Nastawieni na drugiego człowieka, widzimy go dokładniej niż samych siebie, bardziej się z nim liczymy niż ze sobą i więcej mamy dla niego niż dla siebie. Tak czyni matka, która skrycie zjada twardą skórkę chleba, a dziecku podsuwa posmarowany, świeży kawałeczek. Dziecko tego nie zauważy, ale my, ludzie dorośli, powinniśmy zauważyć, że ktoś czyni dla nas nieustanne ofiary. Im ktoś jest bardziej nieznośny dla drugich, tym więcej musi uważać na to, co inni ludzie dla niego świadczą. Musi widzieć, jak ciągle mu ustępują dla świętego spokoju, aby go nie drażnić i – jak to się delikatnie mówi – „nie budzić licha”. „Jako my odpuszczamy…” wszystkim ludziom, wszystkie ich przewinienia. Nawet tym nieznośnym, przykrym, utrapionym! Mniejsza z tym, jacy oni są, odpuszczamy! Robimy to dla sprawiedliwości wobec Boga, który nam przebacza, dla równowagi w świecie i pokoju społecznego we współżyciu ludzkim. Powiem wam jednak, że musimy to czynić i dla egoistycznego, samolubnego celu
– dla własnego spokoju. Może to nie jest najszlachetniejszy motyw, ale ma swoje miejsce w szeregu motywów ludzkich i można się z nim zgodzić.
---
Książkę można kupić tutaj
Fragment pochodzi z książki
Ojcze nasz. Niech Modlitwa Pańska stanie się naszym chlebem powszednim,
Wydawnictwo Świętego Wojciecha 2020