„Jeśli to osiedle stanie się zamknięte, będę pierwszą osoba, która się z niego wyprowadzi” – powiedziałeś, aby uciąć dyskusje wokół powstającego pod Krakowem Osiedla Fatimskiego.
– Tak właśnie będzie. Gdyby osiedle stało się wspólnotą osób, która będzie się kisić we własnym sosie, pakuję się i wyprowadzam. Chcemy tworzyć środowisko chrześcijańskie, które będzie rodzić kolejne środowiska.
Dlaczego chcesz się wyprowadzić z zamkniętego osiedla, skoro… sam je zamykasz?
– W jaki sposób? To nieprawda powtarzana przez nieprzychylnych nam. Naszą filozofią nie jest zamykanie się, okopywanie ani tym bardziej wykluczanie kogokolwiek. Nie odgrodzimy się murem ani zasiekami.
Od zawsze powstają osiedla dla konkretnych grup społecznych. Ekskluzywne osiedla z ładowarkami samochodów hybrydowych wykluczają osoby niezamożne, a tzw. osiedla ciszy dyskryminują rodziny z małym dziećmi. Dlaczego nie przyznać wprost, że szukasz sąsiadów wśród ludzi wyznających katolickie wartości?
– Chcemy zbudować środowisko ludzi, dla których celem i centrum życia jest Ewangelia. Oznacza to, że jeśli ktoś jest pogubiony i wydaje mu się, że nie pasuje do takiego świata, ale ma intuicję i pragnienie życia w takiej przestrzeni, to jest to miejsce idealne także dla niego.
Kto podejmuje decyzję, komu sprzedać dom na osiedlu? Ty czy osoba, która organizuje wszystkie sprawy budowalne?
– Ani ja, ani deweloper. W czasie pierwszej rozmowy zawsze pytamy o motywację. Do tej pory wszyscy mówili, że tym, co ich przyciąga, jest idea.
„Katolickie” kojarzy się z wysoką jakością i poczuciem bezpieczeństwa. Tak jest też np. ze szkołami. Również niewierzący rodzice zapisują swoje dzieci do katolickich placówek, aby mieć pewność, że są pod dobrą opieką. Co w sytuacji, gdy zechce u Was zamieszkać samotna matka z dziećmi lub rodzinka, gdzie mąż i żona mają ślub cywilny? Sprzedacie im dom?
– To trudne pytanie.
Pytanie jest proste.
– Chrystus jest panem rzeczywistości. Jeśli są ludzie trochę „odklejeni” od naszych wartości, ale coś ich do nas pcha, to może Pan Bóg ma w tym jakiś plan. Obserwuję to w innych swoich przedsięwzięciach. Organizujemy np. Akademię Właściwy Tor. Jeśli dostaję wiadomości, że małe szkolenie z rozwoju osobistego zachęciło kogoś do powrotu do żony, to czy nie tym bardziej takie osiedle? Człowiek, który się pokaleczył, szybko dochodzi do wniosku, że popełnił błąd. Myślę, że powinniśmy być otwarci na takie osoby.
Będą zaświadczenia od księdza proboszcza?
– To jest bardzo dobry żart i nieźle się uśmialiśmy, gdy usłyszeliśmy go po raz pierwszy. Oczywiście to absurd. Nie będzie żadnych zaświadczeń, metryk chrzcielnych czy nie wiadomo czego jeszcze. Takie rzeczy powtarzają osoby, które są na bakier z Kościołem. Nasza wizja po prostu im się nie podoba.
Nie zawsze. Niektórzy mówią: „Ale fajnie! Katolicy sami zamykają się w getcie! Byle więcej takich inicjatyw i będzie z nimi spokój!”.
– I znowu wracają do błędnego założenia, że to osiedle zamknięte… i dyskutują sami z sobą. Ale tak naprawdę nie o nas, choć z pewnością są przekonani, że tak.
Gdyby dalej pójść tropem getta, można wysnuć wniosek, że budowanie chrześcijańskiego osiedla to wręcz marnowanie szansy na ewangelizację. I coś mi tu nie pasuje: Andrzej Sobczyk, ewangelizator na wielką skalę, ciągle wychodzący do ludzi, zamyka się za murami.
– Żeby iść w świat i przemieniać go Bożą mocą i Ewangelią, trzeba mieć gdzie ładować akumulatory. Pierwszym i podstawowym miejscem odpoczynku i nabierania sił i zapału do pracy jest dom. Ja i moja żona staramy się tworzyć dom, który ładuje nasze duchowe akumulatory. A gdyby nasze otoczenie było trochę szersze?
Apostołowie najpierw doświadczyli Boga, a potem zanieśli Go dalej. Marzymy o tym samym i to jest nasza wizja Osiedla Fatimskiego! Najpierw doświadczyć Boga we wspólnocie, a potem iść. Jezus wysłał apostołów na krańce świata. Masz perłę – zanieś ją innym ludziom. Widzę, jak dużo dobrego otrzymuję od ludzi i jak wiele dobrego mogę też dać innym.
Wiele razy powiedziałeś, że w medialnym przekazie o Osiedlu Fatimskim więcej jest kłamstw niż prawdy. Co masz na myśli?
– Medialna wrzawa wokół Osiedla Fatimskiego rozpętała się po publikacji pełnego niestworzonych rzeczy artykułu przygotowanego przez jednego z krakowskich dziennikarzy. Potem powieliły je malutkie redakcje i wielkie tygodniki. Często brakowało dziennikarskiej rzetelności, która najpierw każe przedstawiać fakty, a dopiero potem je komentować. Dziennikarze niektórych mediów wydzwaniali nawet do moich znajomych z pytaniem, czy powiedzą coś o Sobczyku. Anonimowo…
Kłamstwami są np. wspomniane zaświadczenia od proboszcza czy insynuacje, że „jeśli się pokłócimy, to Sobczyk nas wymelduje”. Najśmieszniejsze jest to, że ten cały hejt tak naprawdę mnie nie dotyczy. Najpierw ktoś powiedział, że ja powiedziałem, że buduję zamknięte osiedle, a potem zaczął mnie z tego powodu krytykować. Czyli zaczął krytykować moje rzekome poglądy, które… nie są moje. To dość zabawne błędne koło. Poza tym z formalnego punktu widzenia to nie ja buduję osiedle. Nie jestem deweloperem, kupuję tam tylko jeden dom. Inwestorem jest ktoś zupełnie inny.
Nie tylko Andrzej Sobczyk promuje ideę chrześcijańskiego osiedla. W lutym dostałam wiadomość od znajomych: „Szukamy osób najchętniej wierzących i/lub wielodzietnych do wspólnego budowania się na wsi. Działka jest już wybrana, jest naszą własnością. Lokalizacja: na północ od Krakowa. Nie chcemy po prostu sprzedawać działki, tylko stworzyć sąsiedzką wspólnotę osób pomagających sobie we wspólnym życiu i byciu na wsi. W sprawie ceny na pewno się dogadamy, bo nie zależy nam na pieniądzach tylko na sąsiadach”.
– Nie słyszałem o tym. Ale wiem, że nasz pomysł wcale nie jest innowacyjny! Za granicą podobne inicjatywy rodziły się już kilkadziesiąt lat temu. Przykładem jest choćby amerykańskie miasteczko-wspólnota Ave Maria.
Kim są mieszkańcy, którzy zdecydowali się na kupno domu?
– Łączy nas wizja. Zawodowo każdy jest z innej bajki.
To krakusi czy może tacy, którzy dla idei decydują się na przeprowadzkę z daleka?
– Jeden dom kupiło małżeństwo z Niemiec. Prowadzimy zaawansowane rozmowy z małżeństwami ze Stanów Zjednoczonych i ze Szwecji. Gdy na pierwszym internetowym spotkaniu z potencjalnie zainteresowanymi nabywcami pytaliśmy, co im się podoba w osiedlu, mówili, że m.in. projekty domów, cena i bliskość Krakowa, ale najbardziej idea. Może to zabrzmi nieskromnie, ale jest faktem, że w ciągu wielu lat udało mi się zbudować społeczność osób, które mi ufają. Uważam, że to swego rodzaju „prezent z nieba”, który otrzymałem. A zaufanie plus dobry pomysł daje szybki efekt. Rekordziści zdecydowali się na kupno domu w ciągu tygodnia.
Nie obawiasz się polskiej pomysłowości: „Taniej kupię, drożej sprzedam”?
– Rynek nieruchomości daje takie możliwości. Ale do tej pory nie spotkaliśmy rodziny, która miałaby taką motywację do ewentualnego kupna domu na osiedlu.
A Ciebie co motywuje?
– Słowo Boże, które dostałem na modlitwie: „Nie buduj marnych szałasów, tylko zajmij się budowaniem siebie i innych w Jezusie Chrystusie”. Więc osiedle buduje nam ktoś inny, a ja poszukuję nowych sposobów na to, by rzeczywistość wiary rozprzestrzeniała się na kolejne osoby.
Andrzej Sobczyk
Przedsiębiorca i szkoleniowiec. Współtwórca grupy Rafael. Producent filmowy. Wydaje wysokonakładową darmową gazetę ewangelizacyjną „Dobre Nowiny”. Wykładowca w Akademii Właściwy Tor oraz pomysłodawca Osiedla Fatimskiego. Mąż i ojciec dwójki dzieci.