Logo Przewdonik Katolicki

Podatek medialny zwiększy polityczną polaryzację

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Jeśli gdzieś uchowały się resztki dziennikarstwa śledczego czy poważnych analiz, to tam: w gazetach

Mamy kolejną tożsamościową bijatykę – o tak zwany podatek medialny. Ona być może nie doprowadzi do żadnego rozstrzygnięcia, z powodu nastawienia grupy Jarosława Gowina. Oni tego podatku nie chcą. Notabene, jeżeli Adam Bielan dostał z centrali na Nowogrodzkiej zielone światło na próbę obalenia Gowina dokładnie w takiej chwili, to znaczy, że Naczelnik traci taktyczną precyzję ręki. Kto wie, co by powiedział na nowy projekt Gowin, gdyby był hołubiony, niezagrożony? Ale skoro go zaatakowano…
Przejdźmy do meritum. Zwolennicy PiS, i nawet lewicowi symetryści typu Rafała Wosia, dziwią się. Jak można atakować zwykły projekt obłożenia mediów nowym podatkiem – który jako skuteczniejszy od dochodowego pojawił się wcześniej w innych krajach? Toż to czysty egoizm bogaczy. „Tłuste koty” powinny się podzielić. Jeśli nie chcą, bronią dotychczasowego niesprawiedliwego systemu, w którym TVN czy Agora płacą za małe podatki.
Z tymi „za małymi” podatkami jest kłopot, bo jak zawsze w necie pojawiają się różne liczby. I dokładnie nie wiemy, na ile „tłuste koty” nacięły państwo. Nie przeszkadza to kibicom obecnej władzy i fanatycznym antyliberałom, opierając się na tych rozmaitych danych, gardłować i wygrażać. 
Nietrudno zauważyć, że TVN może i minimalizował koszty, żeby wyprowadzać pieniądze za granicę, ale już Polsat płaci podatki nader potężne. Czy powinien być tak naprawdę podwójnie opodatkowany? Z kolei giganty cyfrowe typu Facebooka czy Netfliksa raczej nie stracą, choć premier zaczął od wskazywania na nie. Chodzi o dintojrę wewnątrz Polski, a nie o sprostanie wyzwaniom globalizacji.
Jedni chcą przykładać mediom bliższym opozycji (choć zastanawiałbym się, czy dotyczy to Polsatu – w manichejskiej wizji Jacka Kurskiego, tak; w rzeczywistości nie). Inni odpowiadają demoniczną wizją kompletnego zniszczenia wolności słowa. Adam Pieczyński, dawny szef TVN24, snuje w „Wyborczej” przestrogę przed ujednoliceniem medialnego przekazu w narodowo-katolickim duchu. Naprawdę bardzo do tego daleko. To granie na jednym tonie: histerii.
Ale grają na niej także zwolennicy tezy o egoizmie „tłustych kotów”. Ich twierdzenia, że to normalny podatek, nie wytrzymują zderzenia z rzeczywistością – z jednego powodu. Część uzyskanej z podatku sumy ma pójść nie na służbę zdrowia czy ochronę zabytków, a na specjalny fundusz wspierający „inicjatywy medialne”. Ma nim administrować minister Gliński. Jednym słowem zabierze się wszystkim, także TVP czy prawicowym gazetom. Ale potem niektórym część się zwróci. To ma być system równych szans? To ma być społeczna sprawiedliwość? Piszę to, choć znaczna część mediów, które na tym stracą, to moi ideowi przeciwnicy.
Mnie pomysł się nie podoba jeszcze z jednego powodu. Mniej wprawdzie, ale płacić mają także gazety czy stacje radiowe – które przeżywają strukturalny kryzys, bo zmieniają się nawyki ludzi, bo jest internet, bo cywilizacja obrazkowa, a teraz jeszcze pandemia. Ale które są potrzebne, bo jeśli gdzieś uchowały się resztki dziennikarstwa śledczego czy poważnych analiz, to tam. Niedawno we Francji rozważano dotowanie gazet, niezależnie od ich zabarwienia, żeby zachować odrobinę medialnej powagi. Ten projekt idzie w odwrotnym kierunku. 
Wydawców gazet czy nawet poważnych portali dobić może niewielkie zwiększenie obciążeń. A może nie tyle dobić, ile zmusić do wycofania się. Rozumiem, że firmy typu Orlen mają zasoby i mogą to przejąć, kupić. Ale przecież nie po to, aby inwestować w resztki niezależnego, bezstronnego dziennikarstwa. Zwiększy się jeszcze polityczna polaryzacja, więcej będzie ideologicznej łupaniny. Nie staniemy się od niej mądrzejsi. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki