Byłoby interesujące dowiedzieć się, jak wielu Polaków wie, że 4 lutego br. po raz pierwszy obchodzony był Międzynarodowy Dzień Braterstwa Międzyludzkiego. Ilu ma świadomość, że data tego wydarzenia nie jest przypadkowa, lecz ma związek z działaniami papieża Franciszka? To właśnie 4 lutego dwa lata temu w Abu Zabi papież i wielki imam Al-Azharr Ahmad Al-Tayyeb podpisali „Dokument o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia”. Niektórzy wtedy się krzywili z powątpiewaniem. Natomiast aktualny sekretarz generalny ONZ António Guterres stwierdził w tym roku, że ta deklaracja jest wzorem dla harmonii międzywyznaniowej i ludzkiej solidarności. „Dziękuję obu przywódcom religijnym za to, że wybrzmiały ich głosy promujące dialog międzywyznaniowy, wzajemny szacunek i zrozumienie w obrębie spektrum wiary” – oświadczył, dodając, w trudnych czasach potrzebujemy działań w takim duchu bardziej niż kiedykolwiek.
Wolność, równość, braterstwo
W Polsce pierwszy Międzynarodowy Dzień Braterstwa Międzyludzkiego nie odbił się szerokim echem. Nie był głównym tematem mediów. Być może dlatego, że dokładnie tego samego dnia przypadał Światowy Dzień Walki z Rakiem. A może z innego powodu? Może wielu Polaków (w tym polskich katolików) nie rozumie, dlaczego papież Franciszek tak wiele uwagi poświęca braterstwu? Może nawet podchodzą do tego słowa z pewną nieufnością, ponieważ kojarzy im się bardziej z rewolucją francuską z końca XVIII stulecia niż z Ewangelią? Wszak ci, którzy w roku 1793 zaczęli krzyczeć „Wolność, równość, braterstwo albo śmierć”, zapisali się w historii dechrystianizacją życia publicznego i ateizacją kraju. To między innymi z hasłem braterstwa na ustach niszczono symbole religijne i chrześcijańskie napisy na grobach, deportowano i skazywano na śmierć duchownych. Wprowadzono nawet antychrześcijański kalendarz. Trudno się dziwić, że są chrześcijanie, którym hasło braterstwa może się nie najlepiej kojarzyć.
A jednak papież Franciszek odwołuje się do tego słowa ze zdumiewającą konsekwencją i uporem. Wbrew wrażeniu, że to przywiązanie do idei braterstwa jest kwestią niedawną, sprawą minionych dwóch, trzech lat pontyfikatu, fakty mówią co innego. Braterstwo to temat obecny w działaniach Franciszka od początku jego pontyfikatu.
Nieodparte dążenie
Już swoje pierwsze Orędzie na Światowy Dzień Pokoju, opublikowane 8 grudnia 2013 r., zatytułował „Braterstwo podstawą i drogą do pokoju”. Wyraził w nim przekonanie, że w sercu każdego człowieka kryje się pragnienie życia pełnego, „do którego należy nieodparte dążenie do braterstwa”. Ono pobudza do jedności z innymi, „w których znajdujemy nie wrogów czy konkurentów, ale braci, których trzeba serdecznie przyjąć”. Według Franciszka jako ludzie jesteśmy po prostu do braterstwa powołani. Dla lepszego zrozumienia tego powołania człowieka fundamentalne znaczenie ma poznanie Bożego planu przedstawionego w Piśmie Świętym.
Już wtedy Franciszek nie miał wątpliwości, że braterstwo niesie nie tylko Kościołowi, ale całemu światu wiele dobra. Jest podstawą i drogą do pokoju, tłumi wojnę. Jest przesłanką do przezwyciężenia ubóstwa. Ma wpływ na życie gospodarcze. Tworzy równowagę między wolnością a sprawiedliwością, pomiędzy odpowiedzialnością osobistą a solidarnością, między dobrem indywidualnym a dobrem wspólnym. Autentyczny duch braterstwa przezwycięża indywidualny egoizm. To nie wszystko. U progu swego pontyfikatu Franciszek dowodził, że braterstwo pomaga strzec i pielęgnować przyrodę.
A gdzie miłość?
Dlatego, jak napisał wtedy papież, braterstwo musi być odkryte, pokochane, doświadczane, głoszone i okazywane. „Ale jedynie miłość, jaką daje nam Bóg, pozwala przyjąć braterstwo i w pełni nim żyć” – zastrzegł Franciszek. Nie ma braterstwa nie tylko bez miłości, ale także bez Boga, jako tego, który ją daje. To jedno zdanie można uznać za fundament, za instruktaż do sposobu, w jaki papież patrzy na braterstwo. To nie jest podobna do innych wzniosłych idei wymyślona przez ludzi propozycja ułożenia społecznych relacji. Braterstwo ma swe źródło w Bogu. Jak lubią mawiać kaznodzieje „w Jego stwórczym zamyśle”. W encyklice Fratelli tutti Franciszek stwierdził wprost, że sam projekt braterstwa jest wpisany w powołanie rodziny ludzkiej. Wszystkich ludzi, nie tylko chrześcijan. Pan Jezus nie żartował, gdy mówił „Wy wszyscy braćmi jesteście” (Mt 23, 8). Braterstwo jest drogą do tego, aby wszyscy byli uczniami jednego Nauczyciela.
We Fratelli tutti Franciszek zwrócił uwagę na niektóre tendencje obecnego świata, które stają na przeszkodzie rozwojowi powszechnego braterstwa. Jednak najbardziej palące wydaje się pytanie, czy w XXI wieku w ogóle ludzie jeszcze rozumieją, czym ono jest? Czy rozumieją je wyznawcy Jezusa Chrystusa? Czy mają świadomość, że to jest miłość? Daje do myślenia fakt, że w polskiej wersji internetowej encyklopedii, w haśle próbującym zdefiniować to pojęcie, słowo „miłość” się nie pojawia. Jest mowa o więzi, przyjaźni, bliskości, jedności, solidarności, koleżeństwie, przymierzu. Wspomniane jest wspólne biologiczne pochodzenie, przynależność do różnych wspólnot, wspólna ojczyzna czy ogólnie ludzkość jako taka, ale słowo „miłość” wprost nie pada. A przecież tak oczywiste dla chrześcijan słowo jak agape oznacza zwłaszcza miłość braterską.
Nawet więzy krwi
Ci, którzy do braterstwa (nie tylko w wymiarze ogólnoludzkim) podchodzą sceptycznie, chętnie przypominają, że nawet w Biblii można znaleźć przykłady braci, którzy kierowali się w relacjach z innymi nienawiścią, a nie miłością, od Kaina zaczynając. Wskazują też liczne w dziejach świata i obecnie przypadki trudnych do przezwyciężenia kłótni wśród rodzeństwa, sugerując, że skoro nawet więzy krwi niejednokrotnie nie są wystarczające, by pokazać, na czym powinno polegać prawdziwe braterstwo, to cóż dopiero mówić o wprowadzaniu go w życie wszystkich ludzi na ziemi.
Nie widzą również szans na realne braterstwo między chrześcijanami a wyznawcami islamu, wskazując na przykład na dokonywane przez niektórych z nich zabójstwa wyznawców Jezusa Chrystusa. Przywołują też jako ostrzeżenie słowa Benedykta XVI, który w encyklice Caritas in veritate w 2009 r. napisał, że co prawda społeczeństwo coraz bardziej zglobalizowane nas zbliża, ale nie czyni nas braćmi. Sugerują, że w ostatnich dziesięcioleciach na świecie nastąpiły nieodwracalne procesy, uniemożliwiające międzyludzkie braterstwo.
Samospełniająca przepowiednia
Gdyby taki pesymizm się upowszechnił i stał się czymś w rodzaju obowiązującego (zwłaszcza wśród mających wpływ na dalszy rozwój ludzkości i świata) poglądu, byłoby swego rodzaju samospełniającą się złą przepowiednią. Dlaczego? Papież Franciszek w swej najnowszej książce, zatytułowanej Powróćmy do marzeń. Droga ku lepszej przyszłości, napisał, że to zły duch, duch konfliktu, podważa dialog i braterstwo, zamieniając przeciwieństwa w sprzeczności, domagając się od człowieka opowiedzenia po jednej ze stron.
Sytuacja naprawdę jest nagląca. Nie bez powodu w wideoprzesłaniu z okazji obchodzonego 4 lutego br. po raz pierwszy Międzynarodowego Dnia Braterstwa Międzyludzkiego Franciszek użył bardzo mocnych sformułowań. Powiedział, że albo będziemy braćmi, albo wszystko się zawali. Bez żadnych wątpliwości wskazał, że to braterstwo jest głównym wyzwaniem naszego stulecia. I podkreślił coś jeszcze, co umyka wielu sceptykom: świat bez braci jest światem wrogów. „Chcę to podkreślić: nie możemy mówić albo bracia, albo nie bracia. Powiedzmy to jasno: albo bracia, albo wrogowie. Ponieważ obojętność jest bardzo subtelną formą wrogości”.
To odpowiedź dla wszystkich, którzy mają pretensje, sugerując, że Franciszek częściej mówi o braterstwie niż o ewangelizacji. Braterstwo jest niezbędne do skutecznego głoszenia dobrej nowiny o zbawieniu. W świecie bez niego, w świecie powszechnej wrogości, jej dźwięk jest zagłuszany i odrzucany. Nikt nie chce jej słuchać.