Sam traci czas i innym go zabiera, ponieważ wszyscy muszą wysłuchiwać jego jęków, żalów i bólów bez końca. Zwłaszcza dzieje się to w pobożnym świecie ludzi wzniosłych i idealnych, którzy nie mogą znieść najdrobniejszej niedoskonałości, nawet pyłku w oku brata swego. „Przecież to jest człowiek doskonały, mam prawo od niego wymagać!”. O belce we własnym oku będziemy mówili potem lub nigdy, najpierw wolimy zająć się pyłkiem w oku bliźniego. Umiemy wyliczyć winy innych ludzi wobec nas, ale naszych win wobec innych w ogóle nie widzimy.
Zobaczcie, jak wtedy wygląda współżycie ludzkie! Ile jest niepokoju i męki w nas i w całym otoczeniu. Jaki ciężar gniecie niekiedy ludzi. Nic dziwnego, że im ciężko z tym żyć, zwłaszcza gdy zmienia się ciśnienie atmosferyczne. Wszystko się wtedy uwrażliwia w specjalny sposób. W takich warunkach ludzie stają się źli, a przecież ktoś musi być dobry i spokojny. Jeżeli wszyscy będą „nałazili” na siebie, ktoś musi ustępować, aby było miejsce dla tamtych. Jeżeli wszyscy będą chodzili z otwartymi ustami, ktoś musi mieć buzię zamkniętą. Jeżeli wszyscy będą wyciągali pięści, ktoś musi je cofnąć i wyciągnąć ramiona z miłości dla braci.
Książkę można kupić tutaj
Fragment pochodzi z książki
Ojcze nasz. Niech Modlitwa Pańska stanie się naszym chlebem powszednim,
Wydawnictwo Świętego Wojciecha 2020