Logo Przewdonik Katolicki

Prorok mocniejszego

bp Damian Muskus OFM
il. Agnieszka Robakowska

Mt 3, 1–12 Przygotujcie drogę Panu, dla Niego prostujcie ścieżki!

Radykalizm Jana Chrzciciela wyrażał się nie tylko w jego słowach, ale w całej życiowej postawie. Choć budził kontrowersje, ludzie go słuchali, wręcz chłonęli jego nauczanie. Przychodzili do niego, gdyż pragnęli oczyszczenia. Jego wybory były jednoznaczne i bezkompromisowe, a wypowiadane słowa przejrzyste – ostre jak brzytwa, niepozostawiające miejsca na dowolność interpretacji.
„Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem?” – wołał do saduceuszów i faryzeuszów. Nie używał tego określenia w stosunku do pogan, nie piętnował w ten sposób uczynków ludzi bezbożnych. Mianem tym określił duchowe elity narodu wybranego, demaskując ich hipokryzję, fasadową pobożność, fałsz i kamienne serca. Jak wynika z pytania, które zadał, próby unikania odpowiedzialności za popełnione zło, przekonanie o bezkarności, którą zapewnia pozycja w hierarchii, to nie jest przypadłość obecnych czasów, ale choroba tocząca wielkich tego świata od jego zarania. Władza – ludzka czy duchowa – stwarza bowiem przestrzeń do nieskończonych wariantów deprawacji, obłudy i pychy. Ucieczka przed słusznym gniewem to w istocie próba zatuszowania nieprawości, efekt nieczystego sumienia i braku uczciwości nie tylko wobec siebie, ale przede wszystkim wobec samego Boga.
Tymczasem Jan przestrzega przed konsekwencjami życia w niegodziwości i nawołuje do stanięcia w prawdzie. Tylko w ten sposób bowiem można uwolnić się od zła. Prorok wie, że wobec upartego trwania w złu potrzebne są wstrząsy – ostre słowa. Dlatego nie waha się mówić o siekierze przyłożonej do korzenia czy o ogniu trawiącym to, co złe. Wie również, że człowiek jest bezradny wobec własnej słabości i potrzebuje umocnienia, nowego początku, przemiany życia, myślenia, wrażliwości. Wie – i na tym polega siła jego proroctwa – że on sam nie może tego dać tłumom przychodzącym do niego i szukającym nadziei na przyszłość. To nie prorok zbawia, ale Ten, którego on zapowiada. To nie głoszący ma w rękach losy człowieka, ale Bóg, któremu służy.
Gdy więc Jan zapowiada Tego, który idzie za nim i jest od niego mocniejszy, wskazuje słuchającym go ludziom, za Kim powinni pójść. Trudno dywagować, czy wiedział, że siła Przychodzącego nie polega na tym, że będzie rozliczał z popełnianego zła i skazywał na potępienie grzeszników, ale na Jego nieskończonym miłosierdziu, na żarliwym pragnieniu, by ocalić każdego człowieka. To jest rewolucyjna nowość Ewangelii, radykalizm miłości Boga. Jan był wierny przesłaniu o konieczności przygotowania serca na tę zmianę, nawet jeśli po ludzku nie znał do końca planów Bożych. Był posłusznym głosem, pokornie oddanym Wszechmocnemu, a nie wizjonerem, który wmawia światu, że zna szczegóły jego przyszłości.
Prorocka misja Jana Chrzciciela nie traci na aktualności, dlatego Kościół przypomina ją nieustannie, rok po roku stawiając nam przed oczami postać żarliwego patrona adwentowej czujności. Wezwanie do nawrócenia i prostowania dróg dla Pana rozbrzmiewa jeszcze dramatyczniej w czasie, gdy misja zbawcza Jezusa już się dokonała. Oznacza bowiem, że nie dość odpowiadamy na Jego miłość, nie dość się nią przejmują nawet ci, których życiową misją jest głoszenie jej światu. Uważajmy, abyśmy nie stali się jak „plemię żmijowe”, które unika prawdy o sobie. Głos proroka ma wciąż budzić wierzących w Chrystusa do odnowy życia, rozpalać tęsknotę duszy, mobilizować do ufności i otwierać serca na przyjęcie daru zbawienia. Zawsze jest czas, by usłyszeć pytanie, czy idziemy właściwą, wyprostowaną drogą na spotkanie z umiłowanym Panem, czy potrafimy odkryć, że On jest blisko.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki