Nic mnie tak w ciągu ostatnich tygodni nie ucieszyło, jak widok kolejek przed muzeami. Naprawdę wdzięczna jestem pandemii, że tak wiele osób odkryło miłość do sztuki. No bo trzeba kochać, żeby czekać w kolejce do wejścia i to na mrozie. Tęsknota za pięknem jest piękna. Jest poruszająca, jest wzruszająca, jest nadzieją na dobro. Piękno zbawi świat – pisał Dostojewski w Idiocie. Teraz dociera to do mnie, bo właśnie to czuję, patrząc na ludzi spragnionych sztuki.
Jak to się stało, że nasze polskie, skromne kolekcje wzbudzają takie zainteresowanie? W Polsce zdarzało się stać w kolejce do muzeum, ale tylko wtedy, gdy pokazywano jakąś nadzwyczajną wystawę. Pamiętam moje pierwsze takie doświadczenie. Jeszcze żywe wtedy były we mnie wspomnienia z dzieciństwa, kiedy kolejki stały przed każdym sklepem, a ja osobiście byłam wysyłana do ogonka stojącego pod sklepem papierniczym. Po papier toaletowy oczywiście.
Tymczasem nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, że można spędzić godzinę w kolejce w zupełnie innym celu. Miałam 17 lat, kiedy pojechałam do Warszawy porannym pociągiem na wystawę sztuki francuskiej w Zachęcie. Pamiętam to jak dziś, była późna jesień, dzień ponury, ja niewyspana, kolejka długa. Wystawa miała tytuł „4 x Paryż” i największe zainteresowanie wzbudzili we mnie impresjoniści i kubiści. Obrazy, które znałam z reprodukcji w książkach. Nie zapomnę podekscytowania, kiedy podchodziłam do obrazu najbliżej jak się dało, żeby zobaczyć pociągnięcia pędzlem, i zdawałam sobie sprawę z tego, że ten pędzel trzymał w ręku Picasso.
Potem były następne kolejki, na przykład do Muzeum Orsay w Paryżu, do którego udałam się w niedzielę o ósmej rano, myśląc, że sama jedna jestem taka sprytna. Niestety, ludzie z całego świata utworzyli pięknie wijącą się wstęgę. Czasem rezygnowałam, ponieważ nie lubię za bardzo planować, nigdy nie zdarzyło mi się kupić biletu online, albo po prostu nie miałam tyle czasu. Z tego powodu po odstaniu pół godziny w Budapeszcie porzuciłam kolejkę na wystawę Modiglianiego.
Zawsze kiedy widzę w jakimś filmie scenę, w której bohater siedzi samotnie w muzealnej sali, wpatrując się w obraz, mam ochotę znaleźć się na jego miejscu. Spędzić tam godzinę, czytając książkę, w atmosferze ciszy, spokoju, samotności. Puste muzeum? Tak, zdarza się, z doświadczenia wiem, że warto przyjść przed zamknięciem. Zdarzyło mi się siedzieć przed Rembrandtem w całkiem pustej berlińskiej Gemäldegalerie i przed de Chirico w równie pustej La Galleria Nazionale w Rzymie.
Teraz przyszedł czas na polskie galerie sztuki, do których chodziliśmy często z dziećmi, a potem je trochę porzuciliśmy. Mam ogromne pragnienie poznać na nowo ich kolekcje, z ekscytacją dojrzeć pędzel, który trzymał w ręku Malczewski, Wyczółkowski, Gierymski.