Druga niedziela Adwentu zaprasza nas co roku do spotkania z Janem Chrzcicielem, prorokiem wyrzeźbionym przez pustynię. Żar jego słów ma w sobie coś porywającego, ale i głęboko niepokojącego: jego wezwanie przypomina nam, że w naszym życiu nie ma czasu do stracenia, że dzieje się ono naprawdę i wszelkie najważniejsze decyzje należy podejmować dzisiaj.
Oczywiście, ta najważniejsza z nich dotyczy Słowa życia, które prorok pustyni przeczuwa i zapowiada. To Ten, który przychodzi po Janie Chrzcicielu, któremu prorok nie jest godzien nosić sandałów, i który będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem, ma być najważniejszym punktem odniesienia w porządkowaniu naszego życia.
Te życiowe porządki warto może zacząć od adwentowego przyjrzenia się temu, czym się w naszym życiu karmimy. Prorok minimalista (szarańcza i miód leśny), a zarazem dobrze nam znana teza o tym, że „jesteś tym, co jesz”, w oczywisty sposób do tego przynagla.
Jak to więc jest z naszym pokarmem dla ducha? Czy nie jest czasem tak, że bardzo łatwo godzimy się na to, iż miast prawdziwej, solidnej strawy, faszerujemy nasze umysły i serca trocinami? Byle jakie książczyny, byle jakie portale i blogi, byle jaka muzyka, byle jakie filmy. Telewizja w nadmiarze i bez planu. Zagłuszamy naszą wewnętrzną pustkę, fundując sobie emocje – czasem i niemałe – które tak naprawdę nie mają nic wspólnego z naszym prawdziwym życiem.
Adwent może być czasem, gdy na nowo zatroszczymy się o to, by w naszym odżywianiu ducha zacząć mieć styl. Mieć styl to oczywiście nie tyle znaczy „markowe” treści, poderwanie się do udawania, że stać nas na więcej, niż w rzeczywistości jesteśmy w stanie unieść. Mieć styl to raczej: nie dać sobie wmówić, że chcemy rzeczy, których tak naprawdę nie chcemy, że interesuje nas coś, co tak naprawdę nas nie interesuje. Przecież szkoda naszego czasu na to, co nie daje życia. Szkoda naszych umysłów i serc na trociny.
Naturalnie wszystko to znaczy, że musimy się zdobyć, by pobyć ze sobą, przestać uciekać od siebie samych i od siebie nawzajem w trocinowe łatwizny wirtualnych spełnień. Może jednak warto się na to zdobyć? Adwent może być dla nas szansą, by wrócić na szlak prowadzący do Słowa, które daje życie.