Sami wierzący nie zawsze okazują posłuszeństwo – jednej albo obu władzom. Ich stosunek do pandemii jest po prostu różny.
Muzułmanie
Wśród muzułmanów trudno o jednoznaczne stanowisko wobec pandemii – islam pozbawiony jednego przywództwa bazuje na decyzjach podejmowanych lokalnie. W Polsce Rada Imamów przy Lidze Muzułmańskiej już 11 marca zdecydowała o zamknięciu wszystkich centrów muzułmańskich w kraju. Jednocześnie duchowni podkreślają, że opuszczenie świątecznych, piątkowych modlitw podczas pandemii nie tylko jest dopuszczalne, ale jest wręcz obowiązkiem wiernych. – W naszym przypadku obowiązek zachowania własnego życia jest wypełniany jedynie poprzez środki takie, jak niegromadzenie się w miejscach publicznych i meczetach – podkreślał w specjalnym oświadczeniu Nedal Abu Tabaq, przewodniczący Rady Imamów i Mufti Ligi Muzułmańskiej w RP.
Zupełnie inaczej zareagowali muzułmańscy przywódcy w Bangladeszu, gdzie w Raipur zwołano według różnych źródeł od 10 do 30 tys. osób na wielkim narodowym czytaniu „leczących” wersetów z Koranu. Spotkanie to odbyło już po tym, jak miejscowy rząd zakazał zgromadzeń publicznych i zamknął szkoły.
W Belgii Rada Wykonawcza Muzułmanów odwołała piątkowe modlitwy w meczetach, ale niektórzy imamowie, choćby w Antwerpii, przez internetowe kazania nawoływali do sekretnych zgromadzeń.
I w Iranie, i Iraku modlitwy zostały we wszystkich świątyniach zawieszone, a w Egipcie skrócono je do kwadransa.
Już 27 lutego tymczasowo zawieszono pielgrzymki do Mekki i Medyny oraz do lokalnych miejsc kultu islamu w Iraku, Maroku i w Algierii.
Zasadniczo szyici i sunnici, dwa najważniejsze odłamy islamu, przyjmują zasadę, że należy przestrzegać zasad islamu, pod warunkiem że nie szkodzi to życiu i zdrowiu. Wyzwaniem dla muzułmanów w czasie pandemii stanie się jednak na pewno kwestia pochówków. Islam nie pozwala na kremację ciał, a to najbezpieczniejsza forma, zwłaszcza w przypadku dużej liczby ciał skażonych wirusem. W mieście Kom w Iranie, które jest celem pielgrzymek szyitów, chowaniem zmarłych zajęły się służby sanitarne. W Maroku przewodniczący Regionalnej Rady Ulemów oświadczył, że w czasie trwania epidemii zmarli mogą być chowani bez muzułmańskiej ceremonii religijnej.
W środowiskach muzułmańskich trwają również spory na temat teologicznego rozumienia pandemii. Radykalni muzułmańscy duchowni przedstawiają ją jako karę zesłaną przez Allaha na niewiernych, czyli tych, którzy nie wyznają islamu. Inni przekonują, że wirusy nie rozpoznają religii, i wzywają do ludzkiego i współczującego rozumienia wiary.
Prawosławni
W prawosławiu największe kontrowersje w dobie pandemii budzi sposób udzielania Komunii – pod dwoma postaciami, gdzie cząstka niekwaszonego chleba zanurzana jest w konsekrowanym winie, a to podawane wiernym z kielicha na łyżeczce, tej samej dla wszystkich uczestników liturgii.
Decyzje wiążące wiernych podejmowane są lokalnie, na poziomie poszczególnych patriarchatów.
Już na początku marca Rumuński Kościół Prawosławny zezwolił tym wiernym, którzy obawiają się koronawirusa, żeby nie całowali ikon w cerkwi, a Komunię św. przyjmowali własną łyżeczką. Metropolita Bukaresztu wezwał również wiernych, żeby nie korzystali z wody święconej i nie podawali ręki na znak pokoju.
Na Cyprze 13 marca Święty Synod Cypryjskiego Kościoła prawosławnego opublikował oświadczenie, w którym napisał: „Komunia nie symbolizuje, ale jest Ciałem i Krwią Chrystusa. Byłoby bluźnierstwem myśleć, że Ciało i Krew Chrystusa mogą przenosić wirusy i choroby. Doświadczenia z wielu wieków chrześcijaństwa nie dają na to dowodów”. W tym samym oświadczeniu możemy przeczytać, że kapłani pracujący na oddziałach zakaźnych nie zarażają się od wiernych, a udział w Eucharystii odbywa się w wierze, która chroni przed wszelkim niebezpieczeństwem.
W Grecji, gdzie władze zamknęły dla wiernych wszystkie świątynie, doszło do aresztowań duchownych, którzy mimo zakazu odprawiali nabożeństwa. Władze w Atenach już teraz wydały zakaz świętowania Wielkanocy (która u prawosławnych przypada w tym roku 19 kwietnia) i zakaz wyjazdów na wieś do rodzin.
W Rosji patriarcha Cyryl prosił wiernych, żeby pozostali w domach, ale w Moskwie nadal odprawiane są nabożeństwa „dla tych, którzy wizyty w cerkwi uznają za konieczne”.
17 marca komunikat w sprawie epidemii wydał Sobór Cerkwi Prawosławnej w Polsce. Czytamy w nim, że „Święta Eucharystia jest źródłem życia, zdrowia duszy i ciała, wobec której żadna choroba nie ma mocy”. Sobór wezwał wiernych do czujności i odpowiedzialności, apelował o modlitwę, ale nie zalecił ograniczeń dotyczących udziału w nabożeństwach. W podobnym tonie wypowiedział się Synod Biskupów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, który polecił, żeby wszystkie nabożeństwa odprawiać zgodnie z wielkopostnym harmonogramem, nie ograniczać formy przyjmowania Komunii św., ale również wyłożyć w cerkwiach płyny dezynfekcyjne lub ściereczki do przecierania ikon, a na czas pandemii zrezygnować ze spotkań w salach parafialnych.
Następnego dnia po wydanym w całej Polsce zakazie wszelkich zgromadzeń 26 marca biskup hajnowski Paweł zwrócił do prawosławnych z apelem, żeby zostali w domach, tam się modlili i czytali Pismo Święte. Liturgia z cerkwi w ostatnią niedzielę była już transmitowana w internecie.
Żydzi
W judaizmie kontrowersji wokół koronawirusa praktycznie nie ma: przynajmniej na poziomie teoretycznym. Rabini w Izraelu i na Terytorium Palestyńskim oficjalnie wypełniają restrykcyjne zalecenia władz, argumentując, że żadne przepisy Halachy (czyli tłumaczenia, jak stosować Prawo do konkretnych sytuacji życiowych) nie mają pierwszeństwa nad zaleceniami władz. Kiedy jednak wydali zakaz całowania mezuz – zwitku pergaminu z fragmentem Tory, umieszczonego we framudze drzwi – spotkali się już z oporem części wiernych.
Obecnie mieszkańcy Izraela mogą wyjść z domów tylko na odległość stu metrów w pilnych przypadkach (na zakupy lub do apteki) i na uroczystości religijne, w których nie może brać udziału więcej niż 10 osób: to liczba najmniejsza z możliwych, to konieczna w judaizmie do ważności modlitwy. Choć część rabinów zezwala na pozostanie w domach, to zwłaszcza ortodoksyjni Żydzi niechętnie się temu podporządkowują – uważają, że w czasie modlitwy nie grozi im żadne niebezpieczeństwo. Niedawno zamieszki wybuchły na pogrzebie jednego z ortodoksyjnych rabinów: jego uczestnicy nie zachowywali dystansu, policja nie reagowała, nie chcąc zatargów, za co spotkała się z ogromną krytyką społeczną. Obecnie jedną trzecią wszystkich zakażeń koronawirusem w Izraelu w ostatnim czasie notuje się właśnie w niewielkiej wspólnocie ortodoksyjnej.
Ciekawą na poziomie religijnym odpowiedź na pytanie o to, jak wyglądać będzie Jerozolima w czasie święta Paschy i czy nadal będzie objęta kwarantanną, dał izraelski minister zdrowia. Jaakow Litzman, również członek społeczności ortodoksyjnej, odpowiedział: – Modlimy się i mamy nadzieję, że Mesjasz przybędzie przed Paschą, czasem naszego odkupienia. Jestem pewien, że Mesjasz przyjdzie i wyprowadzi nas, tak jak Bóg wyprowadził nas z Egiptu. Wkrótce wyjdziemy na wolność, a Mesjasz przyjdzie i odkupi nas od wszystkich problemów świata.
Odpowiedź ta – jak również brak szerszych reakcji – mogą świadczyć o tym, że pandemia koronawirusa obudziła w ortodoksyjnych Żydach nadzieję na rychłe wypełnienie nadziei mesjańskich. Tych samych, o których my wiemy, że wypełniły się w Jezusie Chrystusie.