Logo Przewdonik Katolicki

Kto się boi ekologii

Monika Białkowska
fot. Viaframe/Getty Images

Na czym polegają trudności wielu katolików w przyjęciu ekologicznego nauczania Kościoła?

Trwa ustanowiony przez papieża Franciszka rok z encykliką Laudato si̓̓ ̓̓ – w piątą rocznicę jej ogłoszenia. Choć encyklika wielu wierzących zachwyciła, w wielu budzi jednak nadal obawy albo jest traktowana jako marginalna. Bywa traktowana jak coś w rodzaju dziwnego wybryku papieża, który zamiast zajmować się sprawami wiary, skupia się na promowaniu modnych i na dodatek lewicowych myśli. Dlaczego ekologiczne hasła wciąż z trudem przebijają się do osób wierzących? Dlaczego pozostajemy wobec nich nieufni? 

Nauczanie
W zasadzie odpowiedź na pytanie, czy Kościół ma problem z ekologią, powinna być jednoznaczna: nie ma. Świadczy o tym nie tyle sama encyklika Laudato si̓ ̓̓, ile bardziej jeszcze jej treść, a mówiąc wprost: odwołania papieża Franciszka do nauczania jego poprzedników, Benedykta XVI i Jana Pawła II. To nie Franciszek przecież jako pierwszy wzywał do „ekologicznego nawrócenia”, ale powtarzał słowa Jana Pawła II. W 2001 r. w czasie jednej ze styczniowych audiencji generalnych papież Polak mówił: „Jeżeli przyjrzymy się różnym regionom naszej planety, zdamy sobie sprawę, że ludzkość zawiodła Boże oczekiwanie. Zwłaszcza w naszych czasach człowiek lekkomyślnie zdewastował porośnięte lasami niziny i wzgórza, skaził wody, zniszczył ziemskie środowisko, zanieczyścił powietrze, naruszył systemy hydrogeologiczne i atmosferyczne, spowodował pustynnienie żyznych niegdyś obszarów, rozwinął w sposób niekontrolowany przemysł, depcząc z pogardą – by posłużyć się obrazem Dantego Alighieri – tę «grządkę», którą jest ziemia, nasz dom. Trzeba więc pobudzać i popierać «nawrócenie ekologiczne”, które w ostatnich dziesięcioleciach sprawiło, że ludzkość stała się bardziej wrażliwa na niebezpieczeństwo katastrofy, do jakiej zmierzaliśmy. Człowiek, który zamiast być «sługą» Stwórcy, stał się niezależnym despotą, zaczyna rozumieć, że musi się zatrzymać w obliczu otchłani. (…) Ma być to więc nie tylko «fizyczna» ekologia, starająca się o ochronę środowiska rozlicznych istot żywych, lecz również ekologia «ludzka», która będzie czynić ich życie bardziej godnym, chroniąc istotne dobro życia we wszystkich jego formach i przygotowując przyszłym pokoleniom środowisko bliższe zamysłowi Stwórcy”.
Jednocześnie jednak – mimo jasnego nauczania Kościoła w tej kwestii – sami wierzący mają często opór lub przynajmniej pewną nieufność wobec przyjmowania ekologicznych treści. Co więcej, uważają je za sprzeczne z wiarą lub wręcz tej wierze zagrażające. 

Ideologia
Jednym z pierwszych zarzutów, które mogą się tu pojawić na poparcie tezy, że Kościół od ekologii powinien trzymać się z daleka, jest stwierdzenie, że jest to „ateistyczna ideologia”. W tezie tej jest przynajmniej kilka elementów, które warto zauważyć. 
Prawidłowo rozumiana ekologia nie jest ideologią, ale nauką o strukturze i funkcjonowaniu przyrody, zajmującą się badaniem oddziaływań między organizmami a ich środowiskiem oraz wzajemnie między organizmami. Nauka sama w sobie nie tylko nie jest ideologią, ale nie może być również zła: ona po prostu pokazuje świat takim, jakim on jest. Jeśli w ten sposób myśleć o ekologii, stanie się nie tyle wrogiem, co raczej siostrą teologii: nauką o cudzie stworzenia, który wyszedł spod Bożej ręki. 
Oczywiście zideologizować dziś można niemal wszystko. Również ekologia może być wykorzystywana czy wręcz zawłaszczana przez rozmaite grupy społeczne. Jest to jednak nadużyciem: bo prawom przyrody podlegamy wszyscy bez wyjątku, a troska o to, by żyć i życie zachować dla kolejnych pokoleń, nie może zależeć od światopoglądu. Jest nasza wspólna. W rzeczywistości więc prawdziwa ekologia powinna unikać jakichkolwiek utożsamień z jakimkolwiek światopoglądem. W ten sposób wyłącza bowiem dużą część osób mających inny światopogląd ze swojego działania, a przez to działać będzie na niekorzyść tego, o co w swoich założeniach chce walczyć. W interesie nas wszystkich: wierzących i niewierzących, ludzi o najróżniejszych poglądach jest to, żeby kwestię ekologii wyłączyć z partykularnych sporów i szukać jeśli nie wspólnej dla wszystkich drogi, to przynajmniej pewnego planu minimum, który będziemy mogli realizować naprawdę szeroko. 

Ateizm
Drugi zarzut jest powrotem do tezy o ateistycznych korzeniach ekologii, rozwiniętym o twierdzenie, że neguje ona samego Boga i zadania, jakie Bóg powierzył człowiekowi. 
Żeby z tym argumentem dyskutować, dość przypomnieć Księgę Rodzaju i jej egzegezę: że Bóg stworzył to, co było dobre, że człowiekowi powierzył nad tym panowanie rozumiane jako opiekę – stworzenie nadal bowiem i niezmiennie pozostaje własnością nie człowieka, ale Boga. Człowiek, jeśli ze świata stworzonego korzysta, to zawsze w poczuciu wdzięczności Bogu i z pamięcią, że nie jest na tym świecie sam: że żyją w nim również jego siostry i bracia, którzy tak samo potrzebują Bożych darów. I że ci, którzy przyjdą na świat po nim, również będą jego braćmi i siostrami. 
Wszyscy trzej ostatni papieże wracają tu do tej samej myśli, która wyraźnie wyłącza ekologię spod ateistycznych i antyboskich kontekstów. Jeśli człowiek kocha Boga, to szanuje wszystkie Jego dzieła i próbuje patrzeć na nie z taką samą miłością, z jaką patrzy na nie sam Bóg. 

Antyludzki
Kolejny lęk, wiążący się z obecnością ekologii w nauczaniu Kościoła, to przekonanie, że znajdują się w niej treści antyludzkie, wręcz wrogie człowiekowi. Ten lęk nie jest bezzasadny. Niektórzy z ekologów rzeczywiście promują ograniczenie dzietności, uzasadniając to między innymi zmniejszeniem emisji CO2 i ograniczeniem konsumpcji. Nie można tego ani lekceważyć, ani traktować jako mało istotny element, z którym wprawdzie się nie zgadzamy, ale możemy nad tym przejść do porządku dziennego. To jest zasadnicza różnica w myśleniu o człowieku w różnych nurtach ekologii: między uznaniem świętości całego życia bez wyjątku a uznaniem, że człowiek jest pasożytem szkodzącym życiu na planecie. Jednak z pełną świadomością tych różnic wydaje się, że zwyczajnie nie wolno chrześcijanom „oddać pola” w tej materii, rezygnując w ogóle z troski o świat stworzony. Przeciwnie, naszym obowiązkiem jest pokazywać, że ekologia będzie prawdziwą troską o życie na świecie, jeśli zdoła nikogo z tej troski nie wykluczać, jeśli przykazanie „Nie zabijaj” nie będzie traktowane wybiórczo. Nawet jeśli to będzie dużo trudniejsze dla wszystkich.

Co najważniejsze
Kolejną troską wierzących jest to, że przez zajmowanie się ekologią, nauczanie Kościoła zostaje rozmyte. Antonio Socci w jednej ze swoich książek zadaje pytanie, które może dręczyć wielu z nas: „Żyjemy w czasach, kiedy dokonuje się prawdziwa apostazja narodów, kościoły i klasztory pustoszeją, islam wypiera chrześcijaństwo, rodziny się rozpadają, zabija się miliony nienarodzonych dzieci, a Głowa Kościoła katolickiego zajmuje się segregacją śmieci i zmianą klimatu”. Inni łatwo będę nauczanie ekologiczne banalizować i sprowadzać je do ratowania jeży i przywiązywania się do drzew w ramach protestu. 
Oczywiście nauczanie ekologiczne nie jest w Kościele najważniejsze i nie ono stanowi o sednie przekazywanej wiary. Centrum jest i zawsze pozostanie Osoba Jezusa Chrystusa i Kościołowi nie wolno od tego odejść: niezależnie, czy to będzie odejście w stronę ekologii, czy w stronę troski o opuszczone klasztory. Nie oznacza to jednak, że chrześcijanin może być obojętny na świat, w którym żyje albo że sam może się zwolnić z obowiązku nawrócenia w jakiejkolwiek dziedzinie życia. Ważne jest, żeby intencja pozostała zawsze ta sama: żeby każde nasze działanie w świecie, czy ekologiczne, czy każde inne, podejmowanie było ze względu na miłość Boga i bliźniego. 

Nowe
Kolejna obawa, wiążąca się z ekologicznymi wątkami nauczania Kościoła, dotyczy ich stosunkowej nowości. Łatwo jest sformułować tu zarzut, że są to kwestie nieobecne w Tradycji, że Kościół wcześniej takimi sprawami się nie zajmował, więc wyraźnie nie jest to konieczne. 
Trzeba tu pamiętać, że Tradycja, przekazywana od czasów Apostołów, nie jest martwą relikwią, ale czymś żywym. Dzięki niej potrafimy jedną i niezmienną w treści Ewangelię odczytywać i aplikować do ciągle zmieniających się czasów i warunków. W ten sposób Bóg mówi nie tylko do tych, którzy chodzili za Jezusem dwa tysiące lat temu, ale również może mówić do nas. 
Świat, w którym żył człowiek, jeszcze dwa wieki temu był oczywisty i nie wymagał szczególnej opieki – albo człowiek tej potrzeby zwyczajnie nie był świadomy. Rewolucja przemysłowa go zmieniła, a skutki zaczynają boleśnie doskwierać dopiero naszemu pokoleniu. Dopiero w naszym pokoleniu również nauka potrafi nam pokazać, w jak złej sytuacji znalazł się świat. Pytanie, jak to rozumieć w świetle Ewangelii i jak po chrześcijańsku reagować, nie jest w żaden sposób zaprzeczeniem Tradycji, ale formą twórczego posłuszeństwa. Kto naprawdę wierzy, będzie potrafił przez pryzmat wiary zobaczyć każdą rzeczywistość.

Humanizacja
Ostatnim wreszcie niepokojem związanym z ekologią będzie wątpliwość, czy czasem nie prowadzi ona do humanizacji świata stworzonego: zwierząt, drzew, roślin. I znów, podobnie jak w przypadku obawy o depopulację – takie nadużycia mogą się zdarzyć. Rozumiemy, że prawa zwierząt nie mogą być ważniejsze niż prawa człowieka, a przyroda nie jest Bogiem. Z drugiej strony musimy pozostać uczciwi i zapytać siebie, czy nie popełniamy tego samego błędu o przeciwnym wektorze: czy za naszą niechęcią do ekologii nie kryje się grzeszny antropocentryzm, ubóstwiający dla odmiany człowieka. Nie jesteśmy panami tej ziemi – jesteśmy tu tylko gospodarzami, którzy mają zdać z niej sprawę Bogu samemu i przyszłym pokoleniom. 

Nawrócenie 
Czy wymienione wyżej lęki, obawy lub wątpliwości są wystarczającym powodem, żeby odrzucić ekologiczne nauczanie Kościoła lub uznać je za mało istotne? Tu znów pada jednoznaczna odpowiedź: nie. Sprawa jest bowiem zbyt poważna i zbyt mocno wpisana w chrześcijańską odpowiedzialność za świat, byśmy mogli ją zignorować. Nawet jeśli nie możemy (czasem nawet nie powinniśmy) bezrefleksyjnie przyjmować niektórych tez, głoszonych przez część radykalnych ruchów ekologicznych, sama troska ekologiczna o świat jest zadaniem dużo szerszym niż prosty udział w jakimś ruchu. Jest zmianą sposobu myślenia o świecie, który należy do Boga, nie do nas. Jest podejmowaniem odpowiedzialności za to, w jakim świecie żyć będą nasi bracia za kilkadziesiąt lat. Jest wreszcie wyzbyciem się pychy panów tego świata, zachłanności, która każe nam do cna wyczerpywać dobra Ziemi, nieumiarkowania, które doprowadziło nas do konsumpcjonizmu, nieopanowanego otaczania się rzeczami, które nie są nam niezbędne. Asceza w tym względzie nie jest ekologicznym błądzeniem, ale jest tym, o czym mówił Jan Paweł II – realnym nawróceniem. 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki