Logo Przewdonik Katolicki

Pokora – klucz do przyszłości

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Przestrzegam przed bagatelizowaniem sondaży. Owszem, Kościół nie może działać „pod” badania opinii publicznej, ale one pokazują, czy należycie wypełnia swą misję

Obecne notowania Kościoła są jednymi z najgorszych w ostatnim trzydziestoleciu. Według CBOS jego działalność dobrze oceniało w grudniu dwie piąte Polaków (41 proc., od września spadek o 8 punktów procentowych), natomiast niemal połowa (47 proc., wzrost o 6 punktów) wypowiada się o niej z dezaprobatą. Tak, to najgorsze notowania od 1993 r.
Wiem: dla Kościoła sondaże nie są najważniejsze, media wyciągają pojedyncze skandale i mówią: oto Kościół; o wielu zaś wspaniałych księżach, siostrach zakonnych i świeckich wykonujących piękną pracę w Kościele w ogóle się publicznie nie mówi. Wiem, niejednokrotnie sam o tym pisałem. Ale wiem również, że zrzucanie wszystkiego na „wrogie media” byłoby postawą infantylną i nieuczciwą. Wciąż bowiem za dużo jest w Kościele postaw nieewangelicznych, i nie chodzi tu tylko o te, wokół których dziś najgłośniej, a więc krycia grzechów i przestępstw pedofilii.
Zasmucające badania, które pokazały skalę kryzysu, jaki toczy dziś Kościół instytucjonalny, to kolejny dzwon na trwogę. Kolejny, bo już poprzednie sondaże pokazywały od kilku lat systematyczny spadek zaufania do Kościoła. A to wszystkim nam powinno dać do myślenia. Przede wszystkim skłaniać do zapytania siebie o to, dlaczego w oczach opinii publicznej Kościół tak znacząco odbiega od wskazań swego Założyciela, od ewangelicznego ideału ubóstwa, pokory i mowy „tak tak, nie nie” 
(bo co nadto jest, od Złego pochodzi...).
Chcę więc przestrzec przed bagatelizowaniem sondaży. Owszem, Kościół nie może działać „pod” badania opinii publicznej, ale takie badania mogą pokazywać jednak, czy należycie wypełnia swą misję, pobudzać do korekt czy zmian, niekiedy może i radykalnych. Zgoda, to nie sondaże są najważniejsze, bo Kościół był, jest i będzie dla świata znakiem sprzeciwu. 
Ale, nie oszukujmy się, jeśli – po raz pierwszy od 30 lat – negatywne oceny jego działalności przeważają nad pozytywnymi, to oznacza, że taki negatywny obraz ma dziś także wielu z tych, którzy, może nie systematycznie, ale jednak praktykują i zachowują więź z Kościołem. Czy jest jakiś ważny powód, dla którego biskupi i księża mieliby bagatelizować krytyczne wobec Kościoła badania opinii? To przecież jest, jakkolwiek by było, głos owiec.
Co do owiec, to ich – a więc i siebie – także bym nie rozgrzeszał. Nie możemy mówić: to nas nie dotyczy. My, owce, także musimy pytać siebie, na ile przyczyniliśmy się do tego, że Kościół, który współtworzymy, nie świeci w Polsce wystarczająco mocnym światłem Ewangelii. Być może ustawialiśmy się nazbyt często w wygodnej pozycji „obok”, biernie przytakując, nie rozmawiając na poważnie z duchownymi, nie angażując się w różne prace Kościoła (charytatywnie, w radach duszpasterskich czy poradniach rodzinnych). Być może gdyby nie nasza bierność, sytuacja w całym Kościele w Polsce byłaby dziś inna. Sam nie wiem. Ale wiem jedno: że lekarstwem jest pokora i ubóstwo, a więc rdzeń Ewangelii, głoszony, ale nie zawsze praktykowany. W tym mieści się wszystko i od tego zależy przyszłość Kościoła w Polsce.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki