Stawką tych wyborów będzie dla obecnej elity władzy po prostu przetrwanie – utrzymanie swoich przywilejów, pozycji, pieniędzy i w wielu wypadkach wolności – orzekł w wywiadzie dla wyborczej.pl prof. Wojciech Sadurski.
Ten sam Sadurski nazwał wcześniej PiS „zorganizowaną grupą przestępczą”. Sąd go uwolnił od oskarżenia, a „Wyborcza” nazywała go w tytule konstytucjonalistą, który wygrał z PiS. Rzecz w tym, że Sadurski, jeśli nawet gdzieś wciąż wykłada prawo konstytucyjne, stał się przede wszystkim bardzo agresywnym politycznym agitatorem. W tym przypadku, będąc prawnikiem, próbuje orzekać publicystycznie o winie i karze. Dla mnie to przejaw zdziczenia naszego życia publicznego. Profesor, pilnie zasłuchany w aplauz internetowej publiki, jest jednym z ważnych tego zdziczenia twórców.
Ważniejsze jest to, że podobne werdykty zdążył ogłosić po wielekroć Donald Tusk. Aspirujący do roli lidera całej opozycji (i przyszłego premiera), a już dziś z pewnością szef największej partii opozycyjnej. Tusk mówi, mówi, mówi. Jest w stanie przeciw rządzącym stworzyć dowolny kalambur. Receptą na inflację jest wyprowadzenie z budynku Narodowego Banku Polskiego jego prezesa Adama Glapińskiego. A obecni rządzący po prostu „będą siedzieć”.
Za co? Z jednej z wypowiedzi wynikało, że na przykład za to, że do Polski nie napłynęły pieniądze z unijnego Krajowego Planu Odbudowy. Tusk nie wie (a raczej udaje, że nie wie), iż nie każde złamanie prawa jest przestępstwem. A tym konkretnym przypadku trudno mówić nawet o złamaniu prawa. To jest zapowiedź karania więzieniem za taki a nie inny element rządowej polityki, z którego wyniknął spór z Unią. Możliwe, że PiS nie ma w tej sprawie racji. Ale na pewno państwo, które by karało za kierunek polityki, nie daje się nazwać państwem demokratycznym i praworządnym.
Możliwe, że do wypowiedzi, która ma naturę memu, nie trzeba przywiązywać jakiejkolwiek wagi. Ale nasuwają się kolejne pytania. Skąd Tusk wie, że prokuratura postawi takie zarzuty? Zwłaszcza skoro równocześnie to obecnemu rządowi zarzuca uzależnienie prokuratorów od ministerialnych dyrektyw. I, jak rozumiem, zamierza w przyszłości tę instytucję na powrót uniezależnić.
I skąd wie, że sąd dostanie dowody, które pozwolą orzec o winie i orzec karę? Przecież sędziowie też mają zostać „uwolnieni” od większych związków z władzą polityczną. To dziś te związki mają być plagą, horrendum, skandalem. Nikt z polityków obozu rządowego, popełniającego mnóstwo rzeczy brzydkich i wątpliwych, nie obiecuje wszakże opozycji zamknięcia do więzień. A Tusk przyszłej opozycji – i owszem.
Ten autorytarny ton stał się już specjalnością intelektualnego i medialnego zaplecza opozycji. Pewien profesor z Uniwersytetu Warszawskiego jest pewien, że PiS można będzie zdelegalizować. Dziennikarz „Gazety Wyborczej” Paweł Wroński twórczo rozwija tę „myśl”. Rozważając kolejne kroki, które mogłyby do tego prowadzić. To jeszcze można by uznać za prywatne opinie, nikogo niewiążące. Ale czy nie wiążą nikogo zapowiedzi przyszłego premiera?
Nasuwają się dodatkowe uwagi. Jeśli to coś więcej niż beztroskie ględzenie, jest to zapowiedź kursu, który może prowadzić do wojny domowej. Prorokowano ją wielokrotnie, ale teraz ta wizja jakoś zaczyna się materializować. Po drugie zaś, sam wiele razy miałem pretensje do rządzących, że nie korzystają z okazji, aby wciągać opozycję do konsultacji i współodpowiedzialności. Nadal to oczekiwanie podtrzymuję. Czy jednak żądanie kompromisów przyszłych klawiszy z przyszłymi więźniami, brzmi realistycznie? Chyba nie całkiem.