John i Julie Gottman od 30 lat pracują z parami i małżeństwami. W założonym przez nich instytucie zapraszają pary do tzw. Laboratorium Miłości na rozmowę. To pozornie zwykły pokój, ale obie osoby podpięte są do urządzeń mierzących ich puls, a reakcje i mimika pary są nagrywane i obserwowane, wszystko dzieje się za zgodą badanych. John Gottman twierdzi, że dzięki swoim badaniom jest w stanie przewidzieć z 93-procentową pewnością, czy związek przetrwa, czy się rozpadnie. Co zatem odróżnia szczęśliwe pary od nieszczęśliwych?
Zacznij od mapy
Czy wymarzoną wycieczką dla twojego męża jest podróż nad morze, a może woli góry, tylko nie wiesz o tym, bo nie słuchałaś, jak ostatnio o tym wspomniał? Znasz imiona przyjaciółek swojej żony? Wiesz, co teraz ucieszyłoby ukochaną osobę, czy po prostu znowu kupisz skarpetki i czekoladki na kolejne urodziny? Pierwszą z zasad szczęśliwego małżeństwa według Gottmanów jest poznawanie i aktualizowanie swoich map świata. Mapy to wszystko, co nas zajmuje, radości i troski, nasze pasje i zainteresowania. Najprostszym sposobem, aby je poszerzać i uaktualniać, jest słuchanie. Między jednym zadaniem a drugim, ale też uważnie, z wyłączeniem rozpraszaczy naszej uwagi. Bycie tu i teraz, dla tej jednej osoby – jak często doświadczamy słuchania o wysokiej jakości i dajemy je innym? By poznawać drugą osobę, możesz pytać o wszystko: ulubione dania, filmy, radości i stresy, kogo bliska ci osoba podziwia, za co cię docenia, jakie prezenty lubi dostawać. W internecie znajdziesz też aplikację „Card decks”, która zawiera pytania Gottmanów (w języku angielskim). Może ci się wydawać, że wszystko to już wiesz, ale zapewniam, że niejedno pytanie cię zaskoczy. Możesz też zaprosić męża/żonę do wymyślenia własnych pytań i urządzenia miniquizu, jak dobrze się znamy.
Sympatia i podziw dla partnera
To niby oczywiste, ale ile razy w miły sposób odzywamy się do sprzedawczyni w sklepie, a odburkujemy mężowi? Czy przypadkiem nie dostalibyśmy nagany w pracy, gdybyśmy podobnie jak do żony zaczęli mówić do szefa? Dlaczego więc gorzej traktujemy najbliższe osoby? Okazywanie podziwu i radości z powodu tego, co bliska osoba robi, jaka jest, wzmacnia relację. Budujemy w ten sposób emocjonalne konto na trudne czasy, gdy przyjdzie więcej stresów albo kryzys. Docenianie buduje bliskość, wzmacnia i daje poczucie bezpieczeństwa, bo wiemy, że mamy wsparcie w drugiej osobie, a nasze wysiłki są zauważane.
Zwracanie się ku sobie
„Ładna dziś pogoda” – mówi mąż. „Mhm, ładna” – odpowiada żona. To przykład najprostszego zwracania się ku sobie, czyli reagowania na to, co mówi druga osoba. To może być proste chrząknięcie albo bardziej entuzjastyczna reakcja „bardzo ładnie, może masz ochotę na spacer po południu?”. W nagraniach Gottmanów, które analizowałam na etapie szkoleń dla terapeutów, świetnie widać takie właśnie reakcje lub ich brak, gdy obie osoby siedzą z nosem utkwionym w swoim ekranie. Pamiętaj o tym, gdy kolejnym razem zdasz sobie sprawę, że twoja ukochana osoba właśnie coś do ciebie powiedziała.
Naprawianie i reagowanie na naprawy
Czym są naprawy w związku? To może być zwykłe „przepraszam”, ale też przyznawanie racji drugiej osobie (tak trudne czasem, zwłaszcza gdy słyszymy krytykę), docenianie jej zdania lub dobrych intencji. Naprawy szczególnie przydają się w kłótni i po kłótniach, gdy jedna strona pierwsza wyciąga rękę, ale też prosi o przerwę, ściszenie głosu albo pięć minut na dokończenie tego, co właśnie robi, by móc w pełni posłuchać. Naprawy to wszystko, co robimy, by usprawnić komunikację.
Ważny jest też sposób, w jaki mówimy. Te same słowa wypowiedziane w złości tuż przed trzaśnięciem drzwiami są trudniejsze do przyjęcia niż wypowiedziane, kiedy się przytulasz do drugiej osoby i mówisz łagodnie. Na pewno przydaje się tutaj zasada z Listu do Efezjan: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: Niech nad waszym gniewem nie zachodzi słońce” (Ef 4, 26) i krótki kurs komunikacji od papieża Franciszka, który przypomniał z okna papieskiego w Krakowie trzy najważniejsze słowa w małżeństwie „Proszę, przepraszam, dziękuję”.
Jenny Anderson i Paula Szuchman piszą w swojej książce Ekonomia miłości, że 53 proc. par kłóci się, nawet gdy zaczyna się powtarzać, a 34 proc. również gdy już nie pamięta, o co poszło, i gdy wie, że nie ma racji. Jak często upieramy się przy czymś drugorzędnym – np. co zjemy albo którą drogą pojedziemy? Uleganie wpływom partnera przekazuje komunikat „ufam ci i wiem, że chcesz dla nas dobrze”. Warto zastanowić się, w których wojnach naprawdę chcemy wziąć udział i pielęgnować zasadę ks. Jana Kaczkowskiego: „w sprawach zasadniczych – jedność, w drugorzędnych – wolność, a nad wszystkim – miłosierdzie”.
Rozwiązywanie problemów, które da się rozwiązać
Według podejścia Johna i Julie Gottmanów 70 proc. konfliktów w małżeństwie to stałe i nierozwiązywalne problemy, np. jedna osoba potrzebuje większych kontaktów społecznych, inna ładuje swoje baterie w czasie tylko ze sobą.
Niektóre małżeństwa prowadzą tę samą kłótnię latami. Jeśli szybko zapalasz się na dźwięk określonego słowa, zachowanie twojego małżonka albo jakiś gest, to bardzo możliwe, że jest związany z tym kluczowym konfliktem i jakąś ważną potrzebą, która nie jest realizowana. Kłócisz się o bałagan w domu, bo tak naprawdę chodzi ci o docenienie tego, co robisz? A może o teściów, bo nie ustaliliście jeszcze, jakiego wsparcia od nich potrzebujecie? Czasem warto w takich sprawach zasięgnąć pomocy terapeuty czy mediatora rodzinnego. I rozmawiać o nich z najwyższą czułością i dobrocią. Czasem latami. Warto pamiętać też, że konflikty wartości należą do tych trudnych do rozwikłania.
Spotkania rodzinne
W różnych badaniach można natknąć się na obliczenia, że małżeństwa po 10 latach po ślubie rozmawiają ze sobą około dziesięciu minut dziennie. Na wspólnotę są wtedy niewielkie szanse. Mistrzowie związków wiedzą o tym i planują zawczasu spotkania rodzinne. Właściwie to planują dwa rodzaje spotkań. Pierwsze na logistykę i sprawy bieżące. Drugie na spokojny czas dla siebie, czy jeśli ktoś woli, randkę małżeńską. Szkopuł tkwi w tym, że jeśli tego nie zaplanują, to się po prostu nie wydarzy. W naszym zabieganiu trzeba sobie na to wygospodarować czas. Spacer, wspólne gotowanie, ciekawy film, poranne i wieczorne przytulanie – okazji może być wiele!
Tego na pewno nie rób
A co robią nieszczęśliwe pary i czego warto unikać? Gottmanowie nazywają to czterema jeźdźcami apokalipsy związku, czyli zapowiedziami nieszczęścia i rozpadu. Po pierwsze jest to krytyka, czyli wytykanie błędów, mówienie głównie o tym, co druga osoba robi źle. W efekcie czuje się ona niedoceniana w swoich wysiłkach, szczególnie jest to istotne dla osób, dla których ważne są słowa docenienia. Co robić, jeśli mam tendencję do krytyki? Gottmanowie polecają proporcję 1:5 – na każdą negatywną uwagę powiedzieć pięć pozytywnych.
Drugim i najgroźniejszym zwiastunem nieszczęśliwego związku jest pogarda. Może ona wystąpić w formie ironicznych uwag pod adresem bliskiej osoby albo jako brak szacunku, sarkazm, wyśmiewanie drugiej osoby też w rozmowach z innymi. Jak jej unikać? Mówić jak najczęściej wprost, asertywnie i z szacunkiem zamiast używania „słownej agresji” i złośliwości. Nie obmawiać też ukochanej osoby za plecami, starać się mówić o niej dobrze. Jeśli kusi cię obmawianie, to pomyśl, co powiedziałaby twoja ukochana/ukochany, gdyby wszystko słyszał/-a, siedząc obok.
Trzeci zwiastun to postawa obronna, gdy np. słyszysz: „Nie wyrzuciłeś śmieci”, odpowiadasz „A ty nie zmyłaś naczyń”, czyli jeśli daną uwagę słyszysz jako atak, też atakujesz. Często dzieje się tak w odpowiedzi na wcześniejszą krytykę, ale zawsze możemy przerwać błędne koło. Jak unikać postawy obronnej? Wziąć odpowiedzialność i skupić się na rozwiązaniu problemu („masz rację, wyrzucę dziś”). Warto też przyjrzeć się temu, jak krytykujemy, i robić to z szacunkiem („Czy mógłbyś wynieść śmieci? Dziś twoja kolej” zamiast „Nie można na ciebie liczyć!”).
Ostatni zwiastun to obojętność, może wystąpić w postaci krótkiego focha, ale jeśli to nasz jedyny sposób na rozwiązywanie problemów, to z czasem może pojawić się dłuższe wycofanie z sytuacji i milczenie. Możemy się też zasłaniać brakiem czasu i uciekać przed trudnymi rozmowami i emocjami. To nieprzypadkowo ostatni element, bo często zdarza się na końcu, gdy nie chce nam się rozmawiać, a nawet krytykować drugiej strony ani bronić się, po prostu się zamykamy. Jak się przed tym bronić? Nie chodzić spać pogniewanym i jak najszybciej porozmawiać tak jak mistrzowie.