Te i inne szopki, chociażby z Australii, Hiszpanii czy Haiti, można podziwiać na stałej wystawie przygotowanej przez Muzeum Towarzystwa Jezusowego działające przy sanktuarium Matki Bożej Starowiejskiej. Do Starej Wsi koło Krosna przywieźli je z różnych zakątków świata głównie jezuiccy misjonarze, a ekspozycję stworzył z nich plastyk i pasjonat szopkarstwa, Andrzej Sułkowski. – Do tej pory zgromadziliśmy ponad sto obiektów, z których najstarsze mają ponad 100 lat – wyjaśnia Sułkowski, dodając, że do końca stycznia wystawę można zwiedzać w Muzeum Podkarpackim w Krośnie. Jak podkreśla, dokładnie na niej widać, że szopki są nie tylko silnie związane z kulturą danych społeczeństw, ale także ich poczuciem estetyki.
Kraków szopkami stoi
A jakie są nasze polskie szopki? – Tradycyjne są zbliżone do włoskich, to od Włochów czerpali bowiem twórcy szopek w Cesarstwie Austriackim i w Niemczech, a my byliśmy przecież pod ich zaborami. Od tamtych czasów nasze szopki obfitują też w rysy patriotyczne i ludowe, m.in. podhalańskie, kaszubskie czy wielkopolskie – opowiada Andrzej Sułkowski. Sam, jako rodowity krakowianin, bardzo ceni sobie natomiast szopki krakowskie, które wręcz w bajkowy sposób odnoszą się do zabytków miasta. Ich sylwetki mają fronty kościołów lub pałaców z wysokimi wieżami, a buduje się je na drewnianych szkieletach i bogato ozdabia głównie staniolem, czyli gładką lub specjalnie miętą cienką folią metalową, z której wykonuje się także dekoracje. Jako pierwsi, w drugiej połowie XIX w., zaczęli je tworzyć murarze i cieśle z podkrakowskich wiosek szukający dodatkowego zarobku i zapełnienia czasu w martwym dla budowlańców okresie jesienno-zimowym. Tak się przyjęły, że w 1937 r. postanowiono zorganizować I Konkurs Szopek Krakowskich, który odbywa się co roku i do dziś ściąga szopkarzy w różnym wieku nie tylko z Małopolski. Marian Więcek, który robi szopki krakowskie od ponad 50 lat, figurki rzeźbi z drewna. Wykonuje też z niego różne elementy budowli: okienka, bramy czy kolumny. – Pracuję nad szopką około dziesięciu godzin dziennie, bardzo mnie to uspokaja. To już nie tylko moja pasja czy zamiłowanie. Wpadłem wręcz w „szopkowy nałóg” – przyznaje z uśmiechem.
Krakowska tradycja to jednak nie tylko barwne szopki ze sreberek. – Jeszcze z dzieciństwa pamiętam, jak razem z tatą konstruowaliśmy szopki z opłatka, zlepiając odpowiednio przycięte kawałki, po prostu je śliniąc, a w ich wnętrzu umieszczaliśmy papierowe figurki – wspomina Sułkowski.
W zaułkach Neapolu
Czy w szopce betlejemskiej może pojawić się popularny polityk, sportowiec czy piosenkarz? W Neapolu nie tylko może, ale nawet powinien. Spacerując w tym mieście tzw. ulicą szopkarzy, czyli San Gregorio Armeno, w znajdujących się tam sklepikach bez problemu kupimy figurki przedstawiające wszystkie rozpoznawalne na świecie postaci. To współczesne oblicze mających już kilkuwiekową tradycję szopek neapolitańskich – szalenie ciekawych i barwnych. Nie dość, że narodziny małego Jezusa umiejscowione są w nich w scenerii historycznej części Neapolu i otaczającego go górzystego krajobrazu, to towarzyszy im wiele bardzo realistycznych scen przedstawiających codzienne życie tutejszych mieszkańców. W tradycyjnej szopce neapolitańskiej żłóbek oraz elementy sakralne są zazwyczaj umieszczone gdzieś z boku. W pierwszej kolejności dostrzeżemy figurki rolników i rozmaitych rzemieślników w ich miejscu pracy, różnorodne potrawy, m.in. sery, makarony, gąsiory wina, ryby czy kosze owoców. To bogactwo elementów ma nie tylko przyciągać wzrok. Oglądając szopkę neapolitańską, warto mieć świadomość jej bogatej symboliki. Ot, chociażby strumyk z wodą lub fontanna to życie, a młyn mielący mąkę czy bochny chleba oznaczają Jezusa pod postacią Chleba Żywego. Głębsze przesłanie niesie też każda z postaci. Kowal symbolizuje tego, który przygotuje gwoździe do Chrystusowego krzyża, a praczki są alegorią czystości. Pomiędzy pozytywnymi postaciami przemykają się złodziejaszkowie czy pijacy. Szopka neapolitańska chce nam przez to powiedzieć, że Jezus narodził się po to, by nawrócić grzeszników i zbawić wszystkich ludzi.
Szopkarze z Karkonoszy
Szopka zajmująca całą ścianę w domowej izbie? Dla mieszkańców czeskiej strony Karkonoszy to nic dziwnego. Tradycja ich tworzenia, podobnie jak szopek umiejscowionych w dużych skrzyniach ze szklanymi ścianami, rozkwitła tam w XIX w. i do dziś jest żywa w niektórych wsiach. Wykonywali je z drewna na swoje własne potrzeby sami ludowi twórcy, przekazując opiekę nad szopką z ojca na syna. Nieustanie je bowiem ulepszano, dbano o mechanizmy, które wprawiały figury w ruch, a nawet sprawiały, że szopki grały i świeciły. Figurki w tych szopkach niekoniecznie były piękne. Nie chodziło tu bowiem o uzdolnienia rzeźbiarskie, ale o Bożą łaskę, która – jak wierzyli twórcy – szczególnie towarzyszy im podczas budowy. W kolekcjonowaniu karkonoskich szopek specjalizuje się muzeum w miasteczku Třebechovice pod Orebem leżącym koło Hradec Kralove. Najbardziej znaną, z ponad 300 wystawionych w tym muzeum, jest 7-metrowa ruchoma, drewniana szopka rolnika i ludowego rzeźbiarza Josefa Probošta, którą wraz z dwoma przyjaciółmi tworzył w latach 1882–1906.
Szopki skrzynkowe znane były z kolei nie tylko w czeskich Karkonoszach, ale w całych Sudetach. Jak można się spodziewać, wykonujący je rzemieślnicy scenę Narodzenia Pańskiego umiejscawiali w górskiej perspektywie, którą dodatkowo wzbogacali widokami inspirowanymi wyglądem dolnośląskich wsi lub miast. Twórcy szopek na całym świecie od wieków bowiem kierują się tą samą zasadą – biblijną scenę narodzenia Jezusa osadzają w realiach, które znają najlepiej.