Logo Przewdonik Katolicki

Tryb (nie)nadzwyczajny

Krzysztof Jankowiak
fot. Leszek Szymanski /PAP

Posiedzenia sejmu odbywane przez internet to nie jest dobre rozwiązanie. W obecnym czasie niewątpliwie konieczne, ale nie dobre. Trzeba się na nie zgodzić tak naprawdę tylko dlatego, że nie ma innego wyjścia.

W ubiegłym tygodniu sejm zmienił swój regulamin, umożliwiając odbywanie posiedzeń „przy pomocy środków umożliwiających porozumiewanie się na odległość”. Konstytucja stanowi, że sejm obraduje na posiedzeniach (art. 109 ust. 1), zaś posiedzenie w potocznym rozumieniu tego słowa to zebranie osób, bezpośrednie spotkanie. Czy można odbyć posiedzenie tylko za pomocą środków komunikacji?
 
Tylko wtedy, gdy jest to konieczne
Nie żyjemy w normalnym czasie. Pandemia stawia nas wobec sytuacji, których się nie spodziewaliśmy, których nawet nie byliśmy w stanie sobie wyobrazić. Trzeba wykorzystywać wszystkie możliwości, które zmniejszą ryzyko rozszerzania się choroby. Analizowanie znaczenia słowa „posiedzenie”, kurczowe trzymanie się litery wydaje się w tej sytuacji co najmniej niestosowne.
Z drugiej jednak strony, do najważniejszych elementów funkcjonowania każdego parlamentu należy debata. Kontakt jedynie online debatę poważnie utrudnia, jeśli wręcz nie uniemożliwia. Brak bezpośredniości zwiększa nieporównanie władzę osób prowadzących posiedzenie, stwarza możliwość dodatkowych manipulacji. Utrudnia też wzajemne porozumiewanie się posłów, czyni trudniejszym samo uczestnictwo w obradach.
Trzeba jasno powiedzieć: posiedzenia sejmu odbywane przez transmisję danych to nie jest dobre rozwiązanie. W obecnym czasie niewątpliwie konieczne, ale nie dobre. Trzeba się na nie zgodzić tak naprawdę tylko dlatego, że nie ma innego wyjścia. Od odpowiedzialnych rządzących należałoby w takiej sytuacji oczekiwać umiarkowanego korzystania z tej możliwości. Chodzi więc o to, aby z możliwości posiedzeń online korzystać tylko wtedy, gdy jest to naprawdę konieczne oraz by uchwalane w tym trybie akty prawne ograniczać do rzeczywiście niezbędnych.
 
Bez bezpieczników
Niestety, zmiany wprowadzone w regulaminie sejmu wskazują na raczej przeciwny kierunek myślenia. Odrzucono zarówno propozycję, by do przeprowadzenia zdalnego posiedzenia konieczna była zgoda kwalifikowanej większości prezydium sejmu, jak i propozycję, by zgodę musieli wyrazić przewodniczący klubów parlamentarnych. Tak więc decyzję będzie podejmował marszałek sejmu samodzielnie. Odrzucono również propozycję, by w tym trybie nie można było uchwalić zmiany konstytucji, kodeksu wyborczego ani ustaw o stanach nadzwyczajnych. Ta propozycja była prostą konsekwencją art. 228 ust. 6 konstytucji, który takie właśnie ograniczenia nakłada na sejm w czasie stanów nadzwyczajnych. Wydawałoby się więc logiczne, że skoro sejm ma obradować w sposób nadzwyczajny, to również powinien przyjąć takie rozwiązanie.
Zmiana regulaminu dopuszczająca zdalne odbywanie posiedzeń ma obowiązywać tylko do 30 czerwca bieżącego roku. To rozstrzygnięcie wydaje się akurat pozbawione sensu. Wszyscy sobie byśmy życzyli, by pandemia w naszym kraju skończyła się do tego czasu, ale przecież nie mamy pewności, że tak się stanie. Niezależnie od tego trzeba się niestety liczyć z tym, że epidemia o podobnym zasięgu może się powtórzyć. Co wówczas? Kolejna zmiana regulaminu sejmu? Przecież ogromne wyzwanie stanowiło zorganizowanie posiedzenia, na którym zmianę regulaminu miano uchwalić – do tego stopnia, że proponowano, by zgodę na zdalne posiedzenia uchwalić na… posiedzeniu zdalnym. Czy więc nie lepiej było na stałe zmienić regulamin sejmu, wprowadzając jednak ograniczenia w odbywaniu posiedzeń zdalnych, choćby takie jak w odrzuconych propozycjach?
 
Krzysztof Jankowiak
Prawnik, członek Ruchu Światło-Życie. Mieszka w Poznaniu

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki