Paskudny kibel w pociągu. Nie, nie mogę użyć słowa „toaleta”, bo jest po prostu zbyt ładne na określenie tego, co widziałam. I choć pociąg nie był z gatunku luksusowych, to jednak w wodę powinien być zaopatrzony. PKP inwestuje. W modernizację tras. W nowe hotele i biurowce, które powstaną na terenach należących do spółki – bo mają one potencjał i mogą przyczynić się do rozwoju gospodarki. A może by tak w wodę w toalecie? Albo w siedzenia – wszak malutki zagłówek z ładnym napisem nijak zniszczonych siedzisk nie zasłoni.
Mam nadzieję, że podróżujący na majówkę pociągiem będą mieli więcej szczęścia niż ja. Kto nie wyjeżdża, będzie może grillował w miłym towarzystwie. Sezon startuje, tylko czy w radosnej inauguracji nie przeszkodzi pogoda? Grillowanie to jednak przyjemność weekendowa i nie całoroczna (chyba że ktoś z dobrodziejstw elektrycznego korzysta), za to obiad jest codzienny. Dla wielu dzieci – w szkolnej stołówce. W dzieciństwie w niej nie jadałam, pamiętam jedynie akcję „mleko”, gdy na przerwie tłoczyliśmy się przy okienku, żeby zdobyć szklankę ciepłego napoju. Moje dzieci korzystają z niej sporadycznie. I mówią, że obiady całkiem dobre. Ale badanie zrealizowane niedawno na potrzeby programu „Extra szkolna stołówka” pokazało, że brakuje im sporo. Najpierw – miejsca na zjedzenie posiłku. Za mało stołów, za mało przy nich krzeseł, a czasem jedne i drugie są niedopasowane do wieku dzieci. Za mała przestrzeń przy stole dla każdego z jedzących. Wnętrza nieestetyczne, a przerwy obiadowe zbyt krótkie. 35 proc. rodziców wskazało, że ich dzieci nie dojadają obiadów.
Posiłki w szpitalach też bywają nie lada wyzwaniem. Sztućce i kubki niby gwarantowane, a jednak swoje warto mieć. Zupa leje się czasem po brodzie, bo jak tu dobrze usiąść/położyć się przy tym miniaturowym nocnym stoliku? Powinno za to przynajmniej być zdrowo. Niestety, nie jest. Najnowszy raport NIK o żywieniu w szpitalach miażdży: posiłki są nieadekwatne do stanu zdrowia pacjentów, przygotowuje się je z niskiej jakości produktów, a dietetyk to prawdziwy skarb.
Majówkę niestety czasem spędza się w szpitalu. A zaraz po niej dzieci wrócą do szkolnych stołówek. Bakłażana albo łososia z grilla raczej ni w jednym, ni w drugim miejscu nie serwują. I z jednej strony śmieszny jest trochę ten nasz grillowy sport narodowy. Ale z drugiej: nic dziwnego, że lubimy dobrze zjeść, w miłym towarzystwie i przyjemnym otoczeniu. Dlaczego dzieci nie miałyby mieć tego przywileju w szkole? A jeśli na otoczenie składa się szpitalna sala i sąsiad na łóżku obok, to chociaż niech będzie zdrowo.
Woda w toalecie to nie luksus. Stół, przy którym nie trzeba się tłoczyć, i papierowa serwetka to nie luksus. Właściwa dieta w szpitalu to nie luksus. Czy znowu się mylę...?
Agnieszka Pioch-Sławomirska filolog w wykształcenia i z zamiłowania, od 20 lat kroi i szyje teksty. Żona, mama trójki dzieci. Sportowiec amator, dla którego najważniejszym dystansem jest… ten do samego siebie.