Logo Przewdonik Katolicki

Sumienie pani kanclerz

Tomasz Budnikowski
FOT. CLEMENS BILAN/PAP-EPA. Jestem za a nawet przeciw. Kanclerz Angela Merkel jeszcze dwa miesiące temu nie chciała słyszeć o "małżeństwach homoseksualnych", po czym zgodziła się na głosowanie.

Angela Merkel dała zielone światło „małżeństwom dla wszystkich”. Sama zagłosowała przeciw, ale głosowanie przegrała. Teraz weto może postawić tylko sąd konstytucyjny.

Już tylko niecałe trzy miesiące dzielą naszych zachodnich sąsiadów od zaplanowanych na 24 września wyborów parlamentarnych. Wszystko wskazuje na to, że po raz kolejny na czele federalnego rządu stanie Angela Merkel. Sondaże każą przypuszczać, że CDU/CSU, czyli siostrzane partie niemieckiej chadecji, mogą po latach ponownie wejść w koalicję z liberalną FDP. Jako swego rodzaju próbę generalną uznaje się powstały koalicyjny rząd krajowy w Nadrenii Północnej-Westfalii.
To w tym kontekście należałoby ocenić niespodziewane przyspieszenie wydarzeń, z jakimi mieliśmy do czynienia w ostatnich dniach czerwca. Sprawa miała swój początek w wywiadzie, jakiego kanclerz Merkel udzieliła dziennikarce czasopisma „Brigitte”. Odeszła w nim od radykalnego sprzeciwu wobec zgody na zawieranie małżeństw przez osoby tej samej płci i stwierdziła, że decyzję w tej sprawie należy pozostawić sumieniu deputowanych.
 
Błyskawiczne tempo
Mówiąc te słowa, nie spodziewała się pewnie, że z inicjatywy niemieckiej socjaldemokracji (SPD) w tak błyskawicznym tempie sprawa będzie procedowana na forum niemieckiego parlamentu. Już 30 czerwca problem „małżeństw dla wszystkich” stał się przedmiotem obrad Bundestagu, a głosowanie w tej sprawie, zgodnie z wnioskiem szefa frakcji SPD, miało charakter imienny. Spośród 623 oddanych głosów za zrównaniem par homoseksualnych z tradycyjnym małżeństwem opowiedziało się 393 posłów, 4 wstrzymało się od głosu, a 226, w tym Angela Merkel, było przeciwnych wnioskowi.
W poprzedzającej głosowanie dyskusji socjaldemokraci zaatakowali kanclerz, sugerując, że swoją nieprzemyślaną wypowiedzią osiągnęła efekt inny, niż się spodziewała. Jej decyzję porównano nawet do tzw. momentu Schabowskiego. Określenie to weszło do niemieckiego słownika politycznego jako synonim tyle nieprzemyślanej, co brzemiennej w skutki decyzji. Takim było zaskakujące lub pomyłkowe wydanie polecenia o otwarciu jesienią 1989 r. granic NRD. Porównanie to wydaje się jednak przesadzone, ale pokazuje wysoki poziom emocji, jakie udzieliły się niemieckim parlamentarzystom.
Problem związków homoseksualnych trudno uznać w Niemczech za marginalny. Od 2006 do 2015 r. ich liczba wzrosła niemalże trzykrotnie (z 32 do 94 tys.). Począwszy od 2001 r. zarejestrowane związki partnerskie zostały w wielu dziedzinach życia zrównane z małżeństwami (różnic nie ma na przykład w obowiązkach wzajemnych świadczeń czy prawie do dziedziczenia), choć pozbawione były możliwości adoptowania dzieci (zgodnie z postanowieniem Federalnego Sądu Konstytucyjnego z 2013 r. mogą adoptować tylko własne lub wcześniej adoptowane dziecko partnera).
Decyzja niemieckiego parlamentu zdaje się iść w tym samym kierunku, na jaki wcześniej zdecydowali ustawodawcy wielu państw zachodnich. Dziś pary homoseksualne mogą zawierać związek małżeński w 13 krajach europejskich. Zgodę na to wydał także dwa lata temu Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych, a homoseksualiści mogą się pobierać także w Kanadzie, czterech państwach Ameryki Łacińskiej, Republice Południowej Afryki, na Tajwanie i w Nowej Zelandii. W większości tych państw przysługuje im prawo do adopcji.
 
„Duch czasu” czy konstytucja?
Po głosowaniu w Bundestagu część chadeckich deputowanych rozważa możliwość wniesienia skargi do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Zdaniem Hansa-Petera Uhla (CDU) ten akt prawny jest niezgodny z konstytucją, a dla jego przyjęcia wymagana jest jej zmiana. Według Uhla wcześniejsze postanowienia Trybunału Konstytucyjnego określają małżeństwo jako wspólnotę w odpowiedzialności, która jest ukierunkowana na prokreację. Ta zaś możliwa jest jedynie w związku mężczyzny i kobiety.
Zupełnie inaczej sprawę widzi federalny minister sprawiedliwości Heiko Maas (SPD), który mówi, że „jesteśmy świadkami zmiany tradycyjnego pojęcia małżeństwa, co pozwala ustawodawcy na wprowadzenie «małżeństw dla wszystkich»”. Takie stwierdzenie może dziwić, biorąc pod uwagę, że wypowiadający je minister jest katolikiem. Zresztą wszyscy członkowie kończącego swą kadencję koalicyjnego rządu to chrześcijanie (pięciu ministrów to katolicy, dziesięć osób to protestanci), a takiej sytuacji nie było w Niemczech od dawna.
Minister sprawiedliwości może jednak nie mieć racji. Według byłego przewodniczącego Trybunału Konstytucyjnego Hansa-Juergena Papiera do uznania małżeństw osób homoseksualnych zmiana konstytucji jest niezbędna, gdyż w rozumieniu konstytucyjnym małżeństwem jest zakładający długotrwałość związek między mężczyzną i kobietą. I nie jest w stanie tego zmienić nawet wspomniany przez zwolenników nowych rozwiązań „duch czasu”.
 
Zastanawiająca wolta
Co skłoniło Angelę Merkel do zmiany poglądów? Daleko idąca przebiegłość, a może inne okoliczności? Tak czy inaczej wolta kanclerz nie może nie zastanawiać. Dotychczas córka pastora znana była z przywiązania do tradycyjnego małżeństwa. Jeszcze przed dwoma miesiącami na ostatnim posiedzeniu kierowniczych gremiów CDU/CSU i SPD zdecydowanie sprzeciwiła się zrównaniu związków partnerskich z małżeństwami. Problem ten uznała jako „no-go”, czyli coś niemożliwego.
W kręgach zbliżonych do pani kanclerz mówi się, że wpływ na zmianę jej decyzji mogło mieć niedawne spotkanie w jej okręgu wyborczym. Została tam zaproszona przez dwie lesbijki prowadzące swego rodzaju rodzinę zastępczą dla ośmiorga dzieci. Poruszona rodzinną atmosferą tego domu wyraziła ponoć przekonanie, że jeśli prowincjonalny urząd ds. młodzieży powierzył homoseksualnej parze taką gromadkę dzieci, to i państwo nie powinno zakazu adopcji uzasadniać dobrem dziecka.
Z jednej strony nie można nie zauważyć, że kanclerz rezygnując z dyscypliny partyjnej, pozwoliła swoim kolegom odwołać się do własnego sumienia. Z drugiej dominuje jednak przekonanie, iż Angela Merkel mając w perspektywie zbliżające się szybkimi krokami wybory parlamentarne, chciała dać do zrozumienia ewentualnemu partnerowi koalicyjnemu, że „małżeństwo dla wszystkich” nie będzie kwestią sporną.
 
O „geście Piłata” Angeli Merkel na s. 27 pisze Piotr Zaremba
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki