Monika Białkowska: Wyczytałam niedawno taką historię. Oto pewien człowiek – który podpisał się imieniem i nazwiskiem, to nie jest jakaś opowieść zmyślona – opowiada, że przyjechał do Polski na uroczystość Pierwszej Komunii swojej siostrzenicy. „Tydzień przed tą uroczystością napisałem e-mail do proboszcza, by go pozdrowić i powiadomić o tym, że jestem duchownym anglikańskim i będę w jego kościele na tej uroczystości. Nie odpisał. Przed samą Mszą podszedłem do niego pod ołtarz ubrany w garnitur i koloratkę. Całkowicie mnie zignorował i odszedł ode mnie bez słowa. Jednym z czytań w czasie tej Mszy był Pierwszy List św. Jana: «Kto nie miłuje, nie zna Boga»”. My tu mamy rozmawiać o tym, że Kościół jest „jeden”. I wiem, co to znaczy, wiem, że nie można tego rozumieć jako odwracania się do innych plecami czy jakiejś własnej, pysznej wyjątkowości – ale trochę mi ręce czasem opadają. Bo takie myślenie, jak widać, wciąż ma się dobrze…
Ks. Henryk Seweryniak: Tymczasem podział uczniów Chrystusa to jest jedna z najboleśniejszych kwestii, z jaką mamy do czynienia w Kościele na przestrzeni wieków. I musimy pamiętać, że choć poszczególne społeczności odłączały się kolejno od pełnej wspólnoty, to nie działo się to bez winy ludzi z jednej i drugiej strony.
MB: Na pewno winni temu podziałowi nie są ci, którzy w XXI wieku urodzili się jako ewangelicy czy anglikanie. To jest ich wiara od zawsze, to jest wiara ich przodków, w tej wierze zostali ochrzczeni w imię Jezusa i w niej wychowani. I nie jest żadną naszą osobistą zasługą, że ochrzczeni zostaliśmy właśnie w Kościele rzymskokatolickim. Nie ma tu więc powodów ani do chluby, ani do wstydu. Jest świadomość podziału, która boleć musi wszystkich jednakowo.
HS: I wszystkich jednakowo dotyczy zadanie ekumenii, to znaczy poszukiwania czy odkrywania tej jedności, która jest, a której na zewnątrz nie widzimy i nie możemy przeżywać. Po pierwsze, trzeba we wszystkich chrześcijanach, żyjących w innych wspólnotach, widzieć naszych braci w Jezusie. Nikomu z nich nie wolno odmawiać prawa do nazywania się chrześcijaninem, jeśli tylko w imię Jezusa przyjął chrzest.
MB: W innych dostrzec braci – ale też w innych wspólnotach mamy obowiązek dostrzegać wartość…
HS: To jest drugie zadanie: doceniać, że w nich również są tak zwane pierwiastki uświęcenia i prawdy. Uważamy, że takimi pierwiastkami jest spisane słowo Boże, życie łaski, dary Ducha Świętego. Oni również mają do tego dostęp i Bóg przez te elementy działa i prowadzi ich do świętości.
MB: Nie odwrócił się od nich. Nie karze ich. Jest przy nich i chce ich zbawiać w ten właśnie sposób. Przez te elementy, które w ich wspólnotach są dostępne. Można powiedzieć, że Bóg robi, co może, tymi narzędziami, które w konkretnej wspólnocie ma do dyspozycji.
HS: I dlatego mamy i trzecie zadanie: troskę o zachowanie tej jedności, która już istnieje i o przywrócenie tej jedności, która jest utracona albo zagubiona. Mamy się o to modlić i mamy nad tym pracować. To nie jest tylko nasza dobra wola, ale wręcz chrześcijański obowiązek, żeby – jak czytamy w Katechizmie – „strzec, umacniać i doskonalić jedność, której Chrystus pragnie dla nas”.
MB: Jedność, której pragnie Jezus: to są ważne słowa. Nam się może wydawać, że kiedy mówimy, że wierzymy w „jeden Kościół”, to wyznajemy, że ten jedyny to jest nasz, rzymskokatolicki. Tylko wiary w istnienie tego Kościoła nie musielibyśmy wyznawać, to widzimy gołym okiem. Ten „jeden Kościół”, który jest przedmiotem naszej wiary – ta jedność – jest niewidzialna. Jest w pragnieniu Chrystusa i w Jego zamyśle. I wierzymy, że ona trwa, mimo naszych ziemskich podziałów. Wierzymy, że w Jezusie już jesteśmy jedno. Jakby On mówił: – OK, nie wyszło wam, dwa tysiące lat, cały świat, jesteście tylko ludźmi. Między ludźmi zdarzają się spory i różnice zdań, wy pokłóciliście się niejeden raz. Ale we Mnie, w Moich oczach, nadal jesteście tak samo moimi uczniami. Jesteście jednym Kościołem, bo jesteście Moim Kościołem.
HS: On takiego Kościoła chce. Bardzo. Zauważ, że św. Jan w swojej Ewangelii w całym rozdziale siedemnastym przytacza wielką modlitwę Chrystusa właśnie o jedność! „Nie tylko za nimi proszę, ale i za tymi, którzy dzięki ich słowu będą wierzyć we Mnie; aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał. I także chwałę, którą Mi dałeś, przekazałem im, aby stanowili jedno, tak jak My jedno stanowimy. Ja w nich, a Ty we Mnie! Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty Mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak Mnie umiłowałeś”. Zobacz, jakie to było dla niego ważne! Jeśli Chrystus jest jeden, to jedno tylko jest jego Ciało.
MB: Nawet jeśli poszczególne członki nie wiedzą o sobie albo są ze sobą w konflikcie.
HS: To dobra metafora. Jeśli członki są ze sobą w konflikcie, ciało nie przestaje być całością, choć jest to bolesne dla każdego z członków i dla całości, również dla samego Chrystusa. Ale Kościół jest jeden również ze względu na swoją duszę, na Ducha Świętego, który napełnia Kościół i nim kieruje.
MB: I wieje, kędy chce, więc jak możemy odebrać Mu prawo dawania swoich łask również innym ochrzczonym w Jezusie?
HS: Musimy jednak pamiętać przy tym, że ta jedność łączy się z pewnymi widzialnymi znakami, więzami. To jest wspólne wyznanie wiary, przekazanej nam od apostołów. To jest wspólne celebrowanie sakramentów. To jest sukcesja apostolska, czyli obecność we wspólnocie biskupa z ważnymi święceniami, przekazywanymi również od apostołów. To jest Piotr, stróż komunii Kościołów (o tym pięknym terminie i samej funkcji chyba za mało rozmawialiśmy). Różnie te elementy wyglądać będą w innych wspólnotach – czasem łączyć nas będzie tylko jeden, z innymi trochę więcej. Uznajemy przy tym, że pełnia, czyli wszystkie te znaki, jest „w pełni”obecna tylko w Kościele katolickim: i wyznanie wiary, i sakramenty, i sukcesja, i Piotr. I że Bóg ma tu wszystkie środki do zbawienia, którymi się może posługiwać. Ale i inne Kościoły, które mają sukcesję apostolską i ważną Eucharystię, a więc przede wszystkim wschodnie Kościoły prawosławne, są „prawdziwymi Kościołami partykularnymi”, czyli na określonym terenie – bez kwestionowania tego, że jest w nich pełnia Kościoła Chrystusowego.
MB: Dla mnie najważniejsze jest chyba to, że wiara w „jeden Kościół” jest naprawdę wyznaniem wiary, a nie stwierdzeniem własnej racji. Wierzymy, że w oczach Jezusa jest jeden. I nie mamy moralnego prawa do odrzucania kogokolwiek, kto w Chrystusa wierzy i w Nim został ochrzczony. Nie możemy mu powiedzieć, że nie jest chrześcijaninem albo że jest nim w „gorszy” sposób. Bo w oczach Jezusa jesteśmy tak samo Jego uczniami. A to, że akurat w Kościele katolickim ma On wszystkie narzędzia, żeby na wszystkie możliwe sposoby obdarzać nas łaską – to doprawdy nie jest nasza zasługa… I to może być tylko powód do wdzięczności wobec Boga i troski o braci chrześcijan, a nie do jakiejkolwiek wyższości.