Logo Przewdonik Katolicki

W dialogu ekumenicznym, międzyreligijnym i ludzkim

Michał Kłosowski
Franciszek odwiedzający ukraińskie dzieci w szpitalu Dzieciątka Jezus w Rzymie w marcu 2022 r. | fot. Vatican Media/Pool/Getty Images

W centrum nauczania Leona XIV znajduje się obraz Kościoła jako „domu otwartego”, wspólnoty nieobwarowanej murami, lecz rozpiętej jak namiot, gotowej przyjąć każdego, kto pragnie dobra, prawdy i pokoju. To wizja jeszcze szersza niż „szpital polowy” Franciszka.

W orędziu na Wielki Post 2016 r. papież Franciszek przypomniał słowa, które od momentu ogłoszenia cztery lata później encykliki Fratelli tutti stają się jeszcze bardziej słyszalne w nauczaniu Kościoła: „Każdy człowiek jest moim bratem”. To twierdzenie zakorzenione jest w życiu św. Franciszka z Asyżu, ale w ostatnim czasie nie jest już tylko poetycką figurą, ale punktem wyjścia do życia w pokoju. Zwłaszcza w czasach, kiedy konfliktów jest najwięcej od czasu II wojny światowej.

Leon XIV  papieżem braterstwa i pokoju
Podobnym tropem podąża papież Leon XIV. Jak przystało na prawdziwego pontifexa – czyli budowniczego mostów – wezwał właśnie do budowania mostów: nie tylko między narodami czy religiami, ale między wszystkimi ludźmi dobrej woli. W Watykanie raz po raz padają słowa przypominające, że wiara nigdy nie jest przeciwko człowiekowi, ale zawsze dla niego. Bo tylko wiara daje nadzieje na lepsze jutro. Wystąpienie nowego papieża podczas spotkania z przedstawicielami Kościołów wschodnich miało w sobie coś więcej niż tylko gest kurtuazji. Nawiązywało do długiego marszu Kościoła ku dialogowi – marszu rozpoczętego z nową mocą podczas Soboru Watykańskiego II, który rozpoczął katolicką refleksję nad rzeczywistością pluralistycznego świata. O ile Franciszek podjął dziedzictwo swych poprzedników – Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła II, Benedykta XVI – ale dopisał do tej tradycji nowy rozdział, wyraźnie zakorzeniony w antropologii braterstwa, tak Leon XIV zdaje się próbować wcielić to wszystko w życie. Okazją do tego może być zaś 1700-lecie Soboru Nicejskiego z 325 r. Aby to było możliwe, trzeba jednak przebyć długą drogę.

Od „Unitatis redintegratio” do „Fratelli tutti”
Dialog ekumeniczny i międzyreligijny nie jest „opcją duszpasterską”, ale jest misją. Jest odpowiedzią na modlitwę Jezusa: „Aby wszyscy byli jedno” (J 17, 21). To w tej modlitwie zaczyna się teologia spotkania, którą Sobór Watykański II ubrał w konkretne dokumenty, wskazujące drogę działania dla Kościoła jako instytucji, ale i dla poszczególnych wiernych.
Konstytucja dogmatyczna Lumen gentium oraz deklaracje Unitatis redintegratio (o ekumenizmie) i Nostra aetate (o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich) wyznaczyły bowiem nowy kierunek. Zamiast apologii wyłączności wprowadziły uznanie wspólnych korzeni, zwłaszcza z judaizmem i islamem. Zamiast poczucia zagrożenia dały szanse na uznanie obecności prawdy i dobra w innych tradycjach religijnych. Wielu wiernych ma to ojcom soborowym za złe. Sobór wprowadził bowiem nowy paradygmat myślenia w Kościele o wszystkim, co dotyczy inności. I nie był końcem, lecz początkiem nowej drogi.
Paweł VI ustanowił Papieską Radę ds. Dialogu Międzyreligijnego i zapoczątkował tradycję modlitewnych spotkań ekumenicznych. Jan Paweł II uczynił zaś z dialogu duchowego jeden z filarów swojego pontyfikatu, żeby wspomnieć tylko pamiętne spotkania w Asyżu (1986, 2002), gdzie na wspólnej modlitwie stanęli obok siebie rabini, imamowie, mnisi buddyjscy, patriarchowie wschodni i papież, a które do dziś są symbolem nadziei w świecie rozdartym przez konflikty. Na tamten czas było to naprawdę bardzo dużo.

Ekumenizm krwi i cierpliwości
W XXI w. ekumenizm zmienił jednak język. Przestał być dialogiem teologicznym ograniczonym do elit, deklaracji czy dokumentów. Oczywiście są one ważne, dają bowiem podstawę do działania. Dziś jednak ekumenizm sam stał się dialogiem życia i doświadczenia. W Syrii i Iraku, na Ukrainie i w Nigerii, czyli wszędzie tam, gdzie chrześcijanie różnych wyznań umierają razem, to język mówiący znacznie więcej niż słowo pisane. Franciszek mówił o „ekumenizmie krwi”, męczeństwo nie pyta bowiem o wyznanie, tylko o wiarę w zmartwychwstałego Jezusa Chrystusa. Tam, gdzie umiera się za Chrystusa, nie ma już przecież podziału na katolików, prawosławnych, protestantów. Jest wspólnota świadectwa i znaku krzyża, w który się wpatruje.
Równocześnie poprzedni papież nie rezygnował z trudnej sztuki dyplomacji duchowej. Spotkanie z patriarchą Cyrylem w Hawanie (2016), choć krytycznie oceniane m.in. w kontekście wojny na Ukrainie, było przełomem po niemal tysiącu lat chłodu między Rzymem a Moskwą. Spotkania z przedstawicielami judaizmu, buddyzmu czy islamu, a zwłaszcza historyczny Dokument o braterstwie ludzkim podpisany w Abu Zabi z imamem Al-Azhar Ahmedem al-Tajebem, potwierdzają, że Watykan buduje przestrzeń spotkania nie tylko między wyznaniami, ale także między cywilizacjami. Podobne znaczenie miało spotkanie religii abrahamowych w Iraku podczas historycznej pielgrzymki Franciszka do źródeł największych religii: do Ur, miasta Abrahama.

Braterstwo jako polityka ducha
Franciszek poszedł jednak dalej. Fratelli tutti to nie tylko dokument społeczny, to manifest antropologiczny. W świecie, który coraz częściej zamyka się na innego, który zamiast mostów wznosi mury, Kościół ma być sakramentem jedności dla wszystkich. Nie po to, by zatracić swoją tożsamość, ale by – jak mówił papież – „wyjść z Ewangelią na ulice świata”. A papież pochodzący z peryferii, który wiele lat spędził na ulicach Buenos Aires, pracując wśród potrzebujących, wiedział o tym dobrze.
Dialog nie jest zdradą prawdy, jest formą jej przekazu. A prawda bez miłości staje się ideologią. Miłość zaś bez prawdy czystym sentymentalizmem. Dlatego Kościół, który dialoguje, nie rezygnuje z misji, lecz ją pogłębia. Idzie do drugiego nie po to, by go nawrócić, ale by dać świadectwo. I niestety, to od tego drugiego zależy często, czy świadectwo to przyjmie czy nie; czy pozwoli mu do siebie przemówić, czy je odrzuci.

Kościół jako dom otwarty
W epoce nieustannych napięć i polaryzacji papież Leon XIV proponuje światu nowy sposób bycia chrześcijaninem: nie z pozycji wyższości, ale z pokorą obecności. To rewolucja cicha, ale głęboka, która wydaje się być podstawową cechą nowego pontyfikatu. W centrum nauczania Leona XIV znajduje się bowiem obraz Kościoła jako „domu otwartego”, wspólnoty nieobwarowanej murami, lecz rozpiętej jak namiot, gotowej przyjąć każdego, kto pragnie dobra, prawdy i pokoju. To wizja jeszcze szersza niż „szpital polowy” papieża Franciszka.
Leon XIV, wywodząc się z „międzyświata” kultur i języków, nie mówi bowiem jedynie do katolików. Jego zaproszenie, kierowane do „każdej kobiety i każdego mężczyzny dobrej woli”, wybrzmiewa jak refren nowej epoki duchowości. W centrum tej wizji znajduje się dialog. Traktuje go nie tylko jako dyplomatyczne narzędzie, ale jako duchowe zobowiązanie. To nie dodatek do Kościoła, ale jego esencja. To styl życia, który zakłada odwagę przekraczania granic: wyznaniowych, kulturowych, a przede wszystkim tych wewnętrznych, lęków i uprzedzeń.
Z jednej strony Leon XIV odrzuca bowiem model Kościoła jako twierdzy, która broni tylko czystości swojej tożsamości kosztem otwartości. Z drugiej jednak, nie bojąc się różnorodności, lecz widząc w niej bogactwo, potrafi jasno stanąć za dogmatyczną klarownością. Nie zamyka się na pytania, lecz zaprasza do wspólnego poszukiwania odpowiedzi. To wizja odważna. Bo dialog, jak podkreśla papież, wymaga rezygnacji z potrzeby dominacji. Wymaga obecności i przełamywania schematów myślenia, uznania, że prawdziwa jedność nie polega na jednolitości, ale na komunii w różnorodności.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki