No cóż, żeby być szczerym, nie bardzo wierzę, by stało się to szybko. Co nie zmienia faktu, że koniec tej wojny, która trwa już dwanaście lat byłby dla Polski dobrą wiadomością. Dlaczego? Bo mam wrażenie, że znacznie większym pożytkiem dla rozwoju naszego kraju byłaby synteza pomysłów PiS i PO, czy szerzej obozu konserwatywnego oraz liberalnego, zamiast ich sporu. Wartości i cele, jakie stawiają sobie jako priorytety te dwa zwaśnione obozy, znacznie lepiej sprawdziłyby się jako koniunkcja niż jako alternatywa.
Gdyby romantycy, zamiast wojować z pozytywistami, połączyli siły, rozwój Polski wyglądałby zupełnie inaczej. Historia polskich sporów intelektualnych wypełniona jest niezwykle ostrymi sporami pomiędzy nurtami, które znacznie lepiej przysłużyłyby się rozwojowi naszego państwa, społeczeństwa czy gospodarki, gdyby się wzajemnie dopełniały, niż gdyby walczyły na śmierć i życie.
PO chce oprzeć rozwój ekonomiczny na indywidualnej działalności przedsiębiorców, PiS liczy, że gospodarka szybciej ruszy, gdy rozwijać się będzie wielkie państwowe firmy, które będą uczyły innych innowacyjności, efektywności czy pomysłowości. PO akcentuje rolę państwa jako siły, która zająć ma się wyłącznie regulacjami, budową infrastruktury, lecz która sama nie realizuje wielkich celów ideologicznych, PiS zaś uważa, że państwo może i powinno stawiać sobie ambitne cele, budować i wzmacniać wspólnotę narodową. PO szukała wzorów historycznych głównie w ruchu „Solidarności”, która przez umiarkowanie i kompromis doprowadziła do bezkrwawego upadku komunizmu i powstania nowej rzeczywistości. PiS zaś podkreśla chwałę np. żołnierzy wyklętych, którzy walczyli z komunizmem w czasach, gdy za tę walkę płaciło się życiem. PO chce w polityce międzynarodowej stawiać na współpracę i ucieranie się stanowisk z naszymi partnerami, PiS chce prowadzić bardziej podmiotową politykę, nie zawsze płynąć w głównym nurcie, ale jasno przedstawiać swoje interesy.
Czy nie byłoby lepiej, gdyby to wszystko się dopełniało, niż ze sobą walczyło? Czyż nie byłoby lepiej, by liberalizm PO był dopełniany konserwatyzmem PiS, by tradycja żołnierzy wyklętych uzupełniała pamięć o „Solidarności”, niż byśmy musieli wybierać albo albo? Czyż dla rozwoju naszego kraju nie byłoby lepiej, by prócz stawiania na rozwój dużych ośrodków, pamiętać też o mieszkańcach uboższych regionów i im również dawać szansę? Czy nie lepiej by było, by politykę „ciepłej wody w kranie” uzupełnić kilkoma ambitniejszymi celami, niż gdybyśmy musieli marnować czas na wojnę tych koncepcji.
Owszem, dwanaście lat temu Polska stała przed wyjątkową szansą na to, by PO i PIS wspólnie rządziły Polską i zaproponowały nową politykę. Ale liderzy tych dwóch partii zmarnowali wówczas tę szansę. I może dziś zamiast zastanawiać się, czy rację ma PiS, czy PO, warto wymyślić Polskę, która przyjdzie po, jak te dwie siły przejdą już do historii?