Jakże trudno przebijać się przez siebie. Jak strasznie trudno rozszerzyć nam serca. Nic dziwnego, że Pan Jezus zaczął od taranu dwóch słów – „Ojcze nasz” – którymi uderzył w twierdzę naszego egoizmu i ciasnoty. Chyba pora już zwalić tę twierdzę w XX wieku chrześcijaństwa, pełnym najrozmaitszych niespodzianek. W ciągu kilku lat wyzwoliło się kilkadziesiąt narodów, które zechciały być naszymi braćmi. Inni walczą jeszcze o swoją wolność. Dzieje się coś dziwnego i osobliwego, co podyktowane jest koniecznością życiową rodziny ludzkiej. Trzeba mieć serce bardzo szerokie i myśl niesłychanie swobodną, aby przebrnąć przez ten trudny etap ludzkości w duchu „Ojcze nasz” i stworzyć nową epokę.
Niektórym ludziom wydaje się, że to już koniec wszystkiego, a przecież wszystko dopiero się zaczyna. W ciągu ostatnich paru lat świat się tak bardzo rozszerzył i zbliżył do siebie, że zrobiło się ciasno. Obawiają się więc niektórzy, że na ziemi nie zmieści się pięć miliardów. Teraz jest około czterech, a Pan Bóg już nas przygotowuje, aby na globie pomieściło się dziesięć. Trzeba ich tylko nauczyć żyć ze sobą. Trzeba ich wszystkich nauczyć wołać: „Ojcze nasz!”. Jeśli nie będą wołać przez ducha wiary, to będą wołali przez ducha konieczności. Ale trzeba nauczyć ich wołać przez wiarę.
Książka do kupienia tutaj