Logo Przewdonik Katolicki

Życie bez planu – czy to ma sens?

Bogna Białecka, psycholog
fot. Antonio Rodriguez/Adobe Stock

Cel bez planu to tylko pobożne życzenie. A jednak wielu ludzi nie tworzy żadnych planów. Dlaczego? I jak nauczyć się skutecznie planować? Oto kilka prostych sposobów, które można od ręki wcielić w życie.

Niektórzy mówią, że żal im tracić czas na planowanie, inni twierdzą, że nie potrzebują planu, bo kierują się intuicją lub natchnieniem Ducha Świętego. Część widzi w planowaniu sztukę dla sztuki, która nie przekłada się na konkretne osiągnięcia. Brak planowania może być też wyrazem czegoś groźniejszego – wyuczonej bezradności. Gdy człowiek przez długi czas doświadcza nieprzyjemnych sytuacji, których nie da się uniknąć, przed którymi nie ma ucieczki, traci nadzieję na możliwość zmiany życia na lepsze. Stan ten szczególnie mocno utrwala się w sytuacji, gdy nie wiadomo, co przyniesie najbliższa przyszłość, w perspektywie nawet kilku tygodniu. Człowiek przestaje tworzyć plany, bo ma poczucie, że sytuacja zewnętrzna i tak może je lada dzień pokrzyżować. Jego życie sprowadza się do reagowania na aktualną sytuację, na przetrwanie. Jednak to nie wszystko. Konsekwencją długoterminową jest apatia i pogłębiająca się niezdolność nawet do konstruktywnego reagowania na aktualne wymagania zewnętrzne.
 
Plan to zdrowie
Właśnie dlatego umiejętność tworzenia i realizowania dobrych planów jest tak ważna. Dzięki temu zachowujemy zdrowie psychiczne, nawet w trudnej sytuacji. Jednak osoba, która zdecydowała się na wprowadzenie w swoje życie planowania, od początku może napotkać trudności. Praktycznie wszystkie modele pozwalające na osiąganie imponujących pozytywnych zmian w życiu człowieka wymagają ogromnego nakładu pracy. Właściwie wszędzie zaczyna się od nakazu zrobienia generalnych porządków, a to może przytłaczać. Czy istnieją zatem proste pomysły, które możemy wprowadzić od ręki w swoje życie, tak by bardziej je uporządkować, lepiej zaplanować, które jednak nie wymagają włożenia ogromnego wysiłku zaraz na starcie? Postanowiłam je zebrać, bo – owszem, trochę tego jest.
 
Wybierz ambitny, jednak możliwy do realizacji cel
To oczywiste, że aby stworzyć plan, musimy wiedzieć, co chcemy osiągnąć. Cel musi być na tyle konkretny, żeby motywował i pobudzał wyobraźnię, a jednocześnie na tyle ogólny, by dało się go zrealizować różnymi środkami. Cel: „Chcę, by moja rodzina była szczęśliwa” jest zbyt abstrakcyjny, cel: „Chcę, byśmy pojechali na wakacje na Seszele” zbyt szczegółowy. Gdzieś pośrodku będzie cel: „Chcę pojechać z rodziną w czasie urlopu w takie miejsce i w takie warunki, żebyśmy prawdziwie zrelaksowali się, a jednocześnie mogli cieszyć swoim towarzystwem”.
Ten środkowy stopień uszczegółowienia jest o tyle ważny, że otwiera możliwość różnych sposobów realizacji, jednak pobudzając wyobraźnię i kreatywność.
Inne podejście do wyznaczenia celu to przyjrzenie się różnym obszarom swojego życia, zauważenie, gdzie jest dobrze, gdzie mogłoby być lepiej. Patrząc całościowo, możemy znaleźć taki obszar, gdzie możliwa jest zmiana na lepsze, niezależnie od okoliczności zewnętrznych. Służyć temu może np. koło życia. Jest to wykres obejmujący trzy główne obszary życia – relacje z ludźmi, zdrowie i bezpieczeństwo oraz rozwój. Każdy z tych obszarów jest podzielony na mniejsze.
Oceny aktualnego stanu dokonujemy intuicyjnie, kolorując poszczególne obszary – traktując je jako skalę 0–10, z zerem w środku koła. Na ile jesteś zadowolony z przyjaźni: czy masz przyjaciół, pielęgnujesz relacje z nimi? Jeśli jest źle, zostawiasz ten obszar pusty, ewentualnie kolorujesz pierwszy kawałek koła, przy samym środku. Jeżeli jest idealnie – kolorujesz cały ten obszar aż do zewnętrznej krawędzi koła.
Koło życia jest wykorzystywane w wielu wersjach na całym świecie, załączam wersję uproszczoną, tak by było łatwo się w niej zorientować.
Po wypełnieniu „koła życia” decydujemy, w jakim obszarze chcemy coś zmienić na lepsze (to wcale nie musi być najbardziej zaniedbana część życia) i tworzymy cel związany właśnie z nim. Ważne: nie starajmy się planować wszystkiego. Jeden, dwa, maksymalnie trzy ważne cele naraz, nie więcej.
 
Jak się zabrać do realizacji celu?

Można zacząć od końca. Polecam prostą technikę drabiny. Potrzebna jest duża kartka, na której rysujemy drabinę. U samej góry drabiny opisujemy stan docelowy (na przykład rodzinę wygrzewającą się w słoneczku na leżaczkach znajdujących sie przy wodzie z chłodnymi napojami pod ręką). Potem schodzimy szczebel w dół – co ważnego musi się zadziać bezpośrednio przed tym? Musimy się znaleźć w hotelu, gdzie takie rzeczy są dostępne: basen lub plaża, leżaczki, obsługa. Szczebel niżej – dojazd… I tak dalej. Aż dojdziemy do „dzisiaj”: co dziś trzeba zrobić, by ten plan się ziścił?
Inna prosta metoda to: zacznij od pierwszego najmniejszego kroku. Zastanów się, czy jest coś, co możesz zrobić od ręki, dziś, co przybliży cię do realizacji planu? W przypadku planu wakacyjnego może być to rozmowa z każdym z członków rodziny, jak wyobraża sobie idealne wakacje z rodziną. Albo na przykład telefon do kilku znajomych z pytaniem o polecenie jakiegoś miejsca. Ten sposób jest dobry, gdy generalnie czujemy się przytłoczeni i mamy trudność nawet w stworzeniu planu realizacji celu. Po prostu zrób pierwszy krok, a to podsunie ci pomysły, co dalej zaplanować.
Oczywiście muszą pojawić się też w planie konkretne daty (np. w kalendarzu), ale wbrew pozorom to planowanie kluczowych punktów – co ma być zrobione do kiedy – wcale nie musi być czasochłonne. Ważne, by się tego trzymać.
Jeśli ktoś jest na serio zainteresowany tworzeniem świetnych planów, bardzo polecam książkę Getting Things Done, czyli sztuka bezstresowej efektywności Davida Allena (dostępna po polsku). Niezależnie od tego, czy ktoś sięgnie po tę książkę, czy nie – zawarta jest tam jedna rada uniwersalna, trick pozwalający na zapanowanie nad chaosem dnia codziennego, a zarazem przydatny w planowaniu. „Jeśli masz do zrobienia coś, co zajmie ci mniej niż pięć minut, zrób to od ręki”. Takim czymś może być np. pokolorowanie załączonego do artykułu koła życia.
 
Ułatw sobie planowanie

Warto wyrobić w sobie nawyk planowania, takiego krótkoterminowego, na dzień. Na przykład codziennie rano stworzyć (niedługą) listę rzeczy do zrobienia, wygospodarowując codziennie trochę czasu na zrobienie czegoś zbliżającego do wielkiego celu.
Porzucając już temat wakacji, powiedzmy, że ktoś wyznaczył sobie cel rozwoju duchowego, tak by dążyć do świętości. Co może dziś zrobić, co go zbliży do tego celu? Może poczytać książkę religijną. Może pójść na Mszę św. lub nabożeństwo. Może zaplanować dobry uczynek.
Kiedy należy tworzyć taki plan na dzień? Są dwie szkoły: jedna mówi, że powinna być to ostatnia rzecz przed zaśnięciem. Zaleta tego podejścia – nie budzimy się w nocy z niepokoju z listą rzeczy do zrobienia w głowie, wada – wiele osób wieczorem już nie ma siły na planowanie. Druga szkoła: robić to od razu rano. Zaleta – większość osób potrafi się wtedy lepiej skupić. Wada – może się okazać, że powinniśmy byli wcześniej coś przygotować, by zrobić zaplanowaną rzecz, a jest już za późno.
Ułatwić sobie to można, na przykład trzymając tuż koło łóżka kalendarz i długopis, tak by pierwsza rzecz, po którą sięgniemy po obudzeniu, była planerem.
 Jeszcze jedna sprawa, która bardzo ułatwia dobre planowanie i realizację tych planów, to przekonanie otoczenia do włączenia się w nasze plany (ewentualnie poszukanie sprzymierzeńców w dalszym otoczeniu). Jeżeli jesteś jedyną osobą w rodzinie, której zależy na superrodzinnych wakacjach, to masz słabe szanse na realizację planu. Jeśli wszystkim zależy – będą ci w tym pomagać, dopingować w trudnych chwilach. Dziecko nie chce się włączyć w wakacyjne plany, nie czuje tego? Może dogadanie się z rodzicami jego przyjaciółki/przyjaciela i zaproponowanie wspólnego wyjazdu sprawi, że dziecko też poczuje, że to jego cel?
Wsparcie innych jest niezwykle ważne. Na przykład badania prof. Nicholasa Christakisa (wydana po polsku książka W sieci) pokazały, że aby zacząć regularnie ćwiczyć fizycznie, warto znaleźć kogoś, z kim będzie się razem ćwiczyć – w ten sposób dopingujemy się nawzajem. Tak samo jest z realizacją planów – sami, wbrew naszemu otoczeniu, niewiele zmienimy, inni ludzie muszą podzielać z nami dany cel.
 
Świętuj zwycięstwa, akceptuj porażki
Warto wyrobić w sobie „sportowego ducha” – w tym sensie, by do porażki podchodzić ze spokojem: coś nie wyszło – wstań, otrzep się i dalej, do przodu. Gdy coś nie wyjdzie, zamiast dręczyć się niepowodzeniem, lepiej zobaczyć, czego nauczyliśmy się na przyszłość, czego lepiej unikać, co zrobić lepiej.
Z kolei sukcesy warto świętować. Cieszyć się osiąganiem celu czy sukcesów w postępie ku celowi. Jest to dlatego ważne, że wiele osób ma tendencję, by umniejszać sukces, bagatelizować go, tym samym podcinając sobie skrzydła. Świętować możemy na różne sposoby – zrobić sobie „tryumfalny” podwieczorek, pogratulować wszystkim, dzięki którym dany etap planu został zrealizowany. Ważne jest, by świętowanie przyniosło radość, przyjemność, satysfakcję z wykonanego zadania.
Co możemy zyskać, tworząc i wykonując takie ambitne, ale realistyczne plany? Poczucie większej kontroli nad swoim życiem, niezależnie od okoliczności zewnętrznych, poczucie sensu, a zarazem wewnętrzną wolność. Nie wspominając już o tak przyziemnej korzyści, jak osiągnięcie zamierzonego celu. Pamiętajmy, że dzięki planom pobożne życzenia zmieniają się w rzeczywistość.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki