Piętnastego marca armia rządowa, wsparta siłami lotniczymi USA, zacisnęła pętlę oblężenia dżihadystów Państwa Islamskiego (ISIS) w Mosulu, drugim co do wielkości mieście Iraku. Front walki, przesuwający się dotąd z godziny na godzinę na korzyść koalicji, zatrzymał się na linii dawnych murów obronnych Starego Miasta. To niewiele ponad kilometr kwadratowy powierzchni, jednak o ten właśnie kilometr stoczy się prawdopodobnie najcięższy bój całej wojny. Stare Miasto to gąszcz wąskich i krętych uliczek, do których nie wjadą czołgi ani pojazdy opancerzone. Tutaj trzeba będzie zdobywać dom po domu, podwórko po podwórku. A każdego z tych domów bronić będą brodaci bojownicy ISIS. W każdym z domów żyją ponadto cywilni mieszkańcy, którzy siłą rzeczy posłużą bezwzględnym obrońcom jako żywe tarcze. W takich warunkach trwa dzisiaj na Starym Mieście kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Znacznie więcej cywilów mieszka po północnej stronie, przy jedynym odcinku dawnych murów, który nie został jeszcze zdobyty przez armię rządową. W sumie w mosulskim kotle stłoczono – odliczając uciekinierów – jakieś 600 tys. osób. Ich los związany jest teraz z losem miasta.
Słuchajcie mnie tak, jak ja słucham Boga
Stare Miasto będzie najtrudniejszym bastionem do zdobycia jeszcze z jednego powodu: dla fanatycznych dżihadystów jest ono symbolem ich walki. W samym jego środku wnosi się stary meczet al-Nuri, gdzie 4 lipca 2014 r. mułła Abu Bakr al-Baghdadi ogłosił się emirem Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu. Z wysokości minbaru (muzułmańska kazalnica) al-Baghdadi zapowiedział też wiernym powołanie kalifatu, ponadnarodowego państwa wojującego islamu, które nawiązuje do teokracji z czasów Mahometa. „Słuchajcie mnie tak, jak ja słucham Boga!” – przykazał wówczas zgromadzonym. Od tego czasu Mosul, obok syryjskiej Rakki, pełnił rolę stolicy Państwa Islamskiego. Wymagający bezwzględnego posłuszeństwa emir zostawił jednak swoich podwładnych, skoro tylko wokół miasta począł zaciskać się pierścień oblężenia. Podobno zbiegł w kierunku Syrii i słuch o nim zaginął. Zostawił jednak kilka tysięcy najwierniejszej, najlepiej wyszkolonej i uzbrojonej gwardii. Ci ludzie będą bronić meczetu do ostatniej krwi.
„Czyszczenie” miasta
Tragedia miasta rozpoczęła się 10 czerwca 2014 r. Tego dnia wkroczyły do Mosulu oddziały islamskich radykałów, walczące z „bezbożnymi” rządami w Bagdadzie i Damaszku. Nowi suwereni od razu przystąpili do zaprowadzania swoich porządków, polegających na „czyszczeniu” miasta z wszystkiego, co w ich mniemaniu nie zgadzało się z bożym prawem. A „czyścić” było z czego: Mosul tradycyjnie był skupiskiem wielu wiar i wyznań. Mieszkali tu obok siebie muzułmanie obu wielkich odłamów islamu – sunnici i szyici, chrześcijanie kilku Kościołów, nadto jezydzi i kilka innych, pomniejszych grup religijnych. Dżihadyści z ISIS – arabskie słowo „dżihad”, oznaczające pobożny wysiłek, rozumiane jest potocznie jako święta wojna z niewiernymi – są sunnitami, uważającymi, że wszelkie stosunki między ludźmi winna regulować „szaria”, czyli prawo przekazane w Koranie przez proroka Mahometa. Szyici są dla nich wstrętnymi heretykami, znienawidzonymi bardziej niż chrześcijanie. Dla tych ostatnich ISIS też nie ma wyrozumiałości, mimo że Koran traktuje ich jako tolerowany „lud Księgi”.
Jezydzi
Za największych wrogów uznawani są jednak jezydzi, traktowani przez dżihadystów za czcicieli diabła. Cała rzecz polega na nieporozumieniu: jezydzi czczą co prawda Anioła, pana piekieł, jednak istota ta według nich odkupiła już swe winy i teraz służy dobru. Dla sunnickich fanatyków takie tłumaczenie nie ma jednak znaczenia. Koran każe takich zabijać – twierdzą. I co gorsza, wprowadzają to w czyn.
Większość jezydów na szczęście zdążyła opuścić Mosul, zanim weszli doń bojownicy ISIS. Dżihadyści dopadli jednak jezydzkich więźniów, zamkniętych w zakładzie karnym Badusz na wschód od miasta. Dziś, gdy wojska rządowe odbiły więzienie, znaleziono tam szczątki kilkuset pomordowanych jezydów oraz szyitów. Takie miejsca masowych mordów odkrywane są teraz codziennie, w miarę jak wojsko zdobywa kolejne dzielnice. Ofiarami tych zbrodni mogło paść nawet kilkadziesiąt tysięcy osób.
Jezydzkie kobiety spotkał los kto wie, czy nie gorszy od śmierci. „Szaria” zabrania zabijać kobiety „bezbożników”, gotuje im jednak los niewolnika. Niewolnice jezydzkie w Mosulu były to w praktyce kobiety młode, sprowadzone przemocą do miasta dla seksualnego wyzysku. W tym charakterze miały służyć oficerom oraz wyższym urzędnikom Państwa Islamskiego. Przed zamknięciem pierścienia oblężenia 1200 jezydek wywieziono z Mosulu w kierunku Syrii.
Chrześcijanie
Niewiele lepszy los spotkał chrześcijan. Do początku XXI w. miasto nad Tygrysem było największym skupiskiem wyznawców Chrystusa na Bliskim Wschodzie. Mieszkali tutaj przedstawiciele kilku Kościołów wschodnich, zarówno tych połączonych unią ze Stolicą Apostolską, jak i niezależnych od Rzymu. Wojna w Iraku, owocująca narastającą ksenofobią, spowodowała znaczny odpływ chrześcijan z tego kraju. Jednak w momencie wejścia do Mosulu bojówek ISIS nadal mieszało ich tam około 3 tys. W miesiąc po aneksji wszyscy zostali wypędzeni z miasta. Dokonało się to z dnia na dzień: chrześcijan po prostu wyrzucono na pustyni, na pograniczu kurdyjskiego frontu. Dziś przebywają oni w irackim Kurdystanie.
Zanim jeszcze wypędzono chrześcijan, odebrano i zniszczono im świątynie. W samym centrum Starego Miasta, niedaleko meczetu al-Nuri, wznosiły się mury kościoła Najświętszej Maryi Panny, w którym posługiwali ojcowie dominikanie. Mieszkańcy Mosulu traktowali to miejsce jako wizytówkę miasta, ponieważ na dzwonnicy w XIX w. umieszczono tu pierwszy na Bliskim Wschodzie zegar. Kościół, razem z wieżą, wysadzono w powietrze w pierwszych dniach reżimu Państwa Islamskiego. Podobny los spotkał większość spośród 45 kościołów Mosulu. Niektóre z nich pochodziły z pierwszych wieków chrześcijaństwa, ale dla barbarzyńców z ISIS nie miało to znaczenia. Te, które ocalały, zamieniono na meczety albo więzienia.
Muzułmanie
W szale niszczenia dżihadyści chcieli zburzyć nawet minaret, przylegający do sunnickiego meczetu al-Nuri. Kojarzył im się on z czasami, w których miejsce to było sanktuarium jezydów. Na to jednak nie pozwolili mieszkańcy Mosulu, otaczając minaret żywym łańcuchem. Minaret, krzywy jak wieża w Pizie, nazywany przez miejscowych al-Hadba, czyli Garbusem, jest także wizytówką miasta. Oprawcy z ISIS, pod wrażeniem determinacji obrońców zabytku, tym razem odpuścili. Takim sposobem Garbus ocalał i nadal zdobi sylwetkę Starego Miasta.
Większość mieszkańców Mosulu to sunnici, podobnie jak funkcjonariusze oraz bojówkarze ISIS. W odróżnieniu od tych ostatnich sunnici Mosulu są jednak zazwyczaj takimi samymi ludźmi jak wszyscy inni. W czasach rządów Państwa Islