Święty Franciszek z Asyżu w Testamencie zawarł między innymi takie napomnienie: „I wszystkim moim braciom klerykom i nie-klerykom zakazuję stanowczo na mocy posłuszeństwa wprowadzać wyjaśnienia do reguły i do tych słów; niech nie mówią: «Tak należy je rozumieć». Lecz jak Pan dał mi prosto i jasno mówić i napisać regułę i te słowa, tak prosto i bez wyjaśnień rozumiejcie je i gorliwie zachowujcie aż do końca”. Myślę, że podobna uwaga mogłaby znaleźć się przy końcu papieskiej encykliki Fratelli tutti.
Jak nie wypaczyć idei autora
W najbliższym czasie wielu będzie mówiło, jak należy ją czytać. Dlatego najlepszą rekomendacją jest odrzucenie wszelkich komentarzy i przy jej lekturze niesugerowanie się interpretacją jakiegoś nawet bardzo znanego watykanisty lub teologa. Z tekstem tym należy zmierzyć się osobiście.
Należy go też czytać jako całość. Istnieje bowiem pokusa – a sam tekst świetnie nadaje się do wyrywania zdań z szerszego kontekstu – aby za pomocą wybranych fragmentów uprawomocniać własne poglądy i uderzyć nimi w oponenta. Byłoby to działanie wprost wypaczające główną ideę encykliki, napisanej celem zbliżania do siebie ludzi, także tych o odmiennych poglądach. Nie mam więc i ja zamiaru przeszkadzać w takiej lekturze tej niezwykłej encykliki poprzez komentarz sugerujący, jak należy rozumieć ten dokument. Nie mam też zamiaru go streszczać. Pragnę jedynie wyrazić myśli i uczucia, jakie towarzyszyły mi przy jego lekturze. A rzeczywiście, wzbudził on we mnie sporo nieoczekiwanych emocji.
Rozbudzić marzenia
Fratelli tutti to przede wszystkim dla mnie samego, franciszkanina, doskonała okazja, aby powrócić do pierwotnej gorliwości w powołaniu. Tytuł encykliki został bowiem zaczerpnięty z szóstego Napomnienia św. Franciszka i nawiązuje w wielu miejscach do tej postaci. Encyklikę Ojciec Święty podpisał w kaplicy relikwii Świętego w Asyżu. Stąd płynące z niej zobowiązanie, aby na nowo zapragnąć tego, czego i sam św. Franciszek pragnął: uniwersalnego braterstwa. Bo jeżeli nie my, to kto? Jeżeli nie teraz, to kiedy? „Snujmy marzenia jako jedna ludzkość, jako wędrowcy stworzeni z tego samego ludzkiego ciała, jako dzieci tej samej ziemi, która wszystkich nas gości, każdego z bogactwem jego wiary czy jego przekonań, każdego z jego własnym głosem, wszystkich jako braci!” – zachęca papież.
Rachunek sumienia
Fratelli tutti to zaproszenie, aby przemyśleć jakość naszego życia, relacji i świadectwa. Papież zachęca do zapytania siebie o gotowość do naśladowania św. Franciszka, który „nie prowadził wojny dialektycznej, narzucając doktryny, ale przekazywał miłość Boga – czytamy w encyklice. Zrozumiał, że «Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim» (1J 4, 16). W ten sposób był płodnym ojcem, który wzbudził marzenie o braterskim społeczeństwie i otrzymał w swym wnętrzu prawdziwy pokój, uwolnił się od wszelkich pragnień panowania nad innymi, stał się jednym z ostatnich i starał się żyć w harmonii ze wszystkimi: czuł się bratem słońca, morza i wiatru, wiedział, że jest jeszcze bardziej zjednoczony z tymi, którzy tak samo żyją w ciele jak on. Wszędzie rozsiewał pokój i podążał u boku ubogich, opuszczonych, chorych, odrzuconych, ostatnich” (FT 4.2). Czy ideały św. Franciszka są nadal jeszcze moimi? A może ewangeliczną prostotę dzielenia się miłością Boga zamieniłem na różnego rodzaju dialektyczne wojny? Czy umiem jeszcze stanąć w postawie zachwytu, widząc piękno otaczającego świata? Czy los ostatnich i odrzuconych wstrząsa moim sercem i nie pozwala mi zasnąć w spokoju?
Rozejrzeć się i zobaczyć to, co Bliskie
A może także i ja przechodzę obojętnie wobec cierpiących wokół mnie, podobnie jak uczynili to kapłan i lewita z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie? Tak jak oni, czując się osobą, która pełni „ważne funkcje w społeczeństwie”, mijam z oddali i boję się „dać bliźniemu mój czas” (zob. FT 63). A może potrafię jedynie użalać się nad faktem pobicia i szukam winnych? W przypowieści Samarytanin jednak – podkreśla papież – „nie kieruje spojrzenia ku zbójcom”. Tak, a mnie tak często przychodzi użalać się nad sytuacją w świecie i w Kościele. Papież mówi mi: temu, że «„wszystko jest złe” odpowiada się, mówiąc „nikt nie może tego naprawić”, „cóż ja mogę zrobić?”. W ten sposób podsyca się rozczarowanie i beznadzieję, a to nie sprzyja duchowi solidarności i hojności» (FT 75).
Łatwo jest bowiem zrzucać winę na polityków, którzy nie robią tego, co powinni. Łatwo jest też bezczynnością polityków usprawiedliwiać własny brak zaangażowania. Czyniąc tak, niczym jednak nie różnimy się od tych, którzy widząc na drodze porzuconego i zranionego wędrowca, nie zatrzymali się, poszli dalej.
Łatwo przychodzi mi też pisać lub mówić kazania na temat losu uchodźców i ludzi cierpiących w dalekich krajach (temat ważny, któremu papież poświęca wiele miejsca). Papież jednak przypomina, że „istnieją peryferie znajdujące się blisko nas, w centrum miasta, lub we własnej rodzinie. Miłość posiada również aspekt powszechnej otwartości, nie geograficzny, lecz egzystencjalny. Jest to codzienna zdolność do poszerzania mojego kręgu, docierania do tych, których na pierwszy rzut oka nie postrzegam jako należących do mojego świata zainteresowań, pomimo że są mi bliscy” (FT 97). Czy potrafię dostrzec tych, którzy są blisko mnie, a z którymi tak wiele mnie różni?
Potrzeba gestów fizycznych
Czy przesiadując na Facebooku, co tłumaczę sobie potrzebą budowania więzi na odległość, nie wpadłem w pułapkę „ruchów cyfrowej nienawiści i zniszczenia”, zamykając się w grupie osób podobnie myślących? Ma rację papież Franciszek, pisząc, że „media cyfrowe mogą narazić na ryzyko uzależnienia, izolacji i postępującej utraty kontaktu z rzeczywistością, utrudniając rozwój autentycznych relacji międzyludzkich”. Do budowy prawdziwych relacji potrzeba bowiem „gestów fizycznych, mimiki, milczenia, mowy ciała, a nawet zapachu, drżenia rąk, rumieńca, potu, ponieważ to wszystko mówi i należy do komunikacji międzyludzkiej. Kontakty wirtualne, które zwalniają ze żmudnego pielęgnowania przyjaźni, ze stabilnej wzajemności, a także z dojrzewającej z czasem zgodności... nie budują prawdziwie „nas”, ale zazwyczaj maskują i wzmacniają indywidualizm” (FT 40).
Fałszywy uniwersalizm
W budowie uniwersalizmu być może zapominam o własnej kulturze, w której wyrosłem? Papież nazywa to „fałszywym uniwersalizmem”, który charakteryzuje tego, „kto musi nieustannie podróżować, ponieważ nie może znieść i nie kocha własnego narodu i w ten sposób zaprzecza, że jest w nim miejsce dla wszystkich” (por. FT 99). Potrzebujemy komunikować się ze sobą, i to we własnym domu, w ojczyźnie, w społeczności, do której przynależymy, i też na tym lokalnym poziomie odkrywać bogactwa każdego z nas, a także umacniać to, co nas łączy, oraz patrzeć na różnice jako na szansę rozwoju w szacunku dla wszystkich. Konieczny jest cierpliwy i ufny dialog, aby osoby, rodziny i wspólnoty mogły przekazywać wartości swojej kultury i dopiero wtedy przyjmować dobro pochodzące z doświadczeń innych (por. FT 134). To wymiar lokalny, ponieważ jest w nim coś, czego nie posiada wymiar globalny, pozwala nam na bycie zaczynem, ubogacenie, uruchamianie mechanizmów pomocniczości (por. FT 142). „Istnieje fałszywe otwarcie na to, co uniwersalne, wypływające z pustej powierzchowności ludzi niezdolnych, by dogłębnie poznać swą ojczyznę, lub osób noszących nieukojoną urazę do własnego narodu” (FT 145).
W rozdartym i podzielonym społeczeństwie takim jak nasze, gdzie z każdym dniem potęgują się kolejne podziały polityczne, i to pomimo że wielu mówi o konieczności narodowego zjednoczenia, papież wskazuje na drogę pojednania, która polega na spotkaniu i dostrzeżeniu wartości, jaką odmienna od mojej strona posiada. „Autentyczny dialog społeczny zakłada zdolność poszanowania punktu widzenia drugiej osoby poprzez zaakceptowanie możliwości posiadania przez nią własnych przekonań i interesów. Drugi człowiek, poczynając od swej tożsamości, ma coś do ofiarowania i jest pożądane, aby pogłębił i wyraził swoje stanowisko... Różnice są twórcze, tworzą napięcie, a na rozwiązaniu napięcia polega postęp ludzkości” (por. FT 203).
Wyrzekanie się małostkowości
Integrowanie różnych rzeczywistości jest co prawda trudne i powolne, ale to ono jest gwarancją prawdziwego i solidnego pokoju. „Nie osiąga się go poprzez łączenie jedynie ludzi nieskazitelnych, ponieważ nawet osoby, które mogą być krytykowane za swoje błędy, mają coś do zaofiarowania i nie powinno się tego zaprzepaścić” (por FT 217). Gdybyśmy zdołali jedynie popatrzeć na przeciwnika politycznego takimi samymi oczami, jakimi patrzymy na najbliższą nam osobę, na pewno udałoby nam się przezwyciężyć istniejące w nas podziały! Musimy jedynie zdobyć się na odwagę, aby wyjść na zewnątrz i spojrzeć drugiej osobie w oczy. „Wielkich przemian nie dokonuje się przy biurkach ani w urzędach” (FT 231). „Wyrzeknijmy się małostkowości i urazów jałowych partykularyzmów, niekończących się konfrontacji. Przestańmy ukrywać ból strat i weźmy odpowiedzialność za nasze winy, opieszałość i kłamstwa. Pojednanie wynagradzające odrodzi nas i pozwoli nam samym i innym uwolnić się od lęku” (FT 78).
Fratelli tutti to bardzo ważny tekst.Ważny dla mnie, gdyż skłania mnie do nawrócenia. Jakże ważnym jest, aby czytając go, dostrzec, co ja osobiście – każdy z nas – powinienem zmienić, aby budować świat bardziej braterski. Nie szukajmy winnych wokół nas i w innych, ale jak mówił św. Franciszka z Asyżu do swoich współbraci: „Bracia! Zacznijmy od nowa, bo do tej pory nic dobrego żeśmy nie uczynili!”.