Logo Przewdonik Katolicki

Niemcy idą dalej

Tomasz Budnikowski
Podczas obrad synodu papież Franciszek i przewodniczący niemieckiego episkopatu bp Georg Bätzing mogli na żywo porozmawiać o przyszłości Kościoła fot. Konferencja Biskupów Niemiec/Matthias Kopp

Synod zapoczątkowany przez Kościół w Niemczech budzi emocje. Czy Berlin i Watykan wciąż podążają wspólną drogą?

Pod koniec października zakończył się pierwszy etap zapoczątkowanego przez papieża Franciszka synodu poświęconego synodalności Kościoła. Uczestniczyło w nim 365 delegatów reprezentujących szacowaną dziś na 1,4 miliona światową społeczność katolików. Oczekiwania wobec tego zgromadzenia były różne w zależności od tego, skąd pochodzili ojcowie i matki synodalne. Wszyscy oni rozjechali się do swoich domów, aby za niecały rok pojawić się znów w Rzymie na drugiej sesji synodu.

Nie czekając na papieża
W wielu krajach dyskusja nad wnioskami z rzymskiej sesji synodalnej dopiero się rozpocznie. Inaczej jest jednak w Niemczech, gdzie Kościół drogą synodalną podąża od dłuższego czasu.
Obserwowany na niemalże całym Starym Kontynencie kryzys Kościoła nie ominął także i naszego zachodniego sąsiada. Od ponad dekady obserwuje się tam gwałtowny spadek poziomu uczestnictwa w liturgii, malejącą liczbę powołań kapłańskich i coraz częściej podważany autorytet biskupów. Uważa się, że w znacznym stopniu u podstaw tych procesów legły ujawniane przestępstwa, jakich w sferze seksualnej dopuszczali się niektórzy księża. Ze szczególnym wzburzeniem opinia publiczna (także katolicka) przyjmowała coraz częściej pojawiające się informacje o braku właściwej reakcji biskupów na te wykroczenia.
Nie czekając na wytyczne z Rzymu, katolicy z Niemiec postanowili zmierzyć się z tymi problemami sami. Na „drogę synodalną”, jak sami określili to przedsięwzięcie, weszli w 2019 r. Była to, co niezwykle ważne, wspólna inicjatywa tamtejszego episkopatu oraz Związku Niemieckich Katolików. Na czoło podjętej refleksji wysunęły się cztery problemy: ograniczenie władzy osób duchownych, życie kapłańskie, posłannictwo kobiet oraz etyka seksualna. To wokół nich właśnie koncentrowały się dyskusje toczone na czterech dotychczasowych sesjach niemieckiej drogi synodalnej. Konkluzje podejmowane przez niemieckich katolików były dokładnie obserwowane przez przedstawicieli Stolicy Apostolskiej. Już parę miesięcy po podjęciu synodalnej drogi papież Franciszek napisał list „Do pielgrzymującego Ludu Bożego w Niemczech”. Wydawało się, że dokument odnosił się raczej przychylnie do niemieckiej inicjatywy. Tak też został odebrany przez większość niemieckich hierarchów. Niebawem okazać się miało, że entuzjazm większości niemieckich biskupów był nieco przedwczesny. W listopadzie ubiegłego roku w trakcie wizyty ad limina, jaką złożyli papieżowi niemieccy biskupi, ówczesny prefekt Dykasterii ds. Biskupów Marc Ouellet zasugerował wprowadzenie moratorium dla niemieckiej drogi synodalnej. Propozycja ta nie spotkała się jednak nad Renem ze zrozumieniem. Nie może więc dziwić, że krótko przed rozpoczęciem rzymskiego synodu doszło w Watykanie do bezprecedensowego spotkania przedstawicieli niemieckiego episkopatu z reprezentantami Kurii Rzymskiej. Po jego zakończeniu na użytek prasy opublikowano wspólny komunikat. W bardzo lakonicznym dokumencie podkreślono, że spotkanie było kontynuacją dialogu rozpoczętego parę miesięcy temu w trakcie wizyty ad limina.

Bätzing pozytywnie o rzymskim synodzie
Trudno się w tej sytuacji dziwić, że obrady październikowego rzymskiego synodu były przez katolików nad Renem obserwowane ze szczególnym zainteresowaniem. Niemiecki episkopat reprezentowało czterech biskupów z przewodniczącym Georgiem Bätzingiem z Limburga na czele. Na zaproszenie zaś papieża w obradach uczestniczył biskup Felix Genn z Münster, zadeklarowany przeciwnik niemieckiej drogi synodalnej bp Stefan Oster, ordynariusz diecezji w Passau, a także były prefekt Kongregacji Nauki Wiary kard. Gerhard Müller. Temu ostatniemu sześć lat temu papież nie przedłużył funkcji prefekta na drugą kadencję, co zostało uznane za afront. Świeckich reprezentował wiceprzewodniczący Związku Niemieckich Katolików Thomas Söding, profesor teologii.
Mając w pamięci niemałe zastrzeżenia kierowane w ostatnich latach wobec niemieckiej drogi synodalnej przez rzymską centralę, można by oczekiwać, że przedstawiciele niemieckiego episkopatu nie będą zbyt dobrze wspominać zakończonego niedawno synodu. Tak się jednak nie stało. – Udział w pracach synodu był dla mnie bardzo pozytywnym doświadczeniem – powiedział bp Georg Bätzing. Jego zdaniem, w trakcie rozmów podjęto wiele bardzo ważnych problemów. Wśród najważniejszych kwestii wskazał refleksję nad strukturą, która umożliwi podejmowanie decyzji możliwie wielu osobom; nad odzyskaniem ludzi, którzy nie bez winy nauczania Kościoła zostali w nim zmarginalizowani; nad właściwym balansem między jednością a różnorodnością w Kościele; nad decentralizacją decyzji; nad pozycją kobiet.

Niemcy nie zwalniają tempa
Następne spotkanie w Rzymie za niecały rok. Niemcy jednak już teraz podejmują kolejne przewidziane wcześniej kroki na swojej drodze synodalnej. Na początku listopada w Essen zebrała się po raz pierwszy tzw. Komisja Synodalna, mająca doprowadzić do ukonstytuowania się Rady Synodalnej, której zadaniem będzie refleksja nad najważniejszymi problemami Kościoła w dzisiejszych Niemczech. Nawet powierzchowny wgląd w zasady funkcjonowania tego „przejściowego” gremium wyraźnie wskazuje na zupełnie odmienną od polskiej rzeczywistości rolę katolików świeckich. Współprzewodniczącymi są przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, wspomniany już bp Bätzing, i przewodnicząca zarządu Związku Niemieckich Katolików Irme Stetter-Karp. W skład Komisji wchodzi 27 biskupów z wszystkich niemieckich diecezji, tyle samo przedstawicieli związku katolików oraz 20 osób wybieranych przez zgromadzenie ogólne tego gremium. Dla przyjęcia ważnych decyzji i tekstów wymagana jest większość 2/3 głosów. W odróżnieniu od dotychczasowej praktyki drogi synodalnej nie jest wymagana taka większość w grupie głosujących biskupów.
 – Wystarczająco długo Kościół katolicki nie miał charakteru synodalnego. Byli ci na górze, którzy wydawali dyspozycje, i byli ci na dole, którzy winni być posłuszni – mówi bp Peter Kohlgraf z Moguncji. Z drugiej jednak strony czterech biskupów zrezygnowało z udziału w obradach. W każdej chwili, jeśli tylko zmienią swą decyzję, mogą się włączyć w prace Komisji Synodalnej. Po przekształceniu się tego gremium w Radę Synodalną niemieccy biskupi wspólnie z przedstawicielami tamtejszego laikatu kontynuować będą prace wokół czterech głównych tematów: roli
kobiet, etyki seksualnej, pozycji osób duchownych oraz władzy w Kościele.
Uczestniczący w rzymskim synodzie Thomas Söding uważa, że obrady tego gremium utwierdziły go w przekonaniu o celowości kontynuacji rozpoczętej w 2019 r. drogi synodalnej. – Otrzymaliśmy tam wiatr w plecy dla podejmowania wszelkich prób na poziomie lokalnym, budowania struktur współuczestnictwa zdolnych do podejmowania decyzji – mówił na uniwersytecie w Bochum. Wtóruje mu wspomniany już bp Peter Kohlgraf. Zwraca uwagę, że tematy, którymi od trzech lat żyją niemieccy katolicy, były również przedmiotem obrad zakończonego niedawno rzymskiego synodu. – Nie mogę się nadziwić – stwierdza moguncki hierarcha – jak to się dzieje, że niewielkiej, lecz głośnej grupie udaje się cały czas mówić o specyficznej niemieckiej drodze.
Zgodnie z ustaleniami podjętymi na listopadowym zgromadzeniu uczestników niemieckiej drogi synodalnej w ostatni weekend tego miesiąca spotkali się w Berlinie członkowie Zarządu Związku Katolików Niemieckich. Zgodnie z oczekiwaniami, niemalże jednogłośnie przyjęli oni statut Komisji Synodalnej.

Watykan ma wątpliwości
Krótko przed tym spotkaniem opublikowano stanowisko papieża zaprezentowane w odpowiedzi na wątpliwości, jakie odnośnie do drogi synodalnej skierowała grupa niemieckich katoliczek. Franciszek bardzo jasno odrzucił koncepcję Komisji Synodalnej. Reakcję w Niemczech można było przewidzieć. Ze strony Konferencji Episkopatu Niemiec usłyszeliśmy, że nie będzie w tej sprawie komentarza, ponieważ kto inny był adresatem listu. Przedstawiciele zaś niemieckich katolików wskazują po raz kolejny, że Komisja Synodalna działa na gruncie obowiązującego prawa kościelnego. Są przekonani, że na rzymskim synodzie papież oficjalnie poparł zwiększenie udziału świeckich do współdecydowania w wielu sferach życia Kościoła.
Jakby tego było mało, w przeddzień berlińskich obrad opublikowano notę kardynała Pietro Parolina, skierowaną do niemieckich biskupów. Watykański sekretarz stanu informuje w niej, że zarówno zastrzeżenie kapłaństwa jedynie dla mężczyzn, jak i nauka Kościoła odnośnie do homoseksualizmu nie podlegają zmianie. Swoje obawy odnośnie do niemieckiej drogi synodalnej wyraził także watykański sekretarz ds. relacji z państwami abp Paul Gallagher. Brytyjski hierarcha wyraził przekonanie, że sytuacja w Kościele w Niemczech jest przedmiotem zaniepokojenia wielu kościołów lokalnych.
Symptomatyczny wydaje się w tym kontekście wywiad, jakiego na łamach wychodzącego we Freiburgu renomowanego miesięcznika „Herder Korrespondenz” udzieliła Renata Asal Steger, przewodnicząca Rzymskokatolickiej Centralnej Konferencji Szwajcarii. Przede wszystkim, jak mówi, w niemieckojęzycznej części kraju obserwuje się zainteresowanie, a nawet zazdrość w stosunku do tego, co w sferze synodalności dzieje się w Niemczech. Równouprawnienie kobiet i współudział osób świeckich w podejmowaniu decyzji to, jak podkreśliła, problemy bardzo interesujące szwajcarskich katolików. Podobne stanowisko zdaje się dominować wśród wiernych w Austrii.
Po tym, jak zgodę na przyjęcie statutu Komisji Synodalnej wyraził zarząd Związku Niemieckich Katolików, drugi krok należy do tamtejszych hierarchów. Głosowania w tej sprawie oczekiwać należy za dwa miesiące. Pod koniec lutego bowiem obradować będzie zgromadzenie ogólne niemieckiego episkopatu. To nie będzie z pewnością łatwa decyzja, przed jaką staną w Augsburgu niemieccy biskupi. Z jednej wszak strony papież Franciszek jest daleki od entuzjazmu w ocenie poczynań niemieckich katolików i dalszych planów, jakie sobie wytyczyli. Powstanie Rady Synodalnej może – jak uważa – pociągnąć za sobą niedopuszczalne ograniczenie autorytetu biskupów. Z drugiej zaś strony idący od jakiegoś czasu synodalną drogą niemieccy purpuraci zaszli już chyba zbyt daleko, aby skłonni byli zmieniać swoje zapatrywania wobec wyzwań, przed jakim stanął Kościół w Niemczech (i nie tylko). Poza tym na pewno znane są im oczekiwania tamtejszych katolików. Badania przeprowadzone w ostatnich miesiącach pokazały, że 96 proc. spośród nich wyraża przekonanie, że warunkiem przetrwania Kościoła w Niemczech są gruntowne reformy. Zdaniem badanych do najistotniejszych należą: zniesienie celibatu, dopuszczenie świeckich do współdecydowania o wyborze osób pełniących w Kościele funkcje kierownicze oraz dopuszczenie możliwości błogosławienia par homoseksualnych. Ci, którzy znają niemiecką historię, ze zdziwieniem przyjęli wybór Augsburga na miejsce kolejnego zebrania episkopatu. Naszym zachodnim sąsiadom miasto to kojarzy się wszak nie tylko z niezwykle ciekawą,  tak licznie odwiedzaną dziś, historyczną dzielnicą Fuggerów.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki