Logo Przewdonik Katolicki

Problemy z wolnością

FOT. ROBERT WOŹNIAK, AGNIESZKA ROBAKOWSKA/PK

Ks. Henryk Seweryniak: 3 maja…. Nie ziewamy, nie ziewamy!!!

Monika Białkowska: Przepraszam, zmęczona jestem.
 
H.S.: Mam nadzieję, że nie tematem wolności? Świętujemy stulecie jej odzyskania!
 
M.B.: Też. Zresztą co 3 maja ma z tym wspólnego? To była zupełnie inna historia. Albo: to był dopiero początek smutnej historii, która szczęśliwie zakończyła się dopiero 11 listopada, 127 lat później…
 
H.S.: Przypomnij sobie najpierw, na czym wyrastała Konstytucja 3 Maja. To był ten sam grunt, na którym wyrosła również tzw. Wielka Rewolucja Francuska: pragnienie wolności. Mało kojarzymy te fakty, ale przecież naszą konstytucję uchwalono zaledwie dwa lata po wybuchu tamtej rewolucji. Zdobycie Bastylii, Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela, hasła wolności, równości i braterstwa: to wszystko razem było jakimś wielkim wołaniem o wolność. Ludzie czuli się nierówni jedni drugim. Czuli się nie-wolni. Nie było między nimi braterstwa. To było społeczeństwo stanów i podziałów, a oni chcieli to zmienić. My też przecież jakoś z tych samych sztandarów wolności wyrastamy. Nawet kiedy myślimy o współczesnej demokracji, to myślimy o wolności, równości i braterstwie. To jest jakiś duchowy ideał.
 
M.B.: Duchowy ideał, który sięgnął bruku. Bo jakoś trudno z Wielkiej Rewolucji Francuskiej być dziś równie dumnym, jak z Konstytucji 3 Maja… I trudno ją uznać za ideał walki o wolność!
 
H.S.: Bo wobec tych duchowych ideałów ludzie stanęli rozdwojeni. I sami te ideały jeden po drugim łamali. Ci sami, którzy wolność, równość i braterstwo wypisali na swoich sztandarach, w ich imię wymyślili gilotynę – humanitarny jak na tamte czasy sposób zadawania śmierci. Kiedy czyta się historię rewolucji, widać, jak przerażająco rewolucjoniści się nawzajem wycinali.
 
M.B.: Rewolucja zwykle jest sprawą ludu, w tej rewolucji ginął nawet lud…
 
H.S.: Kiedy lud w Wandei sprzeciwił się rewolucji i chciał nie tylko przywrócić monarchię z małoletnim wówczas Ludwikiem XVII, ale i dawną pozycję Kościoła, rewolucjoniści po prostu dokonali eksterminacji. Zginęła wtedy duża część mieszkańców tego departamentu, szacunkowe dane mówią od stu do nawet pięciuset tysiącach ludzi! To było pierwsze wielkie ludobójstwo w historii – a dokonali go ludzie, którzy na sztandarach mieli wypisaną wolność.
 
M.B.: Ale nie chce Ksiądz przecież powiedzieć, że walka o wolność jest zła!
 
H.S.: Chcę tylko powiedzieć, że wolność jest szczególnie narażona na sprzeniewierzenia. Spójrz na Paryż roku 1968. Kolejna majowa rocznica, i to okrągła, dokładnie półwiecze. Tamtejsi studenci uważają, że dokonują rewolty w imię wolności – i nakładają kosz na śmieci na głowę mojego mistrza, wielkiego filozofa Paula Ricoeura. Kpią z niego i pytają, jakim prawem to on jest profesorem, demonstrując tym samym wyższość wobec nich. Milkną dopiero, gdy słyszą w odpowiedzi: „Bo przeczytałem więcej książek niż wy”. Oni też wychodzą na ulice, niosąc na sztandarach Che Guevarę, Trockiego i Mao Tse-tunga, wielkich zbrodniarzy XX w., i znów krzyczą, że chcą wolności. Jakiej wolności? Ta wolność miała polegać między innymi na tym, że chcieli mieć koedukacyjne akademiki, bo wcześniej kampusy dziewcząt i chłopaków były oddzielne. I to stało się przyczyną potężnych zamieszek we Francji, to przyczyniło się do powolnego upadku rządu de Gaulle’a. O co walczyli? O wolność?
 
M.B.: Coś jednak musi być z tą wolnością nie tak, skoro w jej imię dzieje się tyle zła.
 
H.S.: Nie z wolnością, tylko z człowiekiem. My, chrześcijanie, też przecież wierzymy, że w życiu potrzebny jest jakiś przełom, jakaś rewolucja. Tylko jesteśmy przekonani, że tamte ideały wprowadzić może w życie nie człowiek czy jakaś grupa, ale Jezus Chrystus. To On dał nam prawdziwą wolność, prawdziwą równość i prawdziwe braterstwo. Prawdziwa rewolucja to rewolucja Chrystusa. Mnie najbardziej przekonuje to, co kiedyś przeczytałem u George’a Weigla: że wolność najlepiej wytłumaczył św. Tomasz z Akwinu. Według niego wolność to nie tylko zdolność dokonywania neutralnych wyborów, to nie tolerancja, to nie uświadomiona konieczność, ale przede wszystkim wzrastanie w zdolności mądrego i dobrego wyboru rzeczy, które prawdziwie przyczyniają się do naszego osobistego szczęścia i do dobra wspólnego.
 
M.B.: Uf, jakaż definicja! Tylko mam wrażenie, że przeskoczyliśmy właśnie ze społecznego wymiaru wolności – wolnego państwa, wolnych grup społecznych – w wolność osobistą. To nie jest to samo…
 
H.S.: Cały problem – i clou tej rozmowy! – tkwi w tym, żeby zrozumieć właśnie to: że bez wolności osobistej nie zbuduję prawdziwej wolności społecznej i narodowej. Jeśli nie będę człowiekiem, który wzrasta w czynieniu dobra, wzrasta w życiowej mądrości, jeśli nie nauczę się odpowiedzialności, prawdomówności, szczerości, szacunku dla drugiego człowieka – jeśli nie stanę się człowiekiem wewnętrznie wolnym – to nie będę budował wolnej wspólnoty z innymi, nie będę budował wspólnego dobra.
 
M.B.: Polska nie będzie wolna, jeśli nie będzie krajem ludzi wolnych?
 
H.S.: Ładnie mówisz. Trochę patetycznie, ale 3 maja to wcale tak patetycznie nie zabrzmi. Ja dodałbym do tego jeszcze: nie będziemy krajem ludzi wolnych, jeśli nie będziemy wdzięczni. To też ważny element – wdzięczność za wolność, z racji wolności. Wdzięczność za ludzi, którzy uczyli nas, że mimo najstraszniejszych warunków zewnętrznych można tę wewnętrzną wolność w sobie zachować, ocalając w ten sposób swoją godność. Pamiętam tablicę w Lublanie, którą Słoweńcy wmurowali w swojej katedrze, zachwyciła mnie mocno. Nie pamiętam jej treści dosłownie, ale było tam o tym, że po latach zniewolenia, kiedy już tracili nadzieję, dzięki wysiłkowi konkretnych i wymienionych z nazwiska osób udało im się bez przelewu krwi pokonać system największego zniewolenia, za co teraz wyrażają Bogu wdzięczność. Trochę szkoda, że my tak wdzięczni być nie potrafimy.
 
M.B.: Czując wdzięczność, trudniej jest zmarnować wolność: bo trochę wstyd przed dziadkami, którzy przelali krew. Głupio byłoby mi się spotkać w niebie z wujkiem, wielkopolskim powstańcem, i przyznać, że zepsułam jego robotę.
 



Ks. prof. Henryk Seweryniak prof. dr hab. teologii fundamentalnej, przewodniczący Stowarzyszenia Teologów Fundamentalnych w Polsce.
Dr Monika Białkowska doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka Przewodnika Katolickiego.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki