Zresztą, patrząc pod kątem sprzedaży, jest to zdecydowany lider wśród wszystkich tygodników opinii w Polsce. I tego sukcesu bycia na pierwszym miejscu nie wolno mu odbierać. Ale właśnie dlatego publikacja, która szczerze mówi o problemach wiodącego wydawcy, staje się tym bardziej ciekawa. Oczywiście zakładam, o czym pisze także autor wspomnianego tekstu, że nie tylko „Gość” przeżywa trudne chwile. Z niełatwymi pytaniami mierzy się cała prasa drukowana, której sprzedaż sukcesywnie spada. Bo wbrew pozorom publikacje internetowe wciąż nie zapewniają takiego przychodu, który pozwoliłby na zwykłe przesunięcie treści na wersję elektroniczną. W aktualnych warunkach jakość artykułów i informacji spadłaby wtedy drastycznie. Nie dostarczają też wystarczająco dużych pieniędzy reklamy w internecie, których publikacje właśnie w mediach katolickich bywają ograniczane ze względu na jednoznaczny co do wartości profil pisma.
Dla mnie tak bardzo interesujące w tym artykule nie było więc to, że wszyscy zadajemy sobie pytania o przyszłość naszych marek prasowych. I że pyta o to także „Gość”, który wydawał się takich dylematów nie mieć, choć ta publikacja wyraźnie pokazuje spadki jego sprzedaży w ostatnich latach. Najbardziej zainteresował mnie fakt, że „Gość” zdecydował się o tym otwarcie powiedzieć. I przyznać, że również staje przed poważnymi wyzwaniami.
Stety czy niestety musimy ze sobą jakoś konkurować. Może to i dobrze, bo jest to jakiś bodziec, który mobilizuje nas wszystkich do pracy nad jakością publikowanych materiałów. Dołączam się jednak do ukrytego między wierszami przesłania artykułu. A wydaje mi się, że ono wyraźnie wybrzmiewa prośbą o wzięcie odpowiedzialności za przyszłość mediów katolickich w Polsce. Że bez pomocy czytelników ta walka może się okazać dla nas wszystkich zbyt trudna.