Kiedy byłam mała, naprawdę mała, w poświąteczną niedzielę ojciec zabierał mnie na wędrówkę po poznańskich kościołach. Pamiętam to jak przez mgłę. Tata chciał mi pokazać żłóbki, bo dla dzieci są one zawsze wielką atrakcją. Takie pozłacane, błyszczące, migające lampkami. Niektóre były wyjątkowe, bo ruchome. Figurki, dzięki ukrytemu mechanizmowi, wychodziły z jakiś czeluści i przechodząc przed oczami dziecka, chowały się. Niektóre nawet się kłaniały. Najważniejszy był anioł, który kiwał głową, kiedy wrzuciło się do skarbony pieniążek. Dzieci uwielbiają szczególnie tak zwane żywe szopki, a więc drewnianą szopę, figury naturalnej wielkości, pachnące siano i żywe zwierzęta. Potem dzieci rosną, a sentyment do dawnych szopek pozostaje.
I tak się wszyscy nauczyliśmy kontemplować szopki estetycznie zbliżone do XIX-wiecznych realistycznych przedstawień, a jedyne akceptowalne zmiany i deformacje (tylko nie za duże!) są pochodzenia regionalnego. No bo ludowa rzeźba może mieć jakieś niedociągnięcia – wiadomo. Ale generalnie szopka ma być ładna ładnością oczywistą, ładnością, do której zostaliśmy przyzwyczajeni przez lata edukacji pobożnościowej, ma się mieścić w granicach ładności, która nie zadaje pytań, która wywołuje co najwyżej sentymentalny uśmiech na twarzy i daje uspokojenie, że wszystko jest jak zawsze. Jest śliczny bobasek, jest piękna Maryja i staruszek Józef, i są Mędrcy odziani w bogate szaty i anioły, dokładnie takie, jakie są…
A w Watykanie na placu św. Piotra wielkie zaskoczenie, bo nic się nie zgadza. Najważniejsze: nie jest ładnie! Zwyczaj stawiania szopek w tym miejscu to pomysł Jana Pawła II. Przez lata figury w niej ustawiane pochodziły z XIX wieku, potem zaproszono do urządzenia szopek twórców z różnych regionów Włoch. Tegoroczna szopka, która wzbudza tyle kontrowersji, składa się z ceramicznych ponaddwumetrowych figur, wykonanych w latach 60. XX wieku w regionie Abruzja, w szkole artystycznej w Castelli. W owym czasie w tej szkole nauczano m.in. tworzenia szopek bożonarodzeniowych. Tradycje tamtejszych wyrobów ceramicznych bazują na tworzeniu figur z pierścieniowych modułów. Ich stylistyka nawiązuje do starożytnych kultur, stąd ta forma i pewnego rodzaju uproszczenia.
Zastanawiam się nad oburzeniem wiernych. Najpierw znowu pomyślałam o tym, jak rozmawiać o sztuce współczesnej, jak przekonać tych, którzy wrośli w tradycyjne sztampowe przedstawienia figuratywne, żeby otworzyli się na coś nowego. Potem przyszło mi do głowy, że ta szopka najwyraźniej wytrąciła ich ze strefy komfortu, i że teraz potrzeba dobrej woli, żeby pragnąć ją kontemplować, jednocześnie szukając tego źródła niepokoju – nie w szopce, ale w sobie.