Logo Przewdonik Katolicki

Przemilczane zwycięstwo

Jacek Borkowicz
FOT. FELIPE DANA AP/EAST NEWS. Mieszkańcy Mosulu ściągają ubrabnia by pokazać, że nie mają na sobie ładunków wybuchowych.

Po dziesięciu miesiącach morderczego oblężenia miasta Mosul został zdobyty. Tylko dlaczego informacje o upadku stolicy tzw. Państwa Islamskiego nie przebijają się na medialne czołówki?

W sobotę 8 lipca niedługo po zapadnięciu zmroku z ruin starej części Mosulu, przylegających bezpośrednio do Tygrysu, wyłoniło się kilkadziesiąt uzbrojonych sylwetek. Bojownicy tzw. Państwa Islamskiego rzucili się do wody, chcąc przepłynąć rzekę. Nie oszukali jednak blokady: wszyscy zostali zastrzeleni. W tym samym czasie, lecz z przeciwnej strony oblężonej części miasta inna grupa dżihadystów przypuściła desperacki atak na główne pozycje wojska. Atak okazał się samobójczy i chyba tak go zaplanowano. Bojownicy wiedzieli, że się nie przebiją, ale nie chcieli się poddawać. W chwilę potem pozostali w mieście dowódcy ISIS zebrali się przed kamerami ich oficjalnej, działającej jeszcze telewizji i po patetycznym przemówieniu wysadzili się w powietrze. To był już koniec. Następnego dnia nad brzegiem Tygrysu żołnierze rozwinęli flagę Iraku. Mosul został zdobyty. Po trzech latach istnienia kalifatu i po dziesięciu miesiącach morderczego oblężenia miasta, stolica dżihadystów upadła.
 
Duchy islamistów
Z tych dziesięciu miesięcy ostatnie dwa minęły na walkach wewnątrz Starego Miasta. Mosul to jedno z najstarszych miast świata. To tutaj leżą ruiny Niniwy, wspomnianej w biblijnej Księdze Jonasza. Po jej upadku pozostała przy życiu ludność przeniosła się do osady nazywanej Mosulem. Odtąd miasto, aż do czasów jego rozwoju w XX wieku, mieściło się w granicach murów obronnych, stanowiących okrąg o średnicy kilkuset metrów. Gdy Mosul zaczął się gwałtownie rozszerzać, Stare Miasto nie zmieniło swej funkcji. W obrębie wspomnianego okręgu mieszka dziś 100 tys. ludzi, żyjących w zatłoczonych, chaotycznie zabudowanych uliczkach, których szerokość rzadko przekracza dwa metry. Zarówno dowódcy ISIS, jak i oblegający ich żołnierze irackiej armii doskonale wiedzieli, że wąskie uliczki Starego Miasta staną się areną najtrudniejszej walki. Tak też się stało. Gdy w połowie marca wojsko dotarło do śródmieścia od południowej strony, zatrzymało się na granicy dawnych murów. Po kolejnych dwóch miesiącach ciężkich walk armia wyparła ISIS z zachodnich dzielnic Mosulu i opasała Stare Miasto szczelnym kordonem. Tu trzeba było walczyć o każdy dom, o każde podwórko, zdobywając przestrzeń metr po metrze.
Dżihadyści dobrze przygotowali się do obrony. Wybudowali tunele, którymi przemykali z miejsca na miejsce. Gdy żołnierzom udało się już zdobyć kilka domów, bojownicy ISIS, jak duchy, wyskakiwali spod ziemi na zapleczu, nacierając od tyłu na wojskową awangardę. W ten sposób kalifat, dobijany w swojej stolicy, zadawał oblegającym ciężkie straty. Armia iracka niechętnie podaje informacje o liczbie zabitych żołnierzy, ale wiadomo, że w walkach o Stare Miasto padło ich co najmniej kilkuset. Innym utrudnieniem były samochody-pułapki. Bojownicy ISIS, zanim dali się zamknąć na Starym Mieście, zablokowali jego ulice (te większe, bo w mniejszych samochód się nie mieści) wrakami wozów, nafaszerowanych domowej roboty minami.
 
Krok po kroku
Mimo tych wszystkich przeszkód armia, dzięki miażdżącej przewadze, krok po kroku posuwała się do przodu. 21 czerwca runął minaret zabytkowego meczetu Al-Nuri, w którym trzy lata wcześniej proklamowano powstanie kalifatu. ISIS o zbombardowanie świątyni oskarża Amerykanów, ale wszystko wskazuje na to, że minaret, wraz z całym meczetem, wysadzili w powietrze sami dżihadyści, nie chcąc, aby powiewający nad miastem czarny sztandar Proroka zastąpiła flaga Iraku.
Armia ogłosiła wprawdzie zwycięstwo, ale na Starym Mieście nadal są miejsca, gdzie ISIS się nie poddało. Jeszcze 12 lipca wypuszczony w powietrze dron nagrał widok zatłoczonej cywilami uliczki, biegnącej 50 metrów od brzegów Tygrysu. Kontrolowany przez kalifat obszar ma wielkość kilku podwórek, jednak jest to wielkość wystarczająca, by móc więzić tam setki, jeśli nie tysiące cywilnych mieszkańców Mosulu. Dramatyczny los tych ludzi to osobna karta oblężenia. Z prawie dwumilionowej ludności miasta połowa żyła w jego zachodniej części, obleganej od marca. Z kolejno zdobywanych dzielnic wojsko ewakuowało mieszkańców, umieszczając ich w obozach, naprędce pobudowanych w bezpiecznej odległości od terenu walk. Gdy front się przesuwał, część ludności wracała do domów, ale jednocześnie do obozów przybywali ludzie z nowo zdobytych dzielnic, lub ci, którym udało się uciec z oblężenia. Tak czy inaczej, w obozach na zapleczu Mosulu od kilku miesięcy koczuje 100 tys. ludzi. Koczuje w warunkach bardzo trudnych, gdyż armia nie bardzo o nich dba, a międzynarodowa pomoc humanitarna tutaj nie dociera.
 
Milczenie Zachodu
Znacznie gorszy los spotkał 100 tys. cywilów zamkniętych w pułapce Starego Miasta. Już w marcu zaczął się tam głód. Ludzie zaczęli jeść koty, trawę i rozmiękczony wodą karton. W dzielnicach, gdzie toczyły się bezpośrednie walki – a takich na Starym Mieście była większość – ludzie całymi tygodniami nie mogli wyjść z domu, by nie paść od kuli snajpera. Wszystko jedno czy żołnierza, czy dżihadysty. W dodatku z nieba padały na nich bomby i pociski. Sojusznicy Iraku: Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja, ostrzeliwują i bombardują miasto w newralgicznych punktach oporu. Ale na Starym Mieście punkty te stanowią jednocześnie najgęściej zaludnione dzielnice. Tutaj nie da się przeprowadzać ataków z chirurgiczną precyzją. Według raportu, opublikowanego 11 lipca przez Amnesty International, w 45 atakach bombowych, przeprowadzonych tylko przez Brytyjczyków, zginęło co najmniej 426 cywilów.
Być może te niewygodne dla Zachodu fakty są przyczyną zdumiewającego milczenia, jakie panuje wokół tego oblężenia. Dramat Aleppo, choć nagłośniony późno, po wielu miesiącach walk w końcu zwrócił uwagę świata. Do syryjskiego miasta z wielu krajów popłynęły konwoje z pomocą humanitarną. W Mosulu, poza oficjalną misją ONZ, takich organizacji nie widać. Są tutaj międzynarodowi dziennikarze (kilku z nich zginęło w trakcie pracy), jednak informacje z Mosulu - włącznie z tą najważniejszą, o jego zdobyciu - nie przebijają się na medialne czołówki.
Czy jest to tylko efekt psychicznego zmęczenia Zachodu wojną na Bliskim Wschodzie, czy też cicha umowa wojskowych sztabów, polityków i szefów największych agencji informacyjnych? To dobre pytanie, na które nie można w tej chwili dać odpowiedzi. Zresztą nie ona jest tu najważniejsza, lecz fakt, że ludność Mosulu cierpi nie mniej, niż do niedawna cierpiała ludność Aleppo. Jednak cierpienie Mosulu nie wzbudza naszego współczucia, gdyż nic o nim nie wiemy.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki