Logo Przewdonik Katolicki

Jak przetrwać podczas postoju

Piotr Wójcik
fot. Antonio Rodriguez AdobeStock

Zdecydowana większość aktywnych zawodowo obywateli dostanie jedynie drobną część pakietu opiewającego na 212 mld zł. Pracownicy nie tylko stracą dużą część pensji w czasie kryzysu, ale czekają ich także niekorzystne zmiany w czasie pracy.

Sytuacja gospodarcza w związku nagłym zatrzymaniem życia społecznego z powodu pandemii koronawirusa na całym świecie będzie lub już jest dramatyczna. Pojęcie „lock-down”, znane dotychczas głównie z przestojów ligi koszykarskiej NBA, odmieniane jest przez wszystkie przypadki. Ów „lock-down” spotkał całe gospodarki krajów Zachodu. We Włoszech zatrzymano nawet niemal wszystkie działalności produkcyjne, czego w Polsce wciąż nie doświadczamy – przynajmniej w momencie pisania tekstu.

Większość krajów Europy przygotowała więc programy pomocowe dla pracowników, przedsiębiorców i wszystkich podmiotów gospodarczych, które cierpią w wyniku powszechnego stanu zawieszenia. Polski pakiet zmian nazwano tarczą antykryzysową, która według rządowych zapewnień ma opiewać na 212 mld złotych, czyli jedną dziesiąta polskiego PKB. Niestety, po bliższym przyjrzeniu się jej zaproponowane rodzaje wsparcia nie wyglądają już tak okazale. Co na szczęście nie oznacza, że zostaniemy zupełnie na lodzie. Zdecydowana większość z nas będzie musiała się jednak pogodzić ze znaczną utratą dochodów.
 
Dochód podstawowy na czas kryzysu
W najgorszej sytuacji znaleźli się pracujący na umowach cywilnoprawnych oraz duża część samozatrudnionych. Z nimi ich zleceniodawcy lub kontrahenci mogą pożegnać się czasem z dnia na dzień lub przynajmniej w bardzo krótkim czasie. Dlatego też rząd przygotował dla nich coś na kształt dochodu podstawowego. Pracujący na umowach-zlecenie lub dziełach oraz samozatrudnieni, którzy utracą 15 proc. swoich obrotów w stosunku do lutego, otrzymają świadczenie gwarantowane wysokości 80 proc. płacy minimalnej, czyli 2080 zł. Są jednak wyłączenia – samozatrudnieni, których miesięczne przychody przekroczą 300 proc. średniego wynagrodzenia, tj. 15 tys. zł, nie będą mogli ubiegać się o świadczenie. Jeśli wcześniejsze zarobki były niższe od połowy płacy minimalnej, wtedy kwota świadczenia wyniesie ich równowartość. Zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych powinni móc też udokumentować swoje zatrudnienie na takich umowach sprzed 1 lutego 2020 r. Samozatrudnieni, którzy zawieszą działalność, także otrzymają świadczenie. Natomiast ci przedsiębiorcy, którzy rozliczają się za pomocą karty podatkowej, otrzymają jedynie połowę płacy minimalnej. Świadczenie będzie jednokrotne lub dwukrotne – zależnie od tego, jak długo będzie trwać stan epidemii.

Za pośrednictwem swoich pracodawców wsparcie otrzymają także pracownicy zatrudnieni na etatach, których firmy utracą znaczną część obrotów. Jeśli przedsiębiorstwa mimo to nie ograniczą zatrudnienia, czyli po prostu nie przeprowadzą zwolnień, a jedynie ograniczą czas pracy, będą mogły otrzymać dofinansowanie do pensji o maksymalnej wysokości 40 proc. średniego wynagrodzenia. Pracodawca będzie musiał dołożyć co najmniej drugie tyle. Oznacza to jednak, że pracownicy zarabiający średnią krajową lub mniej utracą 20 proc. dochodów, a ci zarabiający więcej otrzymają jedynie 80 proc. średniej krajowej.
Z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych będą natomiast dofinansowane pensje firm, które przejdą na postój ekonomiczny (można to zrobić, gdy utraci się 15 proc. obrotu). Dotychczas FGŚP dopłacał do postojowego jedynie wysokość zasiłku dla bezrobotnych (ok. 900 zł), w czasach epidemii ma dopłacać połowę pensji minimalnej (1300 zł) plus składki pracownicze płacone po stronie pracodawcy. Resztę będzie musiał dopłacać pracodawca, a pensja pracownika nie będzie mogła być niższa niż płaca minimalna. To oczywiście także oznacza znaczny spadek zarobków dla większości pracowników, których firmy przejdą na postojowe.
 
Dłuższy zasiłek opiekuńczy
W związku z wydłużeniem okresu zamknięcia przedszkoli i szkół, odpowiednio przedłużony będzie także okres, w którym rodzicom zajmującym się dziećmi do lat 8 wypłacany będzie zasiłek opiekuńczy.
Kolejna sprawa to zawieszenie pobierania składek. Samozatrudnieni przez 3 miesiące nie będą musieli płacić składek ZUS, nawet jeśli ich przychody nie spadną, a czas ten będzie uznawany za zwykły okres ubezpieczenia. Jednak ich przychody z lutego nie mogą być wyższe niż 300 proc. średniego wynagrodzenia. Natomiast mikroprzedsiębiorstwa, czyli takie, które zatrudniają od 1 do 9 pracowników, nawet bez spadku obrotów będą mogły zawiesić płacenie składek od zatrudnionych. Pracownicy ich jednak nie stracą, gdyż zostaną one wyrównane z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. Te zwolnienia ze składek dotyczą jedynie firm założonych przed 1 lutego 2020 r.
Oczywiście pojawi się także wiele rozwiązań skierowanych już głównie do firm, by utrzymały płynność finansową i nie było fali upadłości. Utrzymanie istnienia całych przedsiębiorstw jest równie ważne co ochrona miejsc pracy – dzięki temu będziemy mogli szybciej powstać po kryzysie. Wiele z nich to rozwiązania podatkowe. Przedsiębiorstwa będą mogły zapłacić zaliczki za PIT swoich zatrudnionych za marzec i kwiecień dopiero 1 czerwca. Nastąpi też znaczne ułatwienie przy rozliczaniu straty za obecny rok. Przede wszystkim będzie można ją odliczyć jednokrotnie, a nie przez 5 lat. Stratę tę będzie można odliczyć od podatku zapłaconego w 2019 r. – w 2021 roku, gdy będzie już znana skala straty, trzeba będzie złożyć korektę deklaracji podatkowej i otrzyma się odpowiedni zwrot. Jednak skorzystać z tego ułatwienia można tylko wtedy, jeśli obroty spadną o połowę w stosunku do 2019 r.
 
Gwarancje i pożyczki
Mikrofirmy, czyli zatrudniające od 1 do 9 pracowników, będą mogły otrzymać szybką mikropożyczkę z Banku Gospodarstwa Krajowego w wysokości 5 tys. zł na utrzymanie płynności. Oprócz tego cały sektor przedsiębiorstw będzie mógł skorzystać z dopłat do kredytów z BGK, które w sumie wyniosą 500 mln zł. Będzie można się także ubiegać o odroczenie płatności wszystkich głównych podatków (PIT, CIT, VAT) oraz składek bez ponoszenia żadnych opłat prolongacyjnych czy odsetek. Małe i średnie przedsiębiorstwa będą mogły otrzymać gwarancje kredytowe de minimis o wartości do 3,5 mln zł z BGK. Natomiast Polski Fundusz Rozwoju przeznaczy aż 6 mld złotych na dokapitalizowanie spółek, które będą potrzebowały finansowania.
Ulgę otrzymają także kredytobiorcy. Już teraz wiadomo, że większość z nich będzie płacić niższe raty kredytów, gdyż Narodowy Bank Polski obniżył stopy procentowe aż o pół punktu, do jednego procenta, czyli najniższego poziomu w historii. Automatycznie przedłużono także wizy oraz zezwolenia na pobyt dla pracowników z zagranicy. Wniosek o przedłużenie wygasłej w trakcie epidemii wizy trzeba będzie złożyć do 30 dni od odwołania stanu epidemii.
Cała tarcza antykryzysowa ma kosztować budżet państwa 212 mld złotych. Z tego jednak aż 145 mld złotych ma zostać użyte na dofinansowanie przedsiębiorstw oraz sektora finansowego. 30 mld zł trafi do Programu Inwestycji Publicznych, 7,5 mld zł to dofinansowanie służby zdrowia i ostatnie 30 mld zł trafi do pracowników zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych oraz drobnych samozatrudnionych.

Tak więc  zdecydowana większość aktywnych zawodowo obywateli dostanie jedynie drobną część pakietu opiewającego na 212 mld zł. Co gorsza, wprowadzone zostaną także niekorzystne dla pracowników zmiany w kodeksie pracy dotyczące rozliczania czasu pracy. Firmy dotknięte skutkami pandemii koronawirusa będą mogły skrócić dobowy czas nieprzerwanego odpoczynku z 11 do 8 godzin, a tygodniowy z 35 do 32 godzin. Za zgodą pracowników będzie też możliwość wydłużenia dobowego czasu pracy do 12 godzin, a okresu rozliczeniowego do jednego roku. Niestety, wychodzi na to, że podczas negocjacji tarczy antykryzysowej polskie związki zawodowe po raz kolejny się nie popisały.


                       

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki