Konflikt palestyńsko-izraelski wszedł w ostatnich dniach w kolejną już, patrząc z perspektywy lat, krwawą fazę, w której oczywiście przede wszystkim cierpią bezbronni cywile z obu stron. Na Izrael wystrzeliwane są bowiem setki pocisków rakietowych, a w odpowiedzi Izraelskie Siły Obronne (IDF) przeprowadzają uderzenia na poszczególne osoby oraz obiekty związane z Hamasem i Palestyńskim Islamskim Dżihadem. Zaś za każdym razem na linii umownego frontu naturalnie znajdują się osoby postronne oraz obiekty, które są równie istotne dla codziennego życia obu społeczności.
Ofiary postronne mile widziane
Można jednak zgodzić się ze stroną izraelską, gdy wskazuje na dwa aspekty. Pierwszy dotyczy celów ataków rakietowych Hamasu oraz mu podobnych, a drugi odnosi się do miejsc lokowania zasobów rakietowych i miejsc ich odpalania. Specyfika używanych przez terrorystów pocisków naturalnie dedykuje je do prowadzenia uderzeń w rozległe cele, gdyż nie mają one szans na precyzyjne trafianie chociażby obiektów wojskowych. Stąd też dostrzegamy masowe ostrzały miast izraelskich, będących skupiskami ludności cywilnej. Hamas i Palestyński Islamski Dżihad nie rozróżnia celów wojskowych i cywilnych, nawet nie starając się wskazywać na tego rodzaju problematykę. Co więcej, Strefa Gazy ze swoją zwartą zabudową i wysokim zaludnieniem powoduje, iż masowe odpalanie pocisków rakietowych odbywa się z rejonów zamieszkanych przez cywili.
Jest to oczywiście na rękę Hamasowi i innym organizacjom terrorystycznym, gdyż wiedzą, że ogranicza to zdolność reakcji strony izraelskiej. Trzeba bowiem pamiętać, iż nad Strefą Gazy pełną dominację w powietrzu ma izraelskie lotnictwo. Stąd też samoloty bojowe oraz coraz częściej bezzałogowe statki powietrzne (popularne drony) dostarczają bieżącego obrazu w zakresie manewrów baterii rakiet. Jednakże samo namierzenie nie powoduje automatycznego uderzenia, gdyż za każdym razem izraelscy dowódcy szczebla operacyjnego i taktycznego muszą konsultować się z doradcami od komunikacji strategicznej, w sferze możliwości wystąpienia ofiar wśród palestyńskiej ludności. Ofiary postronne to wręcz klasyczny element działań informacyjnych Hamasu, mających ukazać światowej opinii publicznej nieproporcjonalność w uderzeniach Izraela.
Co ciekawe, w ostatnim czasie przedstawiciele IDF wielokrotnie zauważali już, iż zupełnie pomijane są efekty coraz częstszych upadków samych rakiet Hamasu jeszcze na obszarze samej Strefy Gazy. Albowiem dane wywiadowcze mają sugerować, iż obecna fala ostrzału rakietowego to rzeczywiście silniejsze głowice bojowe i większy zasięg rakiet, ale jednocześnie niespotykany procent zawodności pocisków zgromadzonych przez terrorystów.
Technika w służbie Izraela
Jeśli już mowa o technologii, to ponownym umownym bohaterem (i chyba na większą ogólnoświatową skalę, niż to miało miejsce w przeszłości) jest system przeciwrakietowy Iron Dome (Żelazna Kopuła). Już chyba mało kto jest w stanie zaprzeczyć, że bez jego opracowania i wdrożenia na masową skalę, sytuacja Izraela byłaby dziś o wiele bardziej skomplikowana. Przede wszystkim dlatego, że nawet pierwsza salwa rakiet uderzających w cele w Izraelu takie jak Tel Awiw wymusiłaby ewidentnie pełną lądową inwazję Strefy Gazy i gwałtowną eskalację oraz straty po obu stronach. Dziś system pozwala na skuteczne rażenie nawet ponad 90 proc. rakiet oraz np. amunicji krążącej zmierzającej w cele chronione. Izraelczycy mają tym samym większą swobodę w przygotowywaniu swojej kontrakcji. Ta jest bowiem czymś naturalnym, gdyż nawet jeśli straty ludzkie i materialne są niskie w porównaniu do ilości rakiet wystrzeliwanych w Izrael, to na Bliskim Wschodzie każda akcja tradycyjnie musi się spotkać z reakcją.
Izraelczycy już teraz dokonali wysoce spektakularnego uderzenia na Hamas, którego skutki mogą być w perspektywie czasu odczuwalne przez wspomnianą organizację terrorystyczną. Zbombardowane zostały bowiem olbrzymie kompleksy podziemne zwane potocznie Metrem. Ich budowa oraz późniejsze wykorzystywanie miało dać Hamasowi zdolności do ochrony własnych zasobów wojskowych, a jednocześnie usprawnić reakcję na możliwą inwazję lądową Strefy Gazy. Jednak strona izraelska miała sprowokować Hamas do ukrycia się w tunelach, pozorując uderzenie lądowe. Po czym, bez spodziewanej operacji komponentu lądowego, doszło do zmasowanego bombardowania z użyciem ładunków zdolnych do penetracji podziemnej architektury. W tym przypadku, co naturalne w takich sytuacjach, terroryści nie są skłonni do dzielenia się danymi o własnych stratach. Nie mówiąc już o ukazaniu swojej słabości względem przewagi wywiadowczej, jaką uzyskały względem planów obiektów podziemnych izraelskie służby specjalne.
Zupełnie inaczej dzieje się w kontekście ataków na budynki w Strefie Gazy, które są wysoce widoczne i dyskutowane. Na świecie głośne stało się chociażby zburzenie Al-Jala Tower, gdzie zdaniem narracji antyizraelskiej miały być zlokalizowane biura różnych mediów i agencji informacyjnych, a także biura firm czy gabinety lekarskie, i nie było celów wojskowych. Przy czym IDF twierdzi zupełnie co innego. Uznając, że za fasadą wszystkiego, co legalne, sam obiekt był wykorzystywany przez struktury wywiadowcze Hamasu, a także do badania systemów uzbrojenia i być może nawet przez jednostkę hakerów (choć to nie zostało potwierdzone). Oficjalnie nawet pomimo wezwań w zakresie wskazania, dlaczego Al-Jala Tower została zniszczona, Izrael nie zdecydował się na przekazanie większej ilości informacji o obiekcie, tłumacząc, że w ten sposób mogłoby dojść do zdradzenia sposobów pozyskiwania danych wywiadowczych. To, odseparowując wszelkie emocje oraz oceny, może być prawdą. Szczególnie że mogłoby zdradzić źródła i podatności strony Hamasu czy Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu w momencie dalszego prowadzenia walk.
Smutna puenta
Na razie konflikt idealnie wpisuje się w problemy polityczne o wiele głębsze niż tylko kwestia samego Hamasu. Trzeba bowiem podkreślić, że ostrzał rakietowy jest pochodną wcześniejszych sporów wewnątrz samego Izraela, które angażują różne grupy radykalne w izraelskim społeczeństwie. Rodząc pytania, na ile państwo jest w stanie sobie poradzić z integracją ludności arabskiej. Nie da się też pominąć, że konflikt zbrojny jest i będzie wykorzystywany względem poziomu niestabilności politycznej w samym Izraelu, po serii następujących po sobie kolejnych wyborów parlamentarnych. Dla premiera Benjamina Netanjahu wszelkie odwoływanie się do jedności narodu wobec ataków terrorystów na Izrael jest naturalną możliwością utrzymania władzy. Lecz to nie tylko domena izraelskiej sceny politycznej. Obecną falę przemocy i walk bez ukrywania tego wykorzystuje Hamas. Szczególnie względem próby pozycjonowania się jako jedynej, realnej siły politycznej wszystkich Palestyńczyków, chcąc tym samym osłabić inne stronnictwa polityczne. Należy smutnie skonkludować, że niestety ponownie przemoc w regionie stała się opłacalna politycznie i dzieje się to na oczach całego świata.
dr Jacek M. Raubo
Analityk portalu Defence24.pl i prezes Fundacji Instytut Strategii i Bezpieczeństwa (FIBiS)
Wiele osób zostało rannych, a wiele niewinnych zginęło. Są wśród nich dzieci, a to jest straszne i niedopuszczalne. Ich śmierć jest znakiem, że ludzie nie chcą budować przyszłości, ale chcą ją zniszczyć.
Ponadto wzrost nienawiści i przemocy, który dotyka różne miasta w Izraelu, stanowi poważną ranę dla braterstwa i pokojowego współistnienia między obywatelami, którą trudno będzie uleczyć, jeśli natychmiast nie otworzymy się na dialog. Zadaję sobie pytanie: dokąd doprowadzi nienawiść i zemsta? Czy naprawdę sądzimy, że możemy budować pokój, niszcząc innych? „W imię Boga, który stworzył wszystkich ludzi równymi w prawach, obowiązkach i godności, i który powołał ich, aby żyli razem jako bracia i siostry” (Dokument o ludzkim braterstwie) apeluję o pokój, a do tych, którzy niosą za nie odpowiedzialność, o zaprzestanie szczęku broni i o podjęcie drogi pokoju, także z pomocą wspólnoty międzynarodowej.
papież Franciszek