Logo Przewdonik Katolicki

Nad Aleppo w końcu wzejdzie słońce

Marcin Gutowski
FOT. MOHAMMED BADRA/PAP/EPA.

Z o. Ibrahimem Alsabaghem, proboszczem z Aleppo, o tym, czego potrzebują mieszkańcy zrujnowanego miasta rozmawia Marcin Gutowski

Dlaczego zgłosił się Ojciec na ochotnika, by służyć ludziom w ogarniętym wojną Aleppo?
– To był proces wewnętrznego dialogu, który zaowocował misją. Przed laty porzuciłem dom i wstąpiłem do zakonu, bo chciałem obdarzać innych życiem i wciąż czuję to powołanie. Dlatego byłem gotów, by udać się tam, gdzie mnie potrzebują. Ludzie w Aleppo żyli w wielkim strachu i potrzebowali przewodnika. Chciałem być tam dla nich.

Wielu ludzi odczuwa potrzebę pomagania innym, ale nie wszyscy idą tam, gdzie spadają bomby.
– Tu nie chodzi o umiłowanie śmierci czy żądzę wrażeń, ale o poczucie obowiązku. My, franciszkanie w Ziemi Świętej i na całym Bliskim Wschodzie, mamy za sobą 800 lat historii. Zawsze, niezależnie od okoliczności, byliśmy z tymi, którzy nas potrzebowali. Nigdy nie porzuciliśmy swojej trzody. Dwa tysiące spośród naszych braci poniosło śmierć męczeńską, bo wiedzieli, że pasterze nie porzucają swoich owiec. Taki przykład dał nam Chrystus. Z czym tu dyskutować?

Jakie uczucia dominują w Ojca owczarni: rozpacz czy nadzieja?
– Z pewnością panuje dojmujące cierpienie. Ludzie żyją w nieludzkich warunkach, brakuje im wody, jedzenia, dostępu do elektryczności. Nie mają pracy. Żyją w skrajnej nędzy, a wszystko jest przerażająco drogie. Wciąż towarzyszy im lęk przed bombardowaniami. Sześć lat wojny pozostawiło po sobie wiele ran, pokaleczyło nie tylko ciała, ale także serca. Dlatego wiele jest chwil zwątpienia i rozpaczy. W ostatecznym rozrachunku musi jednak zwyciężyć nadzieja. Jako ludzie Kościoła jesteśmy właśnie głosicielami nadziei. Pracujemy nad tym, by cierpienie nie przeradzało się w rozpacz.

Jak dziś żyją mieszkańcy Aleppo? Uprzątają gruzy, myśląc o przyszłości, czy też panuje marazm i rezygnacja?
– Nie sposób oddać tej atmosfery słowami. Tylko ci, którzy są na miejscu, są w stanie pojąć ogrom ludzkiego cierpienia i to, jak skomplikowana jest sytuacja mieszkańców. Zachęcamy ich do tego, by wychodzili na ulice, pracowali, spotykali się ze sobą. Ale nie brakuje też takich, którzy poddają się i decydują się na porzucenie wszystkiego.

Wielu z nich zostawia rodzinne strony i wyrusza w świat. To m.in. ich sytuacja jest przedmiotem gorącej debaty w Europie. Czy uciekający mają wybór?
– W wielu przypadkach są zmuszeni do wyjazdu. Nikomu nie przychodzi łatwo decyzja o porzuceniu swojego domu, języka, kultury i środowiska po to, by wyjechać w nieznane. Jeśli ktoś się na to decyduje, musi być zdesperowany.

W Polsce jedni mówią, by pomagać uchodźcom na miejscu - tam, skąd przybywają. Inni – by zapraszać ich do Europy. Jaką postawę powinniśmy przyjmować?
– Warto zadać sobie pytanie, czego sami chcielibyśmy, gdybyśmy byli na miejscu tych ludzi. Każdy chrześcijanin powinien siebie o to zapytać. Nauczanie Chrystusa jest jednoznaczne, jasne i zrozumiałe. Pytanie czeka na odpowiedź.

Jakiej pomocy dziś najbardziej potrzebuje Aleppo?
– Aleppo potrzebuje pokoju!

Bardziej niż wody, jedzenia i prądu?
– Tak. Tylko wtedy, gdy panuje pokój, ludzie mogą odnaleźć porządek życia. Nasi ludzie żyją w przerażeniu. Potrzebują poczuć, że są kochani i że jest ktoś, kto o nich pamięta. Właśnie temu, a nie tylko zaspokojeniu podstawowych potrzeb, powinna służyć pomoc humanitarna. Należy patrzeć na tych ludzi całościowo, ze wszystkimi ich potrzebami. A potrzebują absolutnie wszystkiego. 95 proc. ludzi w Aleppo całkowicie zależy od pomocy z zewnątrz. Bez niej nie byliby w stanie przetrwać. To ważne, byśmy odkryli w sobie potrzebę świadczenia miłosierdzia wobec innych.

Powiedział Ojciec, że świat zostawił Aleppo…
– Być może było to zbyt kategoryczne stwierdzenie, ale zło, z jakim mamy do czynienia, jest niewyobrażalne. Jednak nawet w poczuciu opuszczenia musimy mieć świadomość, że nigdy nie jesteśmy sami. Ojciec jest zawsze z nami. Nie zmienia to jednak faktu, że potrzebujemy więcej konkretnej pomocy. Wiele rzeczy zostało już zrobionych, ale jeszcze więcej jest do zrobienia.

Jak wygląda współistnienie poszczególnych wspólnot religijnych na miejscu? Pomagają sobie wzajemnie czy zamykają się w swoich enklawach?
– Z całą pewnością istnieje taka pokusa. Widzimy, że wielu troszczy się tylko o siebie. My, jako różne wspólnoty chrześcijańskie w mieście, dziękujemy Bogu, że udało nam się uwolnić od tej pokusy. Jesteśmy wrażliwi na potrzeby innych. Choć przybyłem do Aleppo, aby służyć tamtejszym katolikom, od początku wyraźnie czułem potrzebę objęcia pomocą wszystkich braci chrześcijan. Niebawem usłyszałem w sercu także wezwanie, by wyjść naprzeciw potrzebom muzułmanów. Od początku 75 proc. Pomocy, jaka docierała do wspólnoty katolickiej w Aleppo, trafiała do wiernych innych wyznań chrześcijańskich. Później przygotowaliśmy między innymi projekt opieki nad 400 muzułmańskimi dziećmi w wieku do dwóch lat. Zapewniamy im mleko i pieluchy. Objęliśmy też comiesięczną pomocą 200 muzułmanów, którzy znajdują się w szczególnie dramatycznym położeniu. Tak powoli rozszerzają się granice naszej służby wobec bliźnich. Mam poczucie, że gdybyśmy zacieśniali te granice, zadusilibyśmy się we własnym egoizmie i zabrakłoby nam błogosławieństwa naszego Pana. Doprawdy, życie bez Niego byłoby marne.

Ojca książka nosi tytuł Tuż przed świtem. Czy na horyzoncie można dostrzec promienie słońca rozpraszające mrok nad Aleppo?
– Świt zawsze jest blisko. Jest z nami także wtedy, gdy tkwimy w ciemnościach nocy, bo wiemy, że przecież musi nastąpić dzień. Dlatego jesteśmy pewni, że w końcu będzie świtać, choć teraz nie możemy powiedzieć, kiedy to nastąpi.

Skąd ta pewność?
– To właśnie jest chrześcijańska nadzieja.
 



o. Ibrahim Alsabagh
Franciszkanin, proboszcz parafii św. Franciszka w Aleppo. Na własną prośbę został skierowany do pracy duszpasterskiej w ogarniętym wojną mieście. Jest autorem książki Tuż przed świtem. Syria. Kroniki czasu wojny i nadziei z Aleppo (Bernardinum 2017). W czerwcu odebrał nagrodę Orła Jana Karskiego za „niesienie nadziei w świecie bez nadziei skazanym na obojętność”
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki