Logo Przewdonik Katolicki

Lektura z Wattpada

Natalia Budzyńska
fot. Pexels

Spadek czytelnictwa? Młodzież, która gardzi książką? Trudna sytuacja wydawnictw? Wolne żarty – pomyślałam, chodząc po zatłoczonych pawilonach podczas Poznańskich Targów Książki.

Skąd te masy ludzkie, skoro przy stoiskach wydawnictw, które mnie interesowały, są pustki? Po chwili zrozumiałam: jakieś 80 procent osób to nastoletnie dziewczęta. Przemieszczały się niewielkimi grupkami, w rozpuszczonych włosach, w obszernych kurtkach i szerokich dżinsach, z plecakiem zarzuconym na jedno ramię. Stały w kolejkach po podpisy i by kupić książki, które z radością dźwigały w płóciennych torbach z nadrukiem wydawnictwa. Naprawdę, nie przesadzam, jedyne kolejki po książki składały się z nastolatek. Widok budujący. Kupują książki, a więc czytają! Książka ma moc je rozweselić, wzbudzić emocje, przejąć. Co więcej, dzięki książce tworzą coś na kształt społeczności, klubu dyskusyjnego, wspólnoty. Kto więc mówi o tym, że młodzi ludzie zamykają się w internetowych przestrzeniach i nie potrafią stworzyć więzi? Że trzeba odchudzić im spis lektur, bo nie nadążają z czytaniem obowiązkowej nudy? Że nie obchodzi ich słowo pisane, bo wolą porozumiewać się emotikonami? Generacja Z ma zupełnie inny pogląd na literaturę i na to, co i jak należy czytać.

Szansa na sukces
Na początek wyjaśnijmy sobie podstawowe terminy. Po pierwsze: pokolenie Z. Należą do nich młodzi ludzie urodzeni po 1995 r., którzy od początku swego życia mieli do czynienia z wirtualnym światem. Internet to ich naturalne środowisko. Po drugie: YA, young adult, „młodzi dorośli” – tak obecnie nazywa się ogromnie popularny dział literatury przeznaczony dla osób od 13. do 16. roku życia. Kiedyś to była po prostu „literatura młodzieżowa”. Po trzecie: Wattpad. To platforma skupiająca osoby piszące i czytające, które tworzą społeczność i coś w rodzaju klubów fanowskich. Publikować może każdy, więc jej twórcy chwalą się, że udało im się zdemokratyzować proces twórczy.
Gdyby Wattpad funkcjonował, gdy byłam nastolatką, być może stałabym się gwiazdą literatury młodzieżowej. Wtedy jednak pierwsze pisarskie kroki wyglądały zupełnie inaczej. Spotykałyśmy się z przyjaciółką w domu i wymyślałyśmy fabułę. Pisałyśmy w zeszycie ręcznie: jeden rozdział ona, następny ja. Kiedy powieść była skończona, udostępniałyśmy ją do czytania w klasie. Fabuła zwykle dotyczyła dziewczyńskich problemów z rodzicami, koleżankami, chłopakami i miłością. Jedna z naszych powieści miała nawet ciekawą formę: te same wydarzenia opisywałyśmy z punktu widzenia różnych bohaterów, zawsze w pierwszej osobie. Nasze powieści krążyły po szkole, a raz nawet jedna z nich została przechwycona przez nauczycielkę i trzeba było odebrać ją w pokoju nauczycielskim. Oczywiście nie byłyśmy podpisane jako autorki, znalazły się bowiem w treści sceny niecenzuralne, więc zeszyt ostatecznie przepadł, bo nikt się do niego nie przyznał. Gdybyśmy miały dostęp do Wattpada, publikowałybyśmy pod pseudonimem, zbudowałyby sobie społeczność także spoza szkoły, miałyby wiernych czytelników, umiejętnie podtrzymywałybyśmy atmosferę napięcia i kto wie, jaka byłaby moja przyszłość.
Trochę żartuję, ale prawda jest taka, że zazdroszczę generacji Z zasięgów i możliwości. Młody człowiek, który swoje marzenie o publikowaniu traktował serio, swoje literackie próby musiał wysyłać do wydawnictw, a potem cierpliwie czekać na odpowiedź. Dopóki nie nabrał dobrego warsztatu, nie miał szans, a i potem reakcja rzadko kiedy bywała pozytywna. Publikowano wybrańców, udane debiuty zdarzały się rzadko, wydanie książki stawiało autora na piedestale. Należał do elity. Jednak papier w erze cyfryzacji stracił na znaczeniu, dla generacji Z jest przeżytkiem, ich życie toczy się gdzie indziej i tak jakby bardziej publicznie. Wychowani przez media społecznościowe nie mają problemu z upublicznianiem swoich myśli i pomysłów, wszak żeby istnieć, potrzebna jest publiczność. Kiedyś pisaliśmy wiersze do szuflady, a dzienniki chowaliśmy głęboko. Lektury pochłanialiśmy w samotności, ciesząc się tymi chwilami sam na sam z książką. Dzisiaj jednym klikiem dzielimy się sobą z całym światem.

YA
Drogę do sukcesu przez Wattpada łatwo prześledzić na przykładzie autorek, po których książki stały te długie kolejki nastolatek. To właśnie tu zaczynały publikować swoje powieściowe próbki Weronika Anna Marczak, ukrywająca się pod pseudonimami „P.S. Heryteria” i „Pizgacz”, Katarzyna Barlińska czy Aleksandra Negrońska. Ta pierwsza jest autorką sagi Rodzina Monet, której pierwszą część udostępniła na Wattpadzie w 2019 r. Była wtedy studentką i potraktowała to jako rozrywkę i odpoczynek od akademickiego pisania. Społeczność czytających budowała także na innych platformach, jak Instagram czy TikTok. Dzisiaj historia osieroconej piętnastoletniej Hailie Monet z Anglii, która musi zamieszkać w luksusowej willi w Pensylwanii razem ze swoimi starszymi braćmi, ma cztery tomy wydane drukiem. Rok temu Marczak została uznana pisarką roku na gali Bestsellery Empiku. W tym roku jej miejsce zajęła Aleksandra Negrońska, autorka romansowych cykli młodzieżowych Students i Friends. Z kolei Katarzyna Barlińska wrzucała na platformę swoją twórczość od  2016 r., a sukces przyniosła jej powieść Start a fire, która w 2022 r. powiększyła się o kolejne części i dziesiątki tysięcy czytelników, a także wersję papierową. Gdy zaczynała swoją karierę, autorka miała zaledwie 21 lat.
Wydawnictwa są bardzo czułe na ruch, który pojawił się na rynku ponad dekadę temu, kiedy to powieści przeznaczone dla młodzieży zaczęły stawać się coraz bardziej popularne. I tak Rodzinę Monet wydaje You&YA należący do Grupy Wydawniczej Muza. Specjalizuje się w literaturze young adult i z pewnością śledzi publikujących na Wattpadzie autorów, wyszukując tych z największą społecznością czytelniczą. Podobnie jak wydawca Barlińskiej, należąca do grupy Helion młodzieżowa odsłona BeYA. Piszą o sobie, że chcą „tworzyć z młodymi czytelnikami społeczność, która kocha książki” i dodają: „BeYA to również wartości wyrażane hasztagami”. Młodzież wie, o co chodzi. Czytanie nigdy nie było dla nich czynnością indywidualną, wymieniają się uwagami na Wattpadzie ze stworzoną wokół książki społecznością i samym autorem. Po rekomendacje sięgają do TikToka. Młodzi autorzy z kolei czują się w tym środowisku jak ryba w wodzie nawet wtedy, gdy ich książki wychodzą drukiem. „P.S. Heryteria”, czyli Barlińska, do każdego tomu dodaje playlistę i słowo od siebie.

Marzenia młodej pisarki
Wattpad chwali się, że z platformy korzysta niemal 100 mln osób z całego świata miesięcznie. Że ma ogromne możliwości, bo współpracuje z globalną siecią firm rozrywki multimedialnej. Jednym słowem, że zasoby Wattpada przeglądają producenci i redaktorzy, więc każdy ma szansę zostać wypatrzony. I że czeka go kariera, kiedy jego opowieść zostanie wydana w druku lub adaptowana na serial. Kuszące, tyle że – jak widać – konkurencja jest ogromna. Na platformie znajduje się wszak kilkaset milionów opowieści napisanych w kilkudziesięciu językach.
Można dyskutować na temat jakości prezentowanych tam dzieł i wszyscy się zgadzają, że w ogromnej większości jest ona marna. Fakt, że niektóre publikowane tam powieści mają miliony odczytań, nie oznacza, że mamy do czynienia z dobrą literaturą – to jest oczywiste. Nic dziwnego, że popularność wattpadowych książek wzbudza kontrowersje i prowokuje dyskusje. Czy powinno nam być wszystko jedno, co czyta młodzież, bo najważniejsze jest, że w ogóle czyta? Czy Rodzina Monet powinna znaleźć się w bibliotece szkolnej? Czy nastolatki stojące w kolejce po kolejne dzieje romansu Victorii i Nathaniela wykreowanych przez Barlińską mają nas cieszyć? I czy to dobry start dla przyszłego rozważnego i mądrego czytelnika?
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki