Kilka dni przed świętami Bożego Narodzenia w środkowych Chinach wylądowała kosmiczna kapsuła. Według doniesień tamtejszych mediów zawierała dwa kilogramy materiału pobranego z powierzchni Księżyca. Jeśli wierzyć tym doniesieniom, była to pierwsza udana od kilkudziesięciu lat próba wysłania na naszego naturalnego satelitę sondy, która była w stanie wylądować, pobrać próbki i wrócić na Ziemię. Przy okazji Chińczycy postawili na Księżycu ważącą kilkanaście kilogramów chińską flagę.
To niezwykłe, że w roku pandemii, która dla całego świata oznaczała tak wielki problem, Chińczycy ogłaszają swój wielki sukces. Pandemia, która zaczęła się dokładnie rok temu w Wuhan, nie zatrzymała chińskich ambicji kosmicznych. Choć początkowo krytykowani byli za sposób, w jaki podchodzili do koronawirusa, poradzili sobie z nim najlepiej. Ponad miliard Chińczyków żyje dzisiaj niemal normalnie, stosując tylko zasady sanitarne. Za to, żeby dostać się do tego kraju z zewnątrz, trzeba przejść ciężką dwutygodniową kwarantannę.
Możliwość posadzenia sondy na Księżycu, możliwość wysłania sondy badającej Marsa, zdolność tworzenia własnego systemu lokalizacyjnego (nam najlepiej znany jest amerykański system GPS) – właśnie to jest dzisiaj miarą bycia globalną potęgą. Chińczycy o tym doskonale wiedzą i dlatego nie przerwali swojego programu kosmicznego mimo koronawirusa. Wręcz przeciwnie: tworzą nowe programy, nowe projekty i nowe rakiety, które mają wynosić w przestrzeń kosmiczną coraz to nowe sondy. Przemysł kosmiczny to nie tylko kwestia prestiżu, ale też gałąź gospodarki, która niesamowicie popycha do przodu rozwój intelektualny, technologiczny i naukowy. Dawno już minęły czasy, kiedy Chińczycy kopiowali wszystko z zagranicy, nie będąc sami w stanie tworzyć żadnej innowacyjnej technologii. Całe zastępy chińskich uczonych mogą dziś świętować sukces zbudowanego praktycznie od podstaw własnego chińskiego programu kosmicznego. I to w czasie, gdy państwa Zachodu, które przez tak długi czas uważały, że są od Chińczyków lepsze, sprawniejsze i skuteczniejsze, a przede wszystkim bardziej cywilizowane, dziś borykają się z potężnym kryzysem. Stany Zjednoczone i Unia Europejska liczą w miliardach dolarów straty, które poniesie gospodarka z powodu kryzysu. Tymczasem Chiny, ale też kilka innych państw w Azji, znacznie lepiej potrafiły sobie poradzić z tym problemem.
Program kosmiczny jest pewnym symbolem, ale on nie jest przyczyną – on jest skutkiem decyzji, którą już dawno temu podjęły chińskie władze, by konsekwentnie budować swoją potęgę. Ale jest to potęga zbudowana na zupełnie innych zasadach niż te, które znamy ze świata zachodnioeuropejskiego: oparta na nieliczeniu się z prawami człowieka, totalną inwigilacją obywateli i prześladowaniami, na przykład Ujgurów. Jeśli ten model cywilizacyjny wygra globalny wyścig, świat będzie wyglądał inaczej niż dotąd, gdy standardy narzucał Zachód.