Nie znoszę mądrości algorytmu. Czy kiedy samochód, którym podróżuję, proponuje mi odpocząć i stanąć na kawę, a podczas jazdy ciągle podpowiada, kiedy zmienić bieg, to już nie przesada? Czasem można odnieść wrażenie, że to HAL z Odysei kosmicznej 2001 chce zarządzać naszym życiem i proponuje ci kawę, choć wcale nie masz na nią ochoty. Dobrze, że jeszcze nie zatrzymuje samochodu, ale to się stanie, całkiem niedługo…
Algorytmy każdego dnia proponują nam przeróżne rzeczy. Wystarczy otworzyć komputer i natychmiast pojawiają się propozycje: kup kolejną włóczkę, bo wiemy, że lubisz szydełkować, ponieważ kupiłaś ją dwa tygodnie temu, ale na pewno chciałabyś jeszcze. Kup następnego e-booka, najlepiej tego samego, którego kupiłaś dwa dni temu, a jeśli nie chcesz, to może innego? Kup jeszcze kilka sukienek, przecież lubisz sukienki, oglądałaś je w takim jednym sklepie internetowym, więc z pewnością dasz się namówić. No i popatrz, mamy tu tyle martensów, wprawdzie kupiłaś je swojemu dziecku w zeszłym tygodniu, ale mamy tu parę innych, butów nigdy za dużo.
W ten sposób pewnego ranka zalały mnie propozycje kupna… wydania krytycznego Mein Kampf. Zmroziło mnie. Odstawiłam kawę i patrzyłam zdumiona. Jak to? Owszem historia nazizmu mnie interesuje i czasem kupię jakąś książkę z tej tematyki, ale Mein Kampf? Jakiś algorytm zdecydował, że będę zainteresowana (okazało się, że nie tylko ja – przeczytałam potem post znajomej z Facebooka, że u niej dzieje się to samo). Nie wiem, czy to jakaś akcja reklamowa, mam nadzieję, że nie, bo zrobiłoby się straszno.
Wydanie krytyczne Mein Kampf samo w sobie jest dość kontrowersyjne. Od 1948 r. na straży zakazu jej rozpowszechniania stał rząd Bawarii. Zresztą w wielu krajach publikacja i obrót Moją walką są zakazane i karane do dziś, mimo że w 2016 r. prawa utworu weszły do domeny publicznej. Pierwsze polskie wydanie tej złowrogiej książki pojawiło się dopiero co. Jest opatrzone dwoma tysiącami przypisów i wcale nie jest przeznaczone tylko dla historyków. Naukowe wydanie niemieckie byłoby niestrawne dla polskich czytelników – tak twierdzi tłumacz i redaktor, prof. Eugeniusz Cezary Król, ułatwiając nam czytanie i czyniąc je bardziej przystępnym. Jedna z sieci księgarń oferuje zniżkę. Algorytm proponuje lekturę.
Tak, mam z tym problem. Przypominam sobie, jak w jednym artykule Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz, wspomniał, że pewnego dnia przed domem natknął się na dwóch esesmanów z wilczurem. To grupa rekonstrukcyjna odtwarzała jakąś akcję. Próg tolerancji został przekroczony ku ogólnej radości. Pomyślał wtedy, że oto skończyły się czasy, kiedy to żaden Polak nie założyłby munduru SS, nie tknąłby go nawet. Nowe pokolenie uważa, że Hitlera i jego żołnierzy powinno się „odtabuizować”, podobnie jak Mein Kampf. No nie wiem…