W Syrii wojna trwa od 2011 r., ale dopiero Aleppo od mniej więcej roku stało się symbolem wojennego dramatu, o którym mówi się coraz więcej. Sytuacja politycznie jest skomplikowana i nie podejmę się jej wyjaśniać, dość powiedzieć, że za cierpienie niewinnych odpowiedzialny jest cały świat. To wojna, w której najmniej chodzi o ludzi, a najbardziej o władzę i pieniądze. To wielki rynek: handluje się bronią, a to biznes bardzo intratny i zamieszane są w niego rządy wielu państw. Syria to dzisiaj ogromne możliwości do eksperymentowania z najnowszą bronią wszelkiego rodzaju. Niemal wszystko co możliwe sprawdzone zostało przez sprzymierzone wojska rządowe i rosyjskie we wschodniej części Aleppo. Walki o Aleppo trwały od 2012 r. do grudnia 2016, kiedy to siły rządowe przejęły miasto. Film Ostatni w Aleppo pokazuje ostatnie miesiące walk o miasto, a raczej przeciwko miastu. Przez te lata spadła niezliczona ilość bomb, wybuchło wiele samochodów-pułapek, zawaliło się tysiące domów, zginęło mnóstwo mieszkańców. Syryjski reżyser i dziennikarz mieszkający w Niemczech, Feras Fayyad, wchodzi z kamerą w sam środek koszmaru. Towarzyszy trzem mężczyznom należącym do ratunkowej formacji cywilnej „Białe Hełmy”, której zadaniem jest pomoc poszkodowanym cywilom na terenach kontrolowanych przez siły antyrządowe, czyli przez rebeliantów, fundamentalistów, dżihadystów, ISIS.
Wśród gruzów
Czytam właśnie książkę, w której autor opisuje Aleppo z początku XXI w. „Dla tych, którzy przyjeżdżali z Damaszku, Aleppo było egzotyczne; a być może bardziej kosmopolityczne, jak Stambuł, arabskie, tureckie, ormiańskie, kurdyjskie, bliskie Antiochii, ojczyzny świętych i krzyżowców wciśniętej między Orontes a Eufrat. Aleppo było kamiennym miastem z niekończącymi się labiryntami zadaszonych suków, z których wychodziło się wprost na bryłę niezdobytej cytadeli, a jednocześnie miastem nowoczesnym, pełnym parków i ogrodów, wzniesionych wokół dworca” (Mathias Enard, Busola). Aleppo, jakie widzimy w kamerze Fayyada, to morze ruin i gruzu. Kamienna pustynia. Nad nią czasami niebo niebieskie, ale najczęściej kurz i pył oraz dym. Dzieci, które potrafią rozpoznać rodzaj bomby, która spadła kilka ulic dalej. Dorośli, którzy zastanawiają się, czy zostać, czy starać się przedostać do Turcji. W każdym wypadku to ryzyko. Worki na zwłoki i szczątki jako rzecz pierwszej potrzeby.
Fayyad nakręcił film bardzo duszny, niestatyczny. Znajdujemy się albo w ciasnych pomieszczeniach, na klatkach schodowych, albo w kabinie trzęsącego się samochodu, albo w tumanie zburzonego przed chwilą domu. Wszędzie odczuwa się osaczenie i strach. Trzej mężczyźni należący do Białych Hełmów opowiadają o codzienności w swojej pracy. Patrzą w niebo, wypatrują samolotów, obserwują, gdzie po eksplozji podnosi się chmura dymu, wsiadają do samochodu i jadą odkopywać rannych. Pomiędzy kolejnymi akcjami życie toczy się normalnie. Wczoraj pogrzeb, dziś wesele. Trzeba zorganizować lekarstwo dla dziecka, pobawić się z nim, odwiedzić krewnych. Codzienność miasta w czasach wojny. Coś nam to przypomina? Bo mi bardzo sceny z powstania warszawskiego. Wąwozy ruin, codzienne naloty, pożary i toczące się w tych ruinach życie.
