Co to znaczy dla dziennikarza – pisać prawdę?
– Prawdy nauczył mnie uniwersytet. Jak mówił Arystoteles w swojej klasycznej definicji, prawda to zgodność rzeczy z rzeczywistością, ze stanem faktycznym. Nie możemy abstrahować od faktów – naukowych, społecznych itd. Kiedy jakiś polityk coś powiedział, jesteśmy zobowiązani podać cytat w całości, bez przekręcania sensu. Mamy prawo do swoich opinii, ale nie do swoich faktów. A te można weryfikować. Nawet pisząc o polityce, mamy konsensus co do tego, czym prawda jest, co kto naprawdę powiedział. Dziennikarz nie może traktować prawdy selektywnie.
Media są dziś bardzo spolaryzowane.
– W spolaryzowanym świecie trzeba być transparentnym i uczciwym w komunikowaniu tego, gdzie leżą moje sympatie i antypatie czy jaki mam światopogląd. To, że bardziej się skoncentruję na wydarzeniach dotyczących Kościoła lub podejdę do tematu z perspektywy wrażliwości konserwatywnej, jest normalne. Nie muszę opisywać za każdym razem całego świata. Jeśli moi czytelnicy wiedzą, jakie mam poglądy. Nie udaję kogoś, kim nie jestem. Jako publicysta mam prawo do swojej wizji świata i wartościowania. Nie mam prawa do oszukiwania czytelników. To się nie zmienia, bez względu na to, w jakim medium publikujemy.
Rezygnując z pracy w „Do Rzeczy” i skupiając się na pracy dla portalu wp.pl, stał się Pan dziennikarzem przede wszystkim internetowym. Czym się różni publikowanie „na papierze” od tego w internecie?
– To ewoluuje. Kiedyś różnica była bardzo wyraźna. Do internetu pisało się teksty krótkie, szybkie, często lakoniczne. Internet nie miał w sobie klasycznie rozumianej jakości dziennikarskiej. Był medium doraźnym – konsumuje się go szybko i równie szybko o nim zapomina. Od kilku lat to się zmienia. Dziennikarze kiedyś uważani za typowo prasowych („prawdziwych dziennikarzy”), teraz publikują teksty – bardzo długie – w internecie.
Zmieniła się też konsumpcja mediów – informacje czerpiemy głównie z internetu, korzystając z urządzeń mobilnych. Spędzamy z nimi pół dnia, więc mamy czas na to, żeby przeczytać nawet długi tekst. Telefon przywiązuje nas do siebie bardziej niż gazeta, którą można szybciej odłożyć. Więc te różnice nadal są. Do tygodników pisze się w innym tempie, teksty są dłuższe…
Bardziej analityczne…
– Tak. Z większą liczbą komentatorów. Trzeba się do pisania dłużej przygotowywać. W internecie tekst żyje jeden dzień, ale portale tworzą swoje tygodniki, strefy Premium itd. Ten sam tekst może się dziś ukazać i w druku, i w internecie. Rzeczywistość staje się płynna. Coraz mniej dziennikarzy „jest tylko w druku”. I nie ma ucieczki od tego trendu.
Media papierowe są bardziej wymagające warsztatowo. Jak utrzymać jakość w sieci? Tam liczy się liczba lajków, udostępnień, followersów itp. To często główne kryterium oceny publikacji.
– To jest po części odpowiedzialność redakcji. Internet wielokrotnie udowodnił, że liczba klików nie jest odpowiedzią na pytanie, czy portal odniósł sukces wydawniczy. Są metody, którymi się sztucznie zawyża taki ruch, podwyższając oczekiwanie czytelnika w stosunku do materiału, poprzez jego wystawienie na stronie głównej. Potem jest rozczarowanie, gdy się kliknie, a treści takiej jak obiecywana, nie ma. Więc można chodzić na skróty i bić się o lajki lub kliki.
Jednak internet jest już w Polsce w dużej mierze dojrzały. Widzi, że na dłuższą metę to się obraca przeciwko niemu. Przykład to słynny tytuł „Polak w Realu Madryt” – klikasz, a tu chodzi o zespół Realu Madryt… w piłce ręcznej. W naturalny sposób rośnie niechęć do portalu, który tak oszukuje czytelników. Dziś się już raczej tak nie robi.
Do internetu przechodzi dużo dziennikarzy z doświadczeniem prasowym, radiowym, telewizyjnym. Oni wnoszą swój warsztat. Nadal jest wielu mediaworkerów czy tekstów, które są tylko po to, żeby zapełnić stronę główną. W wielkim portalu horyzontalnym jest przemiał po kilkaset materiałów dziennie. Ale dobry wydawca pilnuje formatów magazynowych i Premium. Jakość to połączenie warsztatu dziennikarza, odpowiedzialności wydawcy i dojrzałości czytelników, którzy premiują treści dobrej jakości. Wszyscy się kontrolujemy w tym mechanizmie.