Koronawirus „pozamykał” ludzi w domach. Nie przywykliśmy do tego, bo żyjemy aktywnie. Jak sobie radzić z tą sytuacją?
– Wytrącenie ze stałego rytmu staje się źródłem dużego napięcia, niepokoju i lęku. Nie mamy pewności, kiedy i jak to się skończy. Mieliśmy plany, które trzeba było zmienić. Stajemy się nerwowi. Rozsądek podpowiada święte prawo złotego środka.
Czyli?
– Równowagę między ochroną przed wirusem a faktem, że nasz świat składa się z wielu warstw, nie tylko z niego. Nie dajmy się zastraszyć i zredukować psychicznie do koronawirusa.
Jak to zrobić? Trudno zachować spokój i rozsądek…
– Bardzo ważne jest to, żeby nie przerywać nauki. Nie ma lekcji w klasach, ale nauka musi się odbywać. Musimy pamiętać o egzaminach, maturach itd. One odwracają uwagę od strachu przed chorobą. Oszczędnie odbierajmy środki masowego przekazu, które wykorzystują „atrakcyjność” tematu i w kółko mówiąc o wirusie, podnoszą sobie oglądalność.
Media potęgują emocje. Nakręcają strach. Jak go wyciszyć w domu?
– Najważniejszą rzeczą jest odwrócenie uwagi od choroby. Emocje powstają nie z tego, co się dzieje, tylko z naszych interpretacji. Nie dajmy sobie wmówić, że wszyscy będziemy na skraju życia i śmierci, że nadchodzi koniec itd. Statystycznie choruje mniejsza część populacji.
Lęk dotyczy też zarobków, utraty pracy.
– Też się tego boję. Chodzi o to, żeby się bać rozsądnie. Uwzględniam straty ekonomiczne, możliwości redukcji w różnych instytucjach. Ale muszę do problemu podejść jak dorosły człowiek, a nie przerażone dziecko, żeby się nie stać wulkanem złych emocji. Jest problem? Zobaczmy, co da się zrobić. Nie budujmy obrazów, z których wyjdą upiory przyszłości.
Poproszę o konkrety.
– Antoine de Saint-Exupéry pisał w „Małym Księciu”, że stała obecność na jednej przestrzeni oznacza większe ryzyko nienawiści albo miłości. Bliska przestrzeń nie oznacza bliskości psychicznej. Zaczynamy być nadwrażliwi na czyjeś drobne zachowania, które byśmy normalnie odpuścili (ktoś zostawił brudne naczynia, nie posprzątał itp.). Można mieć przesyt obecności w domu. Chcemy być z rodziną, ale też trochę sami. Może nam pomóc… łazienka. Radzę podzielić się tym dobrem sprawiedliwie. Nie dopuścić do jej zawłaszczenia tylko przez jedną osobę.
Druga sprawa: nie wiśmy sobie na głowie. Jeżeli ktoś chce pobyć sam i poczytać książkę w „kątku” – niech ma do tego prawo. Chcesz pogadać? Zaczekaj. Dajmy sobie wybór, kiedy chcemy rozmawiać, a kiedy milczeć. Nie mamy obowiązku być na stałe do dyspozycji innych.
Można na trochę iść na spacer.
– Supercenne są zachowania sportowe. Gimnastyce nie mówmy „precz” tylko „chodź”. Ruch bardzo uspokaja. Sport można uprawiać w mieszkaniu albo w okolicy bloku. To też okazja do współpracy z bliskimi. Możemy pokazywać sobie ruchy, gesty, skoki, przysiady, razem się bawić. To zbliża.
Druga rzecz – oddech. Oddech jest podstawą połączenia psychiki i ciała. Kiedy irytuje cię partner lub dziecko, nie myśl o nim. Myśl o swoim oddechu. Jeżeli dajesz się wyprowadzić z równowagi, oddech się spłyca, przyspiesza. Staje się niezdrowy. Wtedy weź głęboki oddech – i wypuść powietrze. To pomaga się nie kłócić.
Kolejna ważna rzecz to radość z drobiazgów. Zwykle jesz automatycznie i w pośpiechu? Delektuj się smakiem potraw. Ciesz się z drobnych napraw, konstrukcji.
No i wreszcie muzyka. Cudowna sprawa. Tylko – uwaga! – to, co ja lubię, może być dla krewnych wkurzające. Coś o tym wiem.
Jak Pan sobie radzi?
– Moja idea jest taka, żeby nie robić z siebie nieszczęśnika skatowanego przez los i wirusa. Niech to będzie okazja do tego, żeby inaczej, pozytywnie spojrzeć na swoje możliwości. Masz więcej czasu? Zajmij się tym, co cię pasjonuje. W moim przypadku jest to historia wypraw krzyżowych. Ktoś może się uczyć, jak robić lepsze torty. Każdy może dziś dogodzić własnym pasjom.
Prof. zw. dr hab. Zbigniew Nęcki
Psycholog społeczny, autor wielu prac z zakresu kierowania zespołami ludzkimi, technik negocjacji i psychologii biznesu. Komentator bieżących wydarzeń społecznych. Opublikował osiem książek i ponad sto artykułów z zakresu relacji międzyludzkich