Białe Hełmy
Tegorocznego Oscara dla krótkometrażowego filmu dokumentalnego otrzymał film wyprodukowany przez Netflix zatytułowany Białe Hełmy. Ostatni z Aleppo uważany jest za faworyta do Oscara 2018. Oba opowiadają o organizacji, która bywa ostatnio oskarżana o współpracę z organizacjami terrorystycznymi, Frontem al-Nusra i ISIS. Białe Hełmy powstały jako ochotnicza syryjska obrona cywilna w 2013 r. Wśród mężczyzn należących do tej organizacji są przedstawiciele wszystkich zawodów, to zwykli ludzie, mężowie i ojcowie. Działają na terenach kontrolowanych przez rebeliantów i zajmują się wyłącznie akcjami ratunkowymi. Na zdjęciach często widać, jak wydobywają spod gruzów ludzi: rannych i martwych, pracują często wiele godzin, nierzadko giną, ponieważ zdarza się, że samoloty wojsk rządowych po jakimś czasie zrzucają bomby w to samo miejsce, wiedząc, że trwa akcja ratunkowa.
W internecie jednak zaczęły pojawiać się zdjęcia, które miały udowodnić, że fotografie „białych hełmów” wyciągających spod gruzów rannych cywilów są spreparowane z udziałem podstawionych osób. Zamiast o bohaterstwie w alternatywnych mediach zaczęto mówić o współpracy z terrorystami spod znaku ISIS. Oskarża się Białe Hełmy o szerzenie propagandy proseparatystycznej i o to, że z pewnością nie są neutralni, skoro wspiera ich finansowo między innymi rząd USA, którego armia bierze udział w konflikcie. Tego typu informacje i kontrowersje zaczęły ukazywać się po tym, gdy Białe Hełmy zostały nominowane w 2016 r. do Pokojowej Nagrody Nobla. A jednak w dzisiejszym obiegu informacyjnym i cyfrowej technologii bardzo prawdopodobne jest, że materiały kompromitujące Białe Hełmy zostały sfabrykowane, a odpowiedzialne za to są siły rządowe i Rosja. W każdym razie do dziś nie istnieje żaden rzetelny i niezależny materiał, który by ukazywał Białe Hełmy w podejrzanym świetle.
Aleppo bez kobiet?
Czy Ostatni w Aleppo to film propagandowy? Owszem, pokazuje jedną stronę konfliktu. Bohaterowie rzucają oskarżenia na Baszszara al-Asada i rosyjskie wojsko. Kamera pokazuje manifestacje antyrządowe na zrujnowanych ulicach Aleppo. Ale przecież to zrozumiałe: na Aleppo do grudnia 2016 r. spadało dziennie kilkadziesiąt bomb, w tym te najgorsze, zabraniane różnymi konwencjami: beczkowe i kasetowe. I to wprost na dzielnice mieszkalne i szpitale. W tym dramatycznym kontekście polityka już nie jest ważna. Film Ostatni w Aleppo pokazuje oczywiście bohaterstwo „białych hełmów”, ale przede wszystkim to uniwersalny obraz życia w strefie wojny. Obraz śmierci. Ciągłego zagrożenia. Dnia odmierzanego kolejnymi nalotami. Tego, co ludzie mogą sobie zrobić nawzajem. Mogą zrobić piekło, ale są zdolni także do czynów wielkich. Ale mnie interesuje coś jeszcze, chciałabym zobaczyć film o tych, którzy są ukryci, których nie widać. O kobietach w Aleppo. W ciągu ponad półtorej godziny filmu ani razu nie zobaczymy kobiety, a żaden mężczyzna nawet nie wspomni o swojej żonie, używając za to często ogólnego słowa „rodzina”. Wydaje się, że Aleppo zamieszkane jest tylko przez mężczyzn i dzieci. Kobiety nie mogą pokazać twarzy, w ogóle nie mogą się pokazać obcym. Tak jakby nie istniały. Oscarowe Białe Hełmy Netflixa też wymazały kobiety. Trudno tego nie zauważyć, bo przecież są dzieci, mnóstwo dzieci, więc gdzie ich matki? Jak żyją, jak radzą sobie z codziennością, ze strachem, z rodzinnymi obowiązkami?