Logo Przewdonik Katolicki

Jak zachować spokój, gdy ktoś cię prowokuje

Bogna Białecka, psycholog
fot. Sorbetto/Getty Images

Efektywna komunikacja opiera się na założeniu, że obie strony chcą dojść do porozumienia. Co robić, gdy rozmówca tak naprawdę chce nas zdenerwować i ugrać coś w ten sposób?

W idealnym świecie rozmawiamy, żeby coś ustalić. Ponieważ jednak nie żyjemy w idealnym świecie, powinniśmy wiedzieć, jak wybrnąć z twarzą z sytuacji, gdy drugiej stronie zależy, by pchnąć nas w emocje i skłonić do nieracjonalnego zachowania. Jakie to sytuacje? Typowe – gdy doskonale znający mamę nastolatek, wiedząc, że nic nie ugra argumentami, próbuje wprawić ją w emocje, by potem skłonić do ustępstw, wykorzystując poczucie winy. Inny przykład – rozmowa z byłym mężem czy żoną, któremu czy której nie zależy na dogadaniu się, a zranieniu „tej złej” strony.
Każdy z nas ma punkty zapalne, czyli tematy, słowa, sformułowania wywołujące nieproporcjonalnie silną reakcję emocjonalną. Bonnie Harris, autorka książki When Your kids push your buttons, zwraca uwagę, że te „guziki” czy „punkty zapalne” to nasze własne, nieprzepracowane zranienia – często z okresu dzieciństwa czy dojrzewania. Na poziomie rozumu wiemy, że jakiś zarzut nie ma podstaw, jednak reagujemy nań silnymi emocjami.

O co chodzi z „punktami zapalnymi”?
Związane są one z reakcją „walcz – uciekaj”. Gdy czujemy się zagrożeni, władzę przejmuje prymitywna część mózgu odpowiedzialna za przetrwanie. Istnieją obiektywne sygnały zagrożenia, które u każdego aktywują ten odruch – np. gwałtowny dźwięk, krzyk, niespodziewany, gwałtowny ruch. Jednak nasze myśli też mogą być źródłem zagrożenia.
Można to wyjaśnić na przykładzie: Jola za każdym razem, gdy spotyka się ze swoim byłym mężem, patrzy na niego i automatycznie pojawia się myśl: „I znów będzie tak samo, on na mnie warknie, a ja się popłaczę, nienawidzę go”. Rzeczywiście, cokolwiek jej eksmąż potem zrobi, prowadzi do emocjonalnej sceny. Oznacza to, że tak naprawdę w niektórych sytuacjach nie potrzeba złośliwych intencji drugiej osoby, sami „naciskamy swoje guziki”.
Inny przykład: mama sprawdza oceny nastolatka w dzienniku i odkrywa cały zestaw jedynek. Jak zareaguje, w dużej mierze zależy od tego, jak to zinterpretuje. Może stwierdzić: „Oj, trzeba gagatka przycisnąć, bo się leni” lub: „Jestem beznadzieją matką, że nawet nie potrafię zmotywować dziecka do nauki”. Oczywiście jest wiele innych możliwych myśli między tymi skrajnościami, tak czy inaczej w pierwszym przypadku rezultatem będzie złość, w drugim – poczucie winy. Nastolatek, znając swoją mamę, może starać się uniknąć odpowiedzialności za złe oceny, podkręcając jeszcze emocje mamy odpowiednimi sugestiami typu: „Bo ty nigdy mnie nie słuchasz” czy „Bo ty zawsze się wkurzasz, gdy tylko przynoszę gorszą ocenę, nie radzę sobie z tą presją”. Problem z naszymi „punktami zapalnymi” jest taki, że są automatyczne, błyskawiczne i trudno je wychwycić. Stąd kilka propozycji, co można zrobić, by zachować spokój w trudnej sytuacji.

Co jest twoim „punktem zapalnym”?
Choć bywa to trudne, warto zastanowić się, w jakich sytuacjach pojawiają się silne, negatywne emocje. Najczęściej puntem zapalnym jest: gdy ktoś nas ignoruje, wyraża pogardę mową ciała (przewracanie oczami, prychnięcia, ciężkie westchnienie), poczucie braku bezpieczeństwa, poczucie braku kontroli, odrzucenie, niesprawiedliwe traktowanie. Towarzyszą temu i podsycają problem myśli typu: „On mnie nienawidzi i dlatego to robi”. Jeśli potrafimy rozpoznać źródło emocji, łatwiej nad nimi zapanować, choćby przez to, że wiemy, co się dzieje. To sprzyja wypracowaniu u siebie metaspojrzenia, o którym za chwilę.

Rozpoznaj objawy fizyczne
W wielu przypadkach, zanim dojdziemy do punktu, w którym emocje wyrywają się poza kontrolę, można rozpoznać sygnały ostrzegawcze pojawiające się w ciele. Oto typowy zestaw, ostrzegający o tym, że uruchomiła się sekwencja odruchu walcz – uciekaj: przyspieszone bicie serca, przyspieszony oddech, pocenie się rąk, szczękościsk, podwyższone napięcie mięśni, ściskanie w żołądku. Jeżeli dzieją się tego typu rzeczy, pomocne będzie napicie się zimnej wody, uspokojenie oddechu. To może przyciszyć emocje, zanim nami zawładną. Szczególnie ważny jest w tym głęboki oddech, który uspokaja i wycisza automatyczną reakcję mobilizacyjną organizmu.

Metaspojrzenie
Zanim zrobimy czy powiemy rzeczy, które spotęgują negatywne emocje, warto zrobić pauzę (na przykład idąc do toalety czy na świeże powietrze, na balkon czy werandę) i zastanowić się nad odczuwanymi emocjami i myślami, niejako z zewnątrz. Znajoma siostra zakonna mówi o spojrzeniu na siebie oczyma Pana Boga – obiektywnie i z miłością. Co takiego się dzieje, jaki „guzik” został naciśnięty? Jakie emocje czuję? Jakie myśli pojawiają się w głowie? Samo nazwanie tego, co się dzieje, spojrzenie niejako z boku może pomóc w opanowaniu emocji.

Miej przygotowany alternatywny sposób reakcji
Trudno jest wymyślić coś konstruktywnego „na gorąco”. Lepiej strategicznie przygotować sobie wcześniej pewne pomysły. Warto zastanowić się, co po kolei zwykle się dzieje: jakie słowa, jakie sytuacje wywołują reakcję obronną, a najważniejsze – co zwykle w tej sytuacji robimy. I tu jest miejsce na nowe pomysły – co możemy zrobić innego niż dotychczas. Wróćmy do pani Joli, której automatyczną reakcją był podniesiony głos i żałośliwe usprawiedliwianie się, co kończyło się płaczem. Wymyśliła, że może zamiast tego podejść do okna, otworzyć je i powiedzieć: „Oj może się przewietrzmy, bo gęsta atmosfera się zrobiła”, co da jej chwilę, by głęboko pooddychać, uspokajając emocje i powiedzieć sobie: „Jestem dorosła i potrafię zapanować nad emocjami”. Druga alternatywa, którą wymyśliła, to – wyciągnąć z torebki kartkę i długopis i powiedzieć: „Wydaje mi się, że ta rozmowa nie prowadzi do niczego konstruktywnego, napisz mi, proszę, o co chodzi, wrócę za pięć minut”, co da jej czas na opanowanie emocji, a może jednak rozmowa przyniesie w rezultacie jakiś pozytywny wynik.
Istotą tej strategii jest wymyślić jakiś inny (a przez to wybijający z błędnego koła) sposób reakcji na punkty zapalne.

Rozpoznaj błędne koło
Wracając do ważnej informacji z początku artykułu – każdy z nas ma punkty zapalne. Może być tak, że my też nieświadomie przyciskamy drugą stronę tak, że reaguje nieadekwatnie silnie. Tu też przydaje się metaanaliza, spojrzenie z zewnętrz. Co może być „przyciskiem” drugiej osoby – czego może się obawiać, dlaczego może się czuć zagrożona? Gdy analizujemy sytuację w ten sposób, łatwiej spojrzeć na rozmówcę ze współczuciem, co osłabia błędne koło silnych negatywnych emocji i pomaga się z niego wyrwać. Łatwiej zrobić coś konstruktywnego zamiast dotychczasowego podsycania ognia.

Wykorzystaj akty strzeliste
Świeccy psychologowie polecają wymyślenie sobie i powtarzanie uspokajającej mantry, np.: „Jestem spokojna i potrafię zapanować nad emocjami”. To w gruncie rzeczy uproszczona wersja głębszej i ważniejszej praktyki znanej od dawna – aktów strzelistych. Warto wyrobić w sobie nawyk reagowania na trudne sytuacje emocjonalne krótką modlitwą, np. „Jezu, ufam Tobie”, „Jezu, Ty się tym zajmij”, „Matko Boża, pomóż!”. Poza warstwą psychologiczną – uspokojenia, ma ona też wymiar duchowy, oddania Bogu swoich trudnych doświadczeń.

Nie odbieraj ataku personalnie
Łatwo powiedzieć – przecież druga osoba z premedytacją nas prowokuje, jak tu nie odbierać tego personalnie? A jednak się da. Tu znów przydaje się metaspojrzenie – druga osoba sama czuje się zagrożona. Jedynie psychopata atakuje tylko dlatego, że akurat wydaje mu się to dobrym pomysłem, a jeśli druga osoba nie ma zdiagnozowanej psychopatii, to nie dokonujmy amatorskiej diagnozy. Skoro czuje się zagrożona – też nie do końca panuje nad emocjami i dlatego zasługuje na odrobinę współczucia. Postawa, w której zamiast potęgować swoje negatywne emocje negatywnymi myślami, potrafimy popatrzeć na drugą osobę ze współczuciem, jest postawą osoby wygranej.

Przepracuj swoje zranienia
Ostatnia z porad jest najtrudniejsza do zrealizowania i wymaga największej pracy. Jeśli potrafimy zidentyfikować silne, negatywne przekonania na swój temat, które są uruchamiane w kontakcie z drugą osobą, a jednocześnie jest to kontakt regularny, można skorzystać z pomocy fachowej. Istnieją takie rodzaje terapii (np. poznawczo-behawioralna), które pozwalają na przepracowanie konkretnego problemu w ramach terapii krótkoterminowej, bez zagłębiania się w całą swoją historię życia i rozdrapywanie całej swej przeszłości. Może warto się temu przyjrzeć?

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki