazgraniczna.pl/ fot. Ambasada RP w Mińsku

Reżim Łukaszenki 16 listopada aresztował ks. Henryka Okołotowicza. Nieoficjalnie wiadomo, że władze chcą go obwinić o zdradę państwa. Nie jest on jedynym księdzem aresztowanym w ostatnim czasie.

Ksiądz Henryk Okołotowicz to proboszcz parafii Wołożyn, przed wojną powiatowego miasteczka w województwie nowogródzkim. Do tej pory nie przedstawiono mu oficjalnych zarzutów (według białoruskiego prawa aresztowany może przebywać 20 dni za kratkami bez oskarżenia), lecz nieoficjalnie wiadomo, że władze chcą go obwinić o zdradę państwa. A za to na Białorusi grozi od 7 do 15 lat obozu.
Nikt trzeźwo myślący nie podejrzewa kapłana, który strawił kilkadziesiąt lat duszpasterskiej posługi na uczciwej służbie Chrystusowi, o tak straszne wykroczenie. Wszystko wskazuje na to, że mamy tu do czynienia z typową postsowiecką procedurą, według której najpierw zamyka się człowieka, potem zaś wynajduje mu winę. Jeżeli reżim się na to zdecydował, jest to znak, że Łukaszenko „wziął na celownik” katolickich księży, których zamierza uczynić zakładnikami jakichś politycznych przetargów.

Od maszynisty do księdza

15-164686-1.jpg

Ks. Henryk Okołotowicz podczas odsłonięcia odnowionego pomnika upamiętniającego żołnierzy Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy zginęli na służbie w latach 1928–1936. Uroczystości odbyły się w Wołożynie na Białorusi w sierpniu 2019 r.


Ksiądz Okołotowicz to jeden z najbardziej zasłużonych kapłanów katolickich na Białorusi. Urodził się w 1960 r. w Nowej Myszy pod Baranowiczami, w okolicy o mocnych polskich tradycjach, przechowywanych głównie przez rodziny kolejarskie (Baranowicze są ważnym węzłem kolejowym). Młody Henryk odziedziczył te skłonności, uczęszczał bowiem do szkół kolejarskich w Mińsku i Homlu, które ukończył z dyplomem pomocnika maszynisty. W międzyczasie odsłużył wojsko za kołem polarnym, na półwyspie Kola.
Kresowa polskość nieodmiennie wiąże się z katolicką wiarą. Henryk wychował się w jej zasadach, mimo że w ateistycznym państwie sowieckim, którego częścią była Białoruś, katolicyzm i w ogóle chrześcijaństwo nie były dobrze widziane. Już jako dziewięciolatek pełnił posługę ministranta w Baranowiczach, wtedy też zapewne postanowił zostać księdzem. W ZSSR nie było to łatwe: poza małą Litwą jedyne w całym państwie seminarium duchowne, w łotewskiej Rydze, przeznaczone dla kandydatów spoza Litewskiej SSR, podlegało takim restrykcjom, że wcisnąć się tam przypominało raczej drogę biblijnego wielbłąda przez ucho igielne. Okołotowicz jednak nie dawał za wygraną, uczęszczając do nielegalnego, prywatnego seminarium, jakie w nieodległej od Baranowicz Niedźwiedzicy prowadził ks. Wacław Piątkowski, wikariusz generalny na Białoruś. Do Rygi udało mu się dostać dopiero w 1984 r.
(trzeba było „mieć papiery”), faktycznie jednak większość studiów miał już wówczas zaliczone w tejże Niedźwiedzicy. Dlatego przełożeni zdecydowali o jego szybkich święceniach – na Białorusi, gdzie żyje milion katolików, księży wówczas dramatycznie brakowało.
Sakrament kapłaństwa otrzymał Okołotowicz tajnie, na Litwie.

Szpieg Watykanu i Warszawy
Jedną z pierwszych Mszy odprawił w listopadzie 1984 r. w Katyniu. O kaźni zamordowanych tam polskich oficerów opowiadała mu w dzieciństwie babka, przykazując, by zawsze przed zaśnięciem odmawiał pacierz za tych męczenników. Okołotowicz samotnie celebrował Mszę na betonowej płycie leżącej pod sosną. Wtedy w katyńskim lesie oczywiście nie było jeszcze żadnych pomników, skromny napis kłamliwie informował, że Polaków zabili hitlerowcy. Do lasu wstęp był wzbroniony, a za ustawienie na płycie polskiej flagi księdza przewieziono do aresztu w Smoleńsku, gdzie zarzucano mu, że jest „szpiegiem Watykanu i Warszawy”.
Pierwsze lata posługi to praca w miasteczkach na wschodzie dawnych województw wileńskiego i nowogródzkiego, gdzie mimo powojennych wysiedleń nadal duży odsetek stanowią Polacy i katolicy. Ta praca była też znakiem sprzeciwu – za czasów sowieckich księdza, jak sam wyliczył, około 30 razy ciągano po policyjnych komendach. Mimo tych trudności Okołotowicz nie zaniedbał wykształcenia – w 1992 r. obronił doktorat prawa na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Był to wówczas pierwszy doktorat przyznany księdzu pochodzącemu z byłego ZSSR.
W Wołożynie jest od 2005 r. proboszczem w pięknym, klasycystycznym kościele św. Józefa. Zna tam wszystkich i wszyscy go tam znają. Codzienne życie wołożyńskiego kapłana mało pasowało do stereotypu „zdrajcy państwa”, skrytego i knującego swoje spiski w ukryciu. Zarażał swoją gorliwością otoczenie, począwszy od gospodyni, którą 16 listopada także aresztowano. Dość powiedzieć, że jego młodszy o cztery lata brat Leonard również został księdzem.
Z informacji, jakie dochodzą z aresztu, wynika, że ks. Okołotowicz pozbawiony jest tam dostępu do adwokata, nie dostarczono mu również lekarstw, niezbędnych w codziennej terapii.

Milczenie Kościoła
Henryk Okołotowicz nie jest jedynym księdzem aresztowanym w ostatnim czasie. 22 listopada, tuż po porannym nabożeństwie, zatrzymano 48-letniego ks. Wiaczasława Pialinaka z parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Brześciu. Jest Białorusinem. Jemu z kolei (oczywiście nieoficjalnie) zarzuca się „ekstremizm”. To oskarżenie na Białorusi dość pojemne, obecnie z tego paragrafu siedzi w więzieniu kilka tysięcy osób.
Aresztowanie ks. Pialinaka jest wydarzeniem znamiennym o tyle, że w przeszłości był on osobistym sekretarzem nuncjusza apostolskiego na Białorusi, Claudia Gugerottiego (2011–2015). Gugerottiego mianował na to stanowisko papież Benedykt, ale dziś uchodzi on za jednego z najbliższych współpracowników papieża Franciszka. To on reprezentował go podczas kościelnych uroczystości latem tego roku w sanktuarium w Budsławiu.
W momencie aresztowania Pialinaka obradowała w Nowogródku konferencja katolickich biskupów na Białorusi, na której był obecny nuncjusz apostolski Ante Jozić. Mimo to nikt z obradujących ani słowem nie skomentował obu zatrzymań. To sytuacja typowa. Od sfałszowanych wyborów i stłumionych krwawo demonstracji 2020 r. białoruskim służbom bezpieczeństwa udało się „zneutralizować” katolicką hierarchię kościelną. Od tamtego czasu biskupi milczą, gdy władza krzywdzi obywateli, także wierzących. Nie milczał zwierzchnik białoruskiego Kościoła, arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz, ale tego Łukaszenko zatrzymał na granicy, gdy wracał na Białoruś po pobycie w Polsce. Dyplomatyczne targi z Watykanem dały tyle, że Kondrusiewicza w końcu wpuszczono, lecz zmuszony został do przejścia na emeryturę.
Obecnie, jak widać, milczenie Kościoła władzom nie wystarcza – jak komentuje sprawę chcący zachować anonimowość białoruski duchowny. Obaj aresztowani są swego rodzaju zakładnikami, zarówno wobec Polski, jak i Watykanu. Ich uwolnienie, w intencji białoruskich władz, wiązać się będzie zapewne ze staraniami o uzyskanie jakichś, nieznanych jeszcze, koncesji politycznych.
Ostatnim z księży, którym zarzucano „zdradę państwa”, był Władysław Lazar. W 2013 r. spędził on pół roku w więzieniu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki