Logo Przewdonik Katolicki

Jest ogień!

Szymon Bojdo
To niezwykłe przedstawienie zesłania Ducha Świętego (gr. Pentikostí) znajdziemy w Psałterzu Ingeborgi, XII-wiecznym dziele należącym do żony króla Francji Filipa II. fot. PHAS/Getty Images

By wyrazić moc Ducha Świętego, chrześcijaństwo posługuje się symboliką ognia. To nie tylko fascynacja i przejęcie kultu jednego z żywiołów – to dopiero początek odkrywania Tajemnicy.

Gdy byłem małym chłopcem, zmarł ojciec mojego taty – dziadek Cyprian. Pogrzeb tego pobożnego człowieka, opiekującego się kościołem w małym miasteczku na Dolnym Śląsku, miał uroczystą oprawę. Mnie wyznaczono recytację pewnego wiersza, którego z pewnością wtedy nie zrozumiałem, a teraz wrócił on do mnie ze zdwojoną siłą:

Tyś nie jest już płomieniem, co przepala
Wątłe listowie moje nagłym ogniem.
Już nie zamieniasz mnie – twardy podpalacz –
W płonącą Twoim płomieniem pochodnię.

Poddany Twemu ogniowi jak trawa
Sypałem się iskrami i popiołem.
Lecz dziś jest tylko światło, gdy Twe prawa
Wyznałem i ukląkłem przed aniołem.
 
Dzień każdy ciąży mi jak twarde miechy,
Które – robotnik – dźwigam do Twych młynów.
Skoro kazałeś – dźwigam. Bez uśmiechu.
Lecz także łzy z mych źrenic już nie płyną.

A jeślibyś tak chciał, niech zaraz śmierć
Uniesie mnie, gdy śmierci mojej trzeba.
I jeślibyś tak chciał, niech Twoja pięść
Nagle zgruchocze mnie, bijąca z nieba.

Jeśli tak chcesz – nie bacz, że ręce drżą
– Pokrzyżuj plany moje i zamiary
Podpal nad czołem moim cichy dom.
A bruk pod stopą zamień na moczary.

Ja tylko czuję: nie ma już płomieni.
Tak napełniłeś mnie Twoim pokojem.
I jestem jak szkło, w którym się mieni
Wysokie światło Twoje!

To utwór Wojciecha Bąka, wielkopolskiego poety żyjącego w I połowie XX w., postaci dosyć tragicznej, jednakowoż błyskotliwego poety religijnego, próbującego językiem sztuki wyrazić swoją wiarę i wątpliwości z nią związane. Czytałem go zazwyczaj jako gorzką refleksję o trudnościach życia, przeciwnościach, z którymi trzeba mierzyć się każdego dnia, o ufności ponad wszystko. Tym razem jednak patrzę na niego poprzez symbol ognia, który nie jest tu tylko ozdobną figurą.
Na różnych etapach życia możemy zapalać się do różnorakich idei, często różne młodzieńcze fascynacje nazywa się słomianym zapałem. Tutaj osoba mówiąca postrzega ogień jako coś, co wątłe i niedoskonałe w nim spala, a to, co miało płonąć jak pochodnia – podpala. Każdy płomień ma swoją siłę spalania, swój cel – ograniczony ilością tlenu i gazów, które go podsycają – raz sypie on iskrami, to znowu jest tylko światłem, podtrzymywanym lekkimi podmuchami. Przyjść może też taki czas, gdy z miechem pod pachą, a więc urządzeniem do rozniecania ognia, szukać będzie trzeba jego źródła, wtedy pozostaje tylko nadzieja na ogień, który na nowo zapłonie. I wreszcie – tak jak wspomniałem – trzeba mieć w sobie wiele ufności, by spłonęły nasze bezpieczne plany na cichy dom, a droga nie stała się tak pewna, jak sobie wyobrażamy. Ciekawy jest wątek z ostatniej zwrotki – podmiot liryczny zauważa swoją niezwykłą przemianę: nie czuje już płomieni, a pokój. Pokój szklanego naczynia, które odbija refleksy światła. By jednak szkło stało się szkłem, specjalnie przygotowany kwarcowy piasek musi być wytopiony w piecu, w wysokiej temperaturze, musi być poddany twórczej mocy ognia.
Tym ogniem jest Duch Święty. On w tajemniczy i niezwykły sposób, z naszych niedoskonałych zasobów potrafi wydobyć to, co piękne, co prawdziwe i co dobre. To Jego jak ogień Chrystus chciał rzucić na ziemię i pragnął, by zapłonął (por. Łk 12, 49). Żywioł ten, który od zarania dziejów wzbudzał strach, bo nieokiełznany doprowadzał do zniszczeń, budził i budzi powszechną fascynację, widowiskowym tańcem płomieni, ciepłem i światłem, którego możemy doświadczać, przebywając w jego pobliżu.

2 To „ogniowe” kojarzenie Ducha Świętego podpowiada nam sam tekst biblijny – nie tylko w zapowiedziach Starego Testamentu, gdy Bóg pojawiał się jako płonący krzew czy słup ognia, w samym momencie dosłownego przyjścia do człowieka, jego zesłania w Wieczerniku, widziany jest on jako ogień. Czytamy to w drugim rozdziale Dziejów Apostolskich: „Nagle rozległ się szum z nieba, jakby gwałtowne uderzenie wiejącego wiatru. Zobaczyli też języki podobne do ognia. Rozdzielały się one i na każdym z nich spoczął jeden” (Dz 2, 2–3). Ciekawa jest tutaj ta kolejność – w rzeczywistości mierzonej fizyką to światło byłoby widoczne najpierw, a następnie słyszany byłby szum. Światło jest przecież szybsze od dźwięku. Sprawa wydaje się jednak także do wytłumaczenia – by zapłonął ogień, potrzebny jest tlen. Tlen Bożej miłości wypełnia już Wieczernik, teraz tylko nadchodzi Duch Święty, ten którego zapłon wznieci pożar, zapali ogień, który w postaci Kościoła niesiony będzie przez pokolenia aż do naszych czasów.
Przez wieki scena ta wyrażana jest w malarstwie mniej więcej tak samo. W centralnym miejscu obrazu znajduje się Maryja, a wokół niej uczniowie. Spójrzmy na przykład na obraz El Greca – ten bardzo dynamiczny, przesycony wręcz barwami. Postacie, jak to u El Greca, są wydłużone, na blade (z wcześniejszego strachu?) twarze uczniów pada światło z góry. Wszyscy są zaskoczeni, poza Matką Bożą – ona składa ręce do modlitwy, wie, jak „odnaleźć się” w sytuacji, bo to dla niej drugie, po zwiastowaniu, spotkanie z mocą Ducha Świętego. My sami możemy nie wiedzieć, co zrobić w tej sytuacji – czy to jakaś intymna scena, do której nie mamy wstępu? Powinniśmy uciekać? Przyglądamy się twarzom i natrafiamy na tę drugą z lewej. Ona patrzy na nas i jakby zaprasza, by zbliżyć się i dołączyć, by samemu przyjąć nad swą głowę język ognia. Gdy dobrze się przyjrzymy, on też trafił tam z innej epoki. Przecież to sam El Greco! Tak artysta wyraził prawdę, że zesłanie, to zapłonięcie Bożym ogniem, jest czymś ponadczasowym. Przekazujemy go jak olimpijską sztafetę, ale zawsze jest to ogień świeży, moc, która zstępuje na nowo na nowe rzesze wierzących.
Jest jedno przedstawienie zesłania Ducha Świętego, które jest bardzo oryginalne. To fragment jakiegoś zdobionego kodeksu z XII w. Jego autor musiał mieć bogatą wyobraźnię, może wręcz futurologiczną, bo języki ognia, wychodzące z dziobu symbolizującej Ducha Świętego synogarlicy, przypominają jakby wiązki laserowe. Co najistotniejsze w tym przedstawieniu – jest to jeden płomień, który jakby rozgałęzia się na wszystkich uczestników zesłania. Ta symetryczna, idealna harmonia, wyrażona równo rozprowadzonym płomieniem budzi tęsknotę za jednością Kościoła, za pokojem, który właśnie Duch Święty przynosi. Na obrazie nie wszystkich apostołów widzimy dokładnie. Niektórych nawet nie bylibyśmy w stanie rozpoznać. Każdy jednak dotknięty jest językiem Bożego płomienia, czyż nie warto by pamiętać o tym, dążąc do jedności w naszym Kościele, mimo podziałów wynikających z różnych zewnętrznych czy społecznych uwarunkowań?

3 Ogień sobótkowy, ale rozpalany w uroczystość Zielonych Świątek, jak brzmi ludowa nazwa uroczystości Zesłania Ducha Świętego, rozpalany był głównie na południu Polski. Po dziś dzień w niektórych miejscowościach rozpala się go, wierząc, że będzie chronić przed złem. Możemy powiedzieć wprost, że dobrze by wiara ta wynikała z przekonania, że to Duch Święty, jak śpiewamy dziś w Sekwencji: nagina, co jest harde, rozgrzewa serca twarde i prowadzi zabłąkane. Nie mogę jednak na koniec nie wspomnieć o jeszcze jednym toposie kultury, związanym z ogniem – o mitycznej historii Prometeusza. Ten podstępem skradł z Olimpu ogień dla ludzi, prowadząc ich do samych nieszczęść – gniew bogów odbił się wkrótce na ich i tak niedoskonałych ciałach i duszach – podstępem poprzez Pandorę przekazali oni ludziom puszkę ze wszystkimi nieszczęściami, które przez ciekawość wypuścili pośród siebie. Jakże to zupełnie odwrotna sytuacja, do tego, co robi Duch Święty, który, znów powołując się na Sekwencję – spuszcza, zsyła wzięty z niebios strumień swojego światła. A wraz z nim liczne dary, to, co buduje człowieka. Ognia nie da się dotknąć, to on stawia granice, których nie możemy przekroczyć, by się nie poparzyć. Jednak trzymając się jego warunków, możemy się ogrzać, trwać w światłości, poczuciu bezpieczeństwa. Możemy przez Ducha Świętego odbijać refleks światła wieczności.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki