Po prezentacji nowego programu PiS, czyli tak zwanego Polskiego Ładu, czułem spory niedosyt. I nie chodzi mi o to, że zyskają na nim biedniejsi, a zapłacą za to najbogatsi – to przecież nie nowość w wykonaniu PiS. Przecież ta partia wygrała wybory w 2015 r., obiecując, że będzie inaczej niż dotąd dzielić owoce wzrostu gospodarczego. Może się to komuś podobać lub nie, ale tu PiS po prostu realizuje swoje plany. Tak samo jak nie szokuje mnie pomysł budowy klasy średniej, która będzie uzależniona od państwa. To przecież też nic nowego.
Nie, moje rozczarowanie wynikało z czegoś innego. Z tego, że PiS de facto abdykował z naprawiania państwa. Wygląda bowiem na to, że partia rządząca nie wyciągnęła prawie żadnego wniosku z pandemii. To znaczy zobaczyła, że obywatele domagają się naprawy służby zdrowia, bo właśnie pandemia pokazała, że służba zdrowia nie działa. Ale jedynym lekarstwem, które na to ma PiS, jest centralizacja. Nie, nie jest tak, że jak coś nie działa, trzeba to podporządkować bezpośrednio premierowi i od tego nagle zaczyna działać lepiej. A to chyba jedyna metoda, jaką zna obecna władza na rozwiązywanie problemów. Sęk w tym, że świat i nowoczesność sprawiają, że rzeczywistość staje się coraz bardziej skomplikowana. Centralizacja prowadzi do powstania jakiegoś gigantycznego państwa, które będzie regulowało każdą dziedzinę naszego życia. Jeśli w jakiejś gminie nie działa przychodnia, to podporządkowanie wszystkich przychodni ministerstwu zdrowia jest tylko pozornym rozwiązaniem problemu. Owszem, są sprawy, które może tylko państwo załatwić. Tak się okazało w przypadku walki z pandemią. Kraje, w których jest silna służba zdrowia, lepiej sobie z nią poradziły niż te, które mają słabą. Ale silna służba zdrowia to niekoniecznie scentralizowana służba zdrowia. Jednym z krajów, które lepiej poradziły sobie z pandemią, były Niemcy, gdzie polityka zdrowotna jest zadaniem poszczególnych landów, rząd federalny pełni jedynie rolę koordynatora.
Widać, że PiS jest dobry w redystrybuowaniu pieniędzy, w sprawnym ściąganiu podatków i wymyślaniu kolejnych programów społecznych. Ale wydawanie pieniędzy jest znacznie łatwiejsze niż przedstawienie jakiejś spójnej wizji budowy nowoczesnego państwa. Siła takiego państwa bierze się z siły jego gospodarki, siły instytucji, siły kultury czy edukacji. Owszem, PiS sensownie zareagował na kryzys, pomagając przedsiębiorstwom, by te nie musiały zwalniać pracowników. Ale państwo nie zastąpi innowacyjności, nie zastąpi kreatywności. Owszem, patriotyzm to coś bardzo ważnego, ale czy rzeczywiście jesteśmy pewni, że to właśnie dzięki zwiększeniu liczby lekcji historii polskie szkoły będą opuszczać uczniowie lepiej odnajdujący się we współczesności, łatwiej odpowiadający na jej wyzwania. Więcej dla wiedzy o naszym kraju zrobiło kilku zapaleńców, którzy kilkanaście lat temu założyli firmę produkującą gry komputerowe, Wiedźmina, Cyberpunk i inne niż wszyscy prezesi spółek skarbu państwa razem wzięci. I właśnie tego w Polskim Ładzie zabrakło mi najbardziej: wizji tego, jak ma wyglądać Polska za pięć, dziesięć czy dwadzieścia pięć lat.