Logo Przewdonik Katolicki

Izrael nie chce uchodźców

Jacek Borkowicz
FOT. JIM HOLLANDER/PAP-EPA

Izraelski rząd robi wszystko, by nie wpuścić w granice swojego państwa uchodźców, którzy nie są z pochodzenia Żydami. Zaś tych, którzy już tam są, na wszelkie sposoby stara się pozbyć. Takie rozwiązanie coraz mniej podoba się miejscowej ludności.

W niedzielę 15 kwietnia tłum ciemnoskórych mężczyzn minął bramę ośrodka Saharonim, gdzie czekali na przymusową deportację do Ugandy. Decyzja Sądu Najwyższego Izraela przywróciła im wolność. Jednak 207 obywateli Sudanu i Erytrei nadal nie wie, co ma ze sobą zrobić: bez pracy, mieszkania i środków na utrzymanie. Podobnie jak oni czuje się połowa z 38 tys. ich rodaków, żyjących dziś w Izraelu bez jakiegokolwiek legalnego statusu. Ich najbliższa przyszłość stoi pod wielkim znakiem zapytania.
Saharonim to jeden z czterech obozów, zbudowanych obok siebie na środku pustyni Negew, zaledwie kilka kilometrów od granicy z Egiptem. Składa się z kilkudziesięciu baraków otoczonych zaporą z kolczastego drutu. Sąsiadujący z nim obóz Kcijot, największy ze wszystkich, zbudowany został jako pierwszy jeszcze 20 lat temu, podczas intifady. Jego więźniami byli ujęci w zamieszkach Palestyńczycy z Gazy. Później, aż do teraz, przetrzymywani tam byli uchodźcy z Czarnej Afryki, którzy nie uzyskali w Izraelu prawa pobytu. Wszystkie cztery obozy mogą pomieścić 8 tys. więźniów i był czas, że pękały w szwach. Władze oficjalnie nazywają te miejsca „ośrodkami odosobnienia”, godzą się nawet na termin „więzienie” – byle nie używać słowa „obóz”, które tutaj, w Izraelu, budzi jednoznacznie negatywne skojarzenia.
 
Trzy lata za drutami
Do 2006 r. w Izraelu mieszkało niewielu, bo zaledwie 3 tys. przybyszów z Czarnej Afryki. Władze nie miały z nimi problemu, gdyż ludzie ci znaleźli zatrudnienie, przeważnie jako pomoc domowa lub sprzątaczki w hotelach. Jednak w ciągu ostatniej dekady zaczęli tam masowo napływać uciekinierzy z Sudanu, Sudanu Południowego i Erytrei. Wszystkie trzy kraje są biedne i trapione typowymi dla Afryki nieszczęściami, a w dodatku rządzone przez dyktatury. Ludzie uciekają stamtąd z głodu, przed niewolnictwem, a także z powodu politycznych prześladowań. Większość z nich to muzułmanie, choć znaczącą mniejszość stanowią też wyznawcy Chrystusa.
Droga ich ucieczki wiodła przez Egipt. Stamtąd przez pustynię trafiali do Izraela. Dlatego też władze, dla zahamowania potoku przybyszów, zbudowały wzdłuż egipskiej granicy w latach 2012–2013 płot, dzielący bezludne połacie Negewu na dwie części. Falę nielegalnej migracji rzeczywiście to zahamowało, jednak w kraju zdążyło się już znaleźć kilkadziesiąt tysięcy afrykańskich uchodźców.
Części z nich rząd izraelski przyznawał tymczasowe wizy, które, oprócz prawa pobytu, dawały im możność podjęcia legalnej pracy. Wizę taką trzeba było odnawiać co trzy miesiące. Kto jej nie miał, decyzją Knesetu (izraelski parlament) z 2012 r. trafiał za druty obozu, gdzie mógł spędzić, bez wyroku, nawet trzy lata. A przybyszów z Sudanu i Erytrei mocno kontrolowano: mogli np. zostać aresztowani pod pretekstem kradzieży, bo nie mieli przy sobie dowodu zakupu telefonu komórkowego lub roweru.
Jednocześnie od 2009 r. uruchomiono procedurę nadawania Afrykańczykom statusu uchodźcy. Nic ona jednak nie dała, gdyż od tego czasu status ów przyznano zaledwie… ośmiu Erytrejczykom i dwóm Sudańczykom. Ich rodacy nie potrafią wykazać, że przybyli do Izraela jako polityczni emigranci, gdyż dostali się tutaj bez żadnych dokumentów, a pożądanego zaświadczenia rodzime kraje raczej im nie wydadzą.
 
Co zrobić z „infiltratorami”
W 2015 r. rząd Benjamina Netanjahu postanowił zrobić wreszcie porządek z tą pozbawioną ustabilizowanego statusu, 55-tysięczną rzeszą afrykańskich uchodźców, oficjalnie określanych mało wdzięcznym terminem „infiltratorzy”. Władze zapowiedziały, że wszyscy ci spośród nich, którzy nie wykażą się posiadaniem wizy – a takich było około 30 tys. – dostaną do ręki 3,5 tys. dolarów USA i darmowy bilet lotniczy do któregoś z państw afrykańskich. Jeśli nie skorzystają z tej oferty, czekać ich będzie obóz na pustyni. 
3,5 tys. dolarów to suma, której olbrzymia większość z tych ludzi nigdy w ręku nie miała. Jednak na taki układ zgodzili się tylko niektórzy. Większość z nich przerażała wizja lotu do nieznanego afrykańskiego kraju (władze nie informowały o miejscu przylotu), bez gwarancji, że nie zostaną wydani w ręce tych, przed którymi uciekli. W ciągu trzech lat obowiązywania tego prawa udało się wydalić z Izraela niecałe 20 tys. Afrykańczyków. Około 12 tys. z nich to obywatele Erytrei i obydwu Sudanów.
Pozostałe 38 tysięcy żyje jak na gorącej patelni. Ci, którzy dostają wizy, boją się ich utraty. Ci bez wizy kryją się przed aresztowaniem. Rząd tymczasem miota się, próbując na wszelkie sposoby pozbyć się z Izraela ludzi, którzy, jak twierdzą władze, „zagrażają bezpieczeństwu i żydowskiej tożsamości kraju”. Porozumienie z ONZ, wynegocjowane pospiesznie i podpisane 2 kwietnia, Netanjahu zmuszony był „zawiesić” zaledwie po kilku godzinach. Powodem był sprzeciw Kanady, Włoch i Niemiec, na których terytoria mieli trafić mieszkający dziś w Izraelu Afrykańczycy – z żadnym z tych państw ani ONZ, ani też Izrael takich ustaleń nie uzgadniał.
W dodatku w samym Izraelu wzmaga się krytyka poczynań władz. Co trzeciego żydowskiego obywatela tego kraju oburza fakt, że zbudowane rękami żydowskich uchodźców państwo dziś w majestacie prawa wyrzuca poza swoje granice innych wygnańców. Rażącym kontrastem jest też porównanie z sąsiednim Libanem: w tym państwie, odpowiadającym wielkością Izraelowi, znalazło schronienie 1,2 mln uchodźców z ogarniętej wojną domową Syrii. Do Izraela nie trafił żaden syryjski uchodźca. „To wstyd dla ludzi, którzy żyją z traumą Holokaustu. Jak możemy mieć tak krótką pamięć!” – taką opinię często można dziś usłyszeć w Tel Awiwie i Jerozolimie.
Podobnym duchem kierował się też Sąd Najwyższy, 10 kwietnia nakazując władzom uwolnienie, w ciągu pięciu dni, wszystkich przetrzymywanych w obozie Saharonim. Władze, acz niechętnie, do wyroku się zastosowały. Pytanie teraz, co dalej z losem ludzi, którzy szukając schronienia w biblijnej Ziemi Obiecanej, znaleźli tylko niepewność.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki