W środę 10 lutego odbyła się akcja „Media bez wyboru”. Grupa Gremi Media S.A., do której należy „Rzeczpospolita”, podpisała list otwarty mediów do rządu i liderów partii politycznych, biorąc udział w proteście przeciwko opodatkowaniu reklam. Według sygnatariuszy podatek wpłynie na jakość treści i pluralizm mediów. Dlaczego reakcja była aż tak dramatyczna?
– Rozmawia się z mocnymi. Tymi, którzy przebiją się z informacją. Nasz protest miał taki cel. Nie był protestem agresywnym. Polegał na samoograniczeniu, limitacji dostępu do treści. Był również solidarny. Podpisaliśmy wspólny list. Nie dało się inaczej, by być zauważonym przez konsumentów treści medialnych, władzę i światową opinię publiczną. Efekt? Rząd zrozumiał, że jesteśmy silni, i od razu przystąpił do rozmów. Właśnie trwają i są merytoryczne. Wątpię, by do nich tak szybko doszło, gdyby nie skala naszego protestu.
14 stycznia Grzegorz Hajdarowicz sugerował, że może dojść do przejęcia „Rzeczpospolitej” przez PKN Orlen. Czujecie się zagrożeni?
– Nie. Zresztą Orlen powiedział, że nie chce kontynuować procesu akwizycji. Boję się natomiast, że będziemy mieli kłopoty finansowe. Słabe media można tanio kupić i to realne niebezpieczeństwo.
Szanse na to, że projekt w tej formie zostanie uchwalony przez parlament, są mizerne. Jest Pan za odrzuceniem podatku jako takiego czy za przyjęciem go po zmianach?
– Jestem za opodatkowaniem tych, którzy nie płacą podatków. To choćby giganci cyfrowi. Zdominowali oni polski rynek reklamy, ale podatki płacą w Irlandii. My tu płacimy wszystkie konieczne podatki i opłaty. Jest ich mnóstwo, bo państwo jest głodne. Bardzo bym chciał, by w tej sprawie ci mocniejsi od nas, czyli np. Google, mieli takie same obciążenia jak my. Wtedy można by było mówić o równości i jakichś naszych szansach w wyścigu globalnym. Jeśli tej równości nie będzie, na pewno prędzej czy później (powiedziałbym, że za mniej niż dekadę) padniemy. A Polakom zostanie Google i Facebook.
Pomysł na opodatkowanie jest sprytny, bo chyba każdy ma dość reklam na grzybicę, hemoroidy i owsiki. Jednych denerwuje ich nachalność, innych – bycie naciąganym. Podatek ograniczy liczbę reklam czy jesteśmy na nie skazani?
– Grzybica czy hemoroidy nie są niczym wstydliwym. Ludzie na te choroby chorują i powinni wiedzieć, jak się leczyć. Tę wiedzę daje im reklama. Przynajmniej zanim pójdą do lekarza. Reklama jest w każdym systemie gospodarczym czymś absolutnie normalnym. Kiedyś mówiono, że to dźwignia handlu. I to naprawdę świetna metafora. Nie ma rozwiniętej gospodarki bez reklamy. Ale nie powinno się jej opodatkowywać tak, jakby była czymś osobnym, odrębnym. Reklamę się kupuje i sprzedaje i robią to profesjonalne firmy, które powinny od tych transakcji płacić podatki.
Osobne opodatkowanie reklamy przypominałoby sytuację, gdy szewc prócz podatku dochodowego i VAT-u (o ile go płaci) musiałby państwu płacić dodatkowe 10 złotych od każdego buta, który reperuje. Przecież to by go zabiło. Pogódźmy się więc z faktem istnienia reklamy, choć – tu się zgodzę – nie powinna być inwazyjna. Jest cenna i potrzebna. W mediach właśnie z niej żyjemy.