Logo Przewdonik Katolicki

Kapitalizm po epidemii

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Książek

Wciąż nie wiemy, jak długo będzie trwała pandemia koronawirusa, wciąż jedynie możemy spokojnie przebywać w domach, by zapobiec jej rozprzestrzenianiu się. Nie wiemy też, jak głęboko pandemia uderzy w gospodarkę.

Już teraz, gdy piszę te słowa, nasza gospodarka jest zamrożona od ponad dwóch tygodni. Zamknięte są szkoły, galerie handlowe, mnóstwo zakładów usługowych, warsztatów, fabryk i fabryczek. Mniej ludzi kupuje, zamawia, kolejne firmy tracą zamówienia, nie mają pieniędzy na wypłaty, a sytuacja będzie się pogarszać. Nie wiemy, jak głęboki będzie ten gospodarczy kryzys, ale warto już dziś się zastanowić, jaki będzie po nim nasz świat, jaki będzie kapitalizm. Bez wątpienia kapitalizm okazał się niezwykle skutecznym sposobem organizacji życia zbiorowego. To dzięki niemu w ostatnich latach nastąpiła spora redukcja ubóstwa na świecie, poprawa warunków życia, w tym również warunków zdrowotnych.

Nie oznacza to, że kapitalizm nie miewa negatywnych konsekwencji. Jedną z nich jest dążenie do obniżania kosztów. Kto lepiej sobie poradzi: przedsiębiorca produkujący buty w Azji, gdzie koszt wyprodukowania pary będzie wynosił 30 zł, a on je sprzeda za 60, zarabiając połowę sumy, czy ten, który je wyprodukuje w Polsce za 55 zł, sprzedając je za 70? Buty polskiego producenta będą droższe, a on sam będzie miał mniejsze zyski przy wyższych kosztach. Większość klientów wybierze produkt tańszy, sprzedaż polskich spadnie, wzrosną zaś zyski tego, kto produkuje w Azji. Po pewnym czasie polski producent stanie przed wyzwaniem: albo zbankrutuje, albo przeniesie fabrykę do kraju, w którym można ludziom płacić mniej niż w Polsce. Tak właśnie działa globalizacja. By maksymalizować zyski – zysk sam w sobie nie jest niczym złym, jest wskaźnikiem produktywności przedsiębiorstwa – biznes stara się ograniczyć koszty produkcji, szuka więc kolejnych miejsc na świecie, gdzie można zbudować fabryki, w których będzie można płacić robotnikom grosze. A jeśli jest jakaś praca, której produkcji nie da się przenieść, sprowadza na miejsce imigrantów, gotowych pracować za znacznie niższe stawki niż mieszkańcy danego kraju. Bogactwo w krajach rozwiniętych jest więc warunkowane wykorzystaniem taniej pracy biednych.
Po części ten rodzaj kapitalizmu staje pod znakiem zapytania. Gdy największa fabryka na świecie, jaką są Chiny, z powodu pandemii zatrzymała się na trzy miesiące, tysiące przedsiębiorstw znalazło się na krawędzi bankructwa. Bojąc się kolejnych epidemii, być może firmy zaczną szukać fabryk gdzieś bliżej, starając się znaleźć inne sposoby na obniżenie kosztów.

Jakie wnioski płyną z poprzedniego kryzysu z 2008 r.? Jego koszty zostały przerzucone na biedniejszych. Światowe bogactwo po kryzysie rosło, banki centralne w USA czy Unii Europejskiej wpuszczały do gospodarek biliony euro i dolarów. A równocześnie wszystkie wskaźniki pokazywały, że nierówności rosną, majątek najbogatszych rośnie, zaś najwięcej straciła klasa średnia. Po poprzednim kryzysie świat stał się chyba gorszym miejscem. Czy po tym będzie inaczej? Czy znajdziemy siłę i pomysły, by sprawić, że świat stanie się bardziej sprawiedliwy? Czy też jako ludzkość powtórzymy te same błędy co 12 lat temu? 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki