Logo Przewdonik Katolicki

W romskim osiedlu

Natalia Budzyńska
Małgorzata Mirga-Tas, cykl Wyjście z Egiptu, 2021, patchwork fot. Maciej Zaniewski

Małgorzata Mirga-Tas, Romka ze szczepu Bergitka, mówi, że ma trzy tożsamości: artystki, Polki i Romki. W swojej sztuce pokazuje sceny z życia współczesnych Romów, walcząc z uprzedzeniami i dotychczasową narracją na ich temat.

Sztuka romska? Od lat ta sama: folklorystyczna. „Jadą wozy kolorowe”, tabory, ogniska pod lasem, egzotyka kolorowych falban, festiwal w Ciechocinku Don Vasyla, poezja Papuszy. A współczesna sztuka romska? Nie przedostała się jeszcze do naszej świadomości. Większość odbiorców sztuki zatrzymała się na sentymentalnym wspomnieniu cygańskiego folkloru. Na tych sentymentalnych wspomnieniach minionego świata, który został utrwalony przez nie-Romów jako element pejzażu.
Piękne czarnowłose kobiety w kolorowych spódnicach wirujące wokół ogniska, cygańskie obozy rozbite pod lasem – ich wędrownicze życie wyglądało na barwne i tak odmienne, że budziło ciekawość. Malowali ich Gierymski, Siemiradzki i wielu, wielu innych artystów XIX wieku. „Inny” zawsze budził fascynację, a jednocześnie strach. Z jednej strony jego wizerunek uromantyczniono, ale z drugiej strony – szczególnie na gruncie języka – oczerniono. Już w XVI-wiecznym słowniku polszczyzny słowo „Cygan” wiązało się z takimi określeniami, jak: krętacz, złodziej, oszust. I tak to trwało przez kolejne wieki, właściwie to dziś. O naszym stosunku do społeczności romskich świadczy też to, że przez lata nie wspominano o ich zagładzie w czasie II wojny. Nie byli godni, żeby o tym mówić? Po wojnie zmuszono ich do całkowitej zmiany stylu życia, patrzono na nich, jak na zdegenerowanych i już całkiem niemalowniczych członków społeczeństwa. Z pewnością trochę zmienił tę narrację film Krzysztofa Krauzego i Joanny Kos-Krauze Papusza, nakręcony niemal w całości w języku romskim i z udziałem romskich naturszczyków.
Tegoroczny Paszport Polityki w dziedzinie sztuk wizualnych otrzymała romska artystka współczesna Małgorzata Mirga-Tas, która „niebanalnie i mądrze opowiada o tożsamości i dziedzictwie”, a żyjąc w romskiej społeczności, „przedstawia ją w autentyczny i unikalny sposób”. Artystka zaprasza nas do swojego świata, w którym wyrosła i w którym nadal żyje. Do świata swoich rodziców i przodków, do świata koleżanek i kolegów, sąsiadów, na podwórka i do wnętrz domów.

Romani Art
Aż do początków XXI w. romskich artystów klasyfikowano jako malarzy naiwnych lub prymitywistów, amatorów-rzemieślników, których wytwory warto oczywiście wystawiać, ale tylko w muzeach etnograficznych. Krytycy sztuki nie uznawali pojęcia: współczesna sztuka romska. Coś takiego według nich w ogóle nie istniało. Nieważne, że młodzi ludzie pochodzenia romskiego studiowali na akademiach sztuk pięknych, że z powodzeniem bronili dyplomów, że w swojej sztuce odwoływali się do romskiego środowiska.
Pierwszą galerią sztuki współczesnej, która otworzyła drzwi romskim artystom, była Kunsthalle Budapest. W 2004 r. zorganizowana została tam wystawa „Hidden Holocaust” z udziałem kilkunastu Romów. Ale prawdziwa zmiana dokonała się trzy lata później, gdy na 52. Międzynarodowej Wystawie Sztuki w Wenecji po raz pierwszy stanął Pawilon Romski. Od tego czasu określenie „współczesna sztuka romska” została usankcjonowana i uznana przez świat krytyki jako jeden z nurtów. Twórczynią tej nazwy (contemporary roma art) jest Timea Junghaus, najsłynniejsza romska kuratorka, inicjatorka Romskiego Pawilonu w Wenecji. Tłumacząc sens tej nazwy, mówi m.in., że ta szufladka jest potrzebna, dopóki nie zmieni się w społeczeństwie status Romów. Dopóki będą postrzegani jako „inni” i „obcy”, ich tożsamość będzie budowana na poczuciu odrzucenia i wykluczenia, dopóty używać będą sztuki jako narzędzia, które pozwoli im uzewnętrznić swoje emocje i uczucia. Współczesna sztuka romska zrywa z tradycją, odwraca się od folkloru, przemawia nowym językiem, a przede wszystkim walczy z uprzedzeniami i narzuconymi przez nie-Romów stereotypami. W Pawilonie Romskim, który całkowicie zmienił obowiązujący dotąd paradygmat, prace swoje pokazało szesnastu romskich artystów z ośmiu europejskich krajów. Niestety, nie z Polski. Cztery lata później w Budapeszcie otwarta została duża wystawa „New Media In Our Hands – Roma New Media Artists In Central Europe” z udziałem młodych artystów romskich z Węgier, Czech i Słowacji, a w Berlinie otwarta została pierwsza w historii komercyjna galeria romskiej sztuki.
W odpowiedzi na Romski Pawilon i na brak zaproszenia dla polskich artystów powstał kolektyw Romani Art. Powołała go Małgorzata Mirga-Tas, zapraszając do udziału Bogumiłę Delimatę i Krzysztofa Gila. Cała trójka pochodzi ze szczepu Bergitka Roma, której członkowie od wieków prowadzą osiadły tryb życia. Mirga-Tas po ukończeniu szkoły im. Kenara w Zakopanem studiowała rzeźbę na krakowskiej ASP. Elementy romskiego dziedzictwa zaczęły być obecne w jej sztuce wcale nie tak od razu. Początkiem była praca dyplomowa z 2004 r. Artystka zaprezentowała rzeźbę wykonaną według wymyślonej przez siebie techniki, zatytułowaną Tabor. Rzeźba odwoływała się do tradycji i do przeszłości, ale wkrótce dzieła Mirgi-Tas zaczęły pokazywać obecne życie w romskich osiedlach. Sama spędziła na jednym z nich, w Czarnej Górze, dzieciństwo i młodość, nadal zresztą tam mieszka z mężem i dziećmi. Na wystawach Romani Art pokazywała nie rzeźby, lecz malarstwo i rysunki. Barwne, dekoracyjne, pełne ornamentów przedstawiały codzienność romskich wspólnot bez idealizowania i sentymentu, w sposób niemal reporterski.

Na osiedlu
Mężczyźni grający w karty przy stole, spod którego wychodzi koza; młoda kobieta rozwieszająca pranie na podwórku; dzieci bawiące się obok przewróconego śmietnika. Te obrazy pełne są opowieści zatrzymanych przez migawkę, zresztą jednym z ich bohaterów bywa fotograf. Bo rzeczywiście malując obrazy, Mirga-Tas korzystała ze zrobionych przez siebie zdjęć, twórczo je zmieniając, łącząc elementy z różnych sytuacji, ludzi z różnych osiedli. Twórczo dokumentuje zmiany, powracając w miejsca, które jej wujek, romski etnograf, fotografował kilkadziesiąt lat przedtem. Tak jak on patrzy na ten świat od środka. W kolejnych latach artystka przeszła do stosowania w osiedlowych scenach rodzajowych tekstylnych aplikacji. Zbiera od najbliższych stare spódnice, przeznaczone do wyrzucenia, i fragmenty tych tkanin przytwierdza do obrazów, tworząc barwne kolaże. Elementy ubrań bohaterek sporządza ze spódnic, w których kiedyś chodziły jej babka albo ciotka. W ten sposób jej prace zyskują, jest w nich element materialny i intymny.
Ostatnio Mirga-Tas pracuje nad wielkoformatowymi patchworkami, pogrupowanymi w serie. W marcu, dopóki galerii nie zamknął lockdown, można było zobaczyć w galerii Arsenał w Białymstoku jej najnowsze prace zatytułowane Wyjście z Egiptu. Zainspirowana XVII-wiecznymi akwafortami przedstawiającymi egzotyczne wizerunki ówczesnych Romów, według utartych schematów, w ironiczny sposób przetworzyła czarną legendę. Tytuł cyklu staje się dwuznaczny: Wyjście z Egiptu to przede wszystkim uwolnienie się spod wizerunkowej niewoli stereotypów.
Sztuka Małgorzaty Mirgi-Tas dotyka więc codzienności romskich osiedli, roli kobiet we współczesnej romskiej społeczności, braku akceptacji, wykluczenia, ale też przeszłości, tej najtrudniejszej i najczęściej pomijanej: zagłady Romów. W 2011 r. zaprojektowała i wykonała pierwszy na świecie figuratywny pomnik upamiętniający Porajmos (słowo to oznacza pochłonięcie i jest romskim odpowiednikiem Holokaustu). Pomnik Pamięci o Zagładzie Romów stanął w 2011 r. w Borzęcinie Dolnym, w lesie, gdzie zamordowanych zostało 29 Romów. Pięć lat później został zdewastowany, teraz stoi tam jego kopia, a artystka kontynuuje ten temat, odtwarzając fragmenty zniszczonych postaci w bladoróżowym wosku. Są one teraz świadectwem nie tylko Porajmos, ale i wciąż obecnych prześladowań.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki