I proszę, jak się okazuje zasady izolacji i kwarantanny nie są odkryciami, jakie przyniósł koronawirus. Już w Księdze Kapłańskiej zapisano, jak należy postępować z zakaźnie chorymi. Mają oni wyróżniać się wyglądem, wszystkich ostrzegać o swojej chorobie i przede wszystkim izolować się. Trąd to straszna choroba, bolesna i okrutna. Człowiek każdego dnia przygląda się swojemu obumierającemu ciału, które gnije i odpada. Osobne cierpienie przynosi odosobnienie. Wykluczenie z własnej rodziny, ze świata znajomych i przyjaciół. Życie na pustyni, w samotności, ewentualnie w grupie podobnie cierpiących ludzi. Przerażająca perspektywa.
Istnieje też trąd duchowy. Myślę o samopoczuciu, które uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Z czasem wyklucza cierpiącego z normalnych struktur społecznych i popycha w pogłębiającą się samotność. Taki człowiek staje się nieczytelny dla swoich najbliższych, którzy z niedowierzaniem patrzą na jego życiową bezsilność i często doradzają, by wziął się w garść i ogarnął swoje życie, pozbierał się i wrócił do utraconej aktywności. To tylko rozbudowuje jego poczucie winy i obciąża go odpowiedzialnością za zaistniały stan rzeczy. Tymczasem choroba się rozwija, a szukanie winnego w niczym nie pomaga. Ma ona znamiona swoistej zaraźliwości, bo w jakiś sposób przenosi się na funkcjonowanie całej rodziny, a nawet bliższych i dalszych znajomych. Często taki człowiek ląduje na pustyni i zatopiony w swą samotność przygląda się, jak znika z tego świata, obumierając fragment po fragmencie.
Co począć wobec tak niebezpiecznej choroby? Koniecznie skorzystać z pomocy specjalistów, którzy wiedzą, jak postępować w tej sytuacji. Gdy bolą nas nerki – idziemy do nefrologa, gdy szwankuje nasze serce – szukamy kardiologa, a gdy nawali nam kolano – zapisujemy się na wizytę u ortopedy. Tak samo gdy pojawiają się problemy psychiczne, należy niezwłocznie skontaktować się z psychiatrą. Podobnie jak w sprawach duchowych zwracamy się o pomoc do kapłanów. Czasami te sfery są splecione i oddziałują na siebie i wtedy wymagają działania dwutorowego, a nawet jeszcze szerszego, z udziałem innych lekarzy. Jedno jest pewne – trzeba leczyć.