Monika Białkowska: Mam wrażenie, że umyka nam to zmartwychwstanie. Że stało się jakimś hasłem, z którym się oswoiliśmy. My w nie wierzymy. Inni nie wierzą, ale też rozumieją, na czym to polega. Ale nie mam pewności, czy zdajemy sobie sprawę, czym ono było wtedy. Jak bardzo było niewyobrażalne. Że apostołowie w gruncie rzeczy nie mieli żadnej podbudowy intelektualnej dla stworzenia takiej idei. Że w ówczesnym świecie sam pomysł wstania z grobu był zgorszeniem albo głupotą.
Ks. Henryk Seweryniak: Jeśli chodzi o grecki świat, to królowała w nim filozofia platońska. Człowiek, owszem, był tam złożony z duszy i ciała, ale ciało uważane było za jakąś ciążącą mocno powłokę, ograniczenie, wręcz więzienie. Jeśli tak, to śmierć traktowana była jako wyczekiwane uwolnienie. Pomysł wracania do ciała po śmierci był więc z punktu widzenia filozofii platońskiej po prostu irracjonalny. Po co wracać do więzienia?
MB: W żydowskim świecie problemem był sposób śmierci Jezusa. Jeśli zginął na krzyżu, w najbardziej upokarzający sposób, śmiercią pogardzanego marginesu społecznego, musiał być w żydowskim sposobie myślenia przeklęty, odrzucony przez Boga. Nie mógł chwalebnie wrócić do życia. Taka teza musiała gorszyć.
HS: A jednocześnie mamy św. Pawła, który z wielkim przekonaniem głosi, że zmartwychwstał. Dla niego jest to absolutnie oczywiste. Pierwsi chrześcijanie czują się zobowiązani, żeby sformułować nowe wyznanie wiary, zbudowane na tym właśnie, że Chrystus został ukrzyżowany i że zmartwychwstał. Mówiąc o Jego zjawieniach się, używają specjalnie dobranych słów, żeby jasne było, że to nie był prosty powrót do życia, jak w przypadku Łazarza. Piszą „ofthe” – to słowo używane było też w Starym Testamencie na ukazywanie się albo samego Boga, albo anioła, postaci przychodzącej z innej rzeczywistości. „Pozwolił się zobaczyć”, „dał się widzieć” – to było jakieś obdarowanie i uczniowie byli tego świadomi. Uważali, że muszą teraz Boga nazywać inaczej – Bóg jest tym, który „wskrzesił Jezusa z martwych”. To był dla nich akt podobny wręcz do stworzenia, „nowe stworzenie”. I co również ważne – zaczęli świętować niedzielę.
MB: W niedzieli często ludzie widzą odpowiednik żydowskiego szabatu, bez świadomości, jak wielka to była rewolucja, żeby szabat porzucić.
HS: Benedykt XVI genialnie wydobył to, pisząc swojego Jezusa z Nazaretu. Przypomina, że niedziela jako cecha charakterystyczna jest poświadczona bardzo wcześnie, już u św. Ignacego Antiocheńskiego, a więc na samym początku II w. Pisze, że jeśli weźmiemy pod uwagę, jakie znaczenie miał szabat, oparty przecież mocno na tradycji Starego Testamentu, w opisie stworzenia, dokładnie opisany w zaleceniach i zakazach – „wtedy oczywiste jest, że tylko jakieś porażające swą mocą wydarzenie mogło doprowadzić do zerwania z szabatem i zastąpienia go pierwszym dniem tygodnia”. To jeden z najmocniejszych dowodów na to, że musiało się w tym dniu wydarzyć coś naprawdę niezwykłego.
MB: Zmartwychwstanie Jezusa naprawdę zmieniło świat. I to nie tylko świat tych, którzy w nie uwierzyli.
HS: Najpierw jednak zmieniło tych, którzy uwierzyli. Popatrz na św. Pawła. Gość, który mógłby przejść do historii jako niezwykle ważny Żyd, niewątpliwie wybitnie zdolny człowiek u początków kariery na służbie Sanhedrynu – nagle rzuca to wszystko, bo przeżył spotkanie z Chrystusem. Wspomina o tym zwykle krótko, jednym zdaniem, ale uważa, że wydarzenie pod Damaszkiem naprawdę zmieniło jego życie. Paweł wprawdzie był wcześniej faryzeuszem, oni w odróżnieniu od saduceuszy wierzyli w zmartwychwstanie wszystkich umarłych u końca czasów – ale dla niego to już nie jest ważne. Chrystus jest pierworodnym wszelkiego stworzenia i pierworodnym pośród umarłych i umarli zmartwychwstaną tylko dlatego, że On zmartwychwstał.
MB: Paweł nie miał wątpliwości, że zmartwychwstanie było sednem jego wiary. Gdyby Jezus nie zmartwychwstał, Paweł robiłby dalej tę swoją karierę w Sanhedrynie. Czy w nas to jeszcze jest? Naprawdę się nad tym zastanawiam. Czy współcześni chrześcijanie, choćby tu, w Polsce, naprawdę rozumieją, wiedzą, czują, że tylko o to chodzi? Że nasze spory o liturgię, prawo, moralność, o komunię na rękę, o nabożeństwa, o poglądy, nawet o oczyszczenie Kościoła – gdyby Jezus nie zmartwychwstał, nie miałyby żadnej racji bytu? Wszystko, co jest jakąś zewnętrzną formą Kościoła, nawet najbardziej pobożną i najbardziej chwalebną, jest po prostu obudową, sposobem wyrażania tej jedynej, podstawowej, fundamentalnej prawdy: zmartwychwstał. Jesteśmy w Kościele nie dlatego, że nam tu dobrze, że ktoś postanowił razem się modlić. Jesteśmy w Kościele tylko i wyłącznie dlatego, że Jezus zmartwychwstał. Gdyby nie zmartwychwstał, uczniowie Jezusa rozeszliby się do swoich łodzi i po kilkunastu latach nikt by o nich nie pamiętał.
HS: Być może zostałby jakiś wzorzec, pamięć o bohaterze albo proroku. Dzięki zmartwychwstaniu stał się biegunem, wokół którego orientuje się całe stworzenie. Zwyciężył śmierć, to musi wszystko zmieniać.
MB: Lubimy mówić, że zostałaby pamięć o proroku. Ale czy na pewno? A może w ogóle byśmy o nim nie wiedzieli? Judaizm nie był religią ekspansywną, nie zależało mu na nowych terenach czy nawracaniu pogan. Imperium rzymskie się skończyło. Nie każdy musi się zachwycać chrześcijańską wiarą, ale nawet najbardziej antychrześcijańscy krytycy nie mogą nie widzieć, jak wiara w to, że Jezus zmartwychwstał, ukształtowała późniejsze dzieje naszej cywilizacji. To oczywiście znów nie był cel – to był trochę skutek uboczny, jakiś efekt.
HS: Wielu ci tu powie, że bez chrześcijaństwa nie byłoby też wypraw krzyżowych, inkwizycji czy „ciemnych” wieków średniowiecza.
MB: Ale tu trzeba grać uczciwie. Wszelkie dywagacje, jeśli mają być uczciwe, muszą się zaczynać w tym punkcie „zero”, w Niedzielę Zmartwychwstania. Co przyszłoby po imperium rzymskim, gdyby nie było w nim chrześcijaństwa? Daleka jestem od mówienia o prymitywizmie „barbarzyńców”, za dużo wiem choćby o kulturze łużyckiej – ale tamte kultury nie trwały, nie wydaje się, żeby miały siłę organizującą tak wielką część świata na tak długie wieki.
HS: Dziś niektórzy mówią o współczesnym buncie barbarzyńców – przeciwko chrześcijaństwu, przeciwko zmartwychwstaniu.
MB: Odwrócę tezę i zapytam: jakimi byliśmy świadkami zmartwychwstania? Pokazujemy dziś światu Zmartwychwstałego i cud, który się wtedy wydarzył – czy siebie, zewnętrzne formy, prawa? To nam nie daje żadnej wyjątkowości. Z zewnętrznymi formami i prawami nie różnimy się niczym od różnych filozofii, ideologii, systemów moralnych. Tylko zmartwychwstanie Jezusa sprawia, że mamy sens – pozostając w Kościele.