Logo Przewdonik Katolicki

Ekumenizm nie tylko od święta

ks. Wojciech Nowicki, redaktor naczelny
fot. Zuzanna Szczerbińska/PK

Duch misyjny wiedzie nie tyle przez apologię czy lęk przed innymi, ile przez konsekwentnie świadczoną miłość w imię tej miłości, którą sami zostaliśmy bez naszych zasług obdarowani.

Kiedy dzień po Mszy św. inaugurującej pontyfikat Leon XIV spotkał się z przedstawicielami Kościołów i wspólnot kościelnych oraz innych religii, wśród części komentatorów pojawiły się głosy rozczarowania. Szczególnie ze względu na dwa nawiązania: do idei powszechnego braterstwa zawartej w encyklice Franciszka Fratelli tutti oraz dokumentu o ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia z Abu Zabi. Oba dokumenty, pierwszy wydany w 2020 roku, drugi podpisany przez Franciszka i wielkiego imama Ahmada Al-Tayyeb’a rok wcześniej, spotkały się z krytyką. Papieżowi zarzucano zdradę idei jedyności i powszechności zbawczej Chrystusa i zaprzeczenie misji ewangelizacji.
W niedzielę 18 maja na placu św. Piotra papież Leon powiedział, że chce, aby chrześcijanie byli „zaczynem jedności, komunii, braterstwa”. Zachęcając, by wpatrywać się i wsłuchiwać w Chrystusa, zapewnił, że chce iść drogą budowania pokoju ze wszystkimi katolikami, „ale także z siostrzanymi Kościołami chrześcijańskimi, z tymi, którzy podążają innymi drogami religijnymi, z tymi, którzy noszą w sobie niepokój poszukiwania Boga, ze wszystkimi kobietami i mężczyznami dobrej woli, aby budować nowy świat, w którym królować będzie pokój”. Trudno się więc dziwić, że papież nie tylko ponowił to zapewnienie podczas wspominanego spotkania, ale także pogłębił tę myśl.
Pisałem w ubiegłym tygodniu, że Leon XIV, nie zrywając z ewoluującą nieustannie myślą Kościoła, będzie realizował konsekwentnie to, na co wskazał Sobór Watykański II, zwłaszcza w Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym Gaudium es spes. W n. 77 tego dokumentu czytamy: „Sobór przeto potępiwszy okropność wojny, pragnie w imię prawdziwego i wzniosłego ideału pokoju wezwać gorąco chrześcijan, żeby z pomocą Chrystusa, sprawcy pokoju, współdziałali ze wszystkimi ludźmi dla umocnienia między nimi pokoju w sprawiedliwości i miłości oraz żeby przysposabiali środki pokoju”. Dokument wskazuje na źródło pokoju, którym jest sam Chrystus, i rozróżnia pokój od Niego udzielany, od tego, który jest wysiłkiem ludzkości. Można zauważyć u papieża Leona konsekwentne rozwijanie tego, co w całym rozdziale V, zatytułowanym „Potrzeba umacniania pokoju i rozwijania wspólnoty narodów”, zapisali ojcowie soborowi i co później, równie konsekwentnie, rozwijali kolejni papieże od Soboru Watykańskiego II.
Podejmowanie wysiłków na rzecz pokoju, również z tymi, którzy nie podzielają naszej wiary, nie tylko nie jest zaprzeczaniem idei Ewangelii, ale jest jej wypełnieniem. Znów warto wrócić do fragmentu homilii z inauguracji pontyfikatu, gdzie Leon wyraźnie podkreśla, że Kościół nie ma patrzeć z wyższością ani narzucać niczego siłą, ale ma po prostu dawać świadectwo miłości, motywowanej miłością, którą zostaliśmy sami obdarowani przez Boga. Inaczej mówiąc: kochani bezwarunkowo, mamy kochać; obdarzeni pokojem Chrystusowym, mamy go nieść innym. Aby realizacja tego ewangelicznego postulatu była faktycznie możliwa, sobór zmienił paradygmat postrzegania innych, umożliwiając wejście na drogę dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego. Podobnie jak Leon XIII zmienił paradygmat postrzegania świata, odchodząc od dotychczasowej obrony status quo jako porządku z Bożego nadania, zwracając się ku problemom społecznym, dotykającym ludzi tamtych czasów. Wybrzmiało to w ubiegłym tygodniu w rozmowie z socjologiem religii ks. dr. Remigiuszem Szauerem.
W numerze wielkanocnym Dawid Gospodarek, wychodząc od żydowskiego shalom, wyjaśniał, czym jest pokój, którego Chrystus udzielił swym uczniom po zmartwychwstaniu. Nawiązując do Abrahama Joshua Heschela, pisał: „Shalom zaczyna się, gdy człowiek dostrzega obraz Boga w twarzy drugiego człowieka, gdy przestaje widzieć w nim wroga, a zaczyna – brata”. Jeśli u początku swojego pontyfikatu Leon wskazuje na dwa zadania, które pozostawia Jezus Piotrowi – miłość i jedność, chce nam przez to powiedzieć: jedność, która nie zaciera różnic, buduje się przez miłość, ponieważ tylko miłość burzy mury wrogości, nieufności i uprzedzeń.
Warto w tym kontekście przypomnieć sobie kondycję człowieka z raju. Jego harmonijne współistnienie ze światem stworzonym, drugim człowiekiem i samym sobą, wynikało z niewinności i ufności wobec Tego, który to wszystko stworzył. Grzech zaburzył tę harmonię, wprowadzając w naszą niewinność ranę nieufności. Brak zaufania rodzi w nas poczucie zagrożenia. Drugi człowiek przestał być siostrą i bratem, stał się wrogiem, który potencjalnie może mi coś zabrać. Jezus zmienia tę logikę. Jako nowy Adam, udzielając nam pokoju, zachęca do naśladowania siebie. Duch misyjny wiedzie nie tyle przez apologię czy lęk przed innymi, ile przez konsekwentnie świadczoną miłość w imię tej miłości, którą sami zostaliśmy bez naszych zasług obdarowani.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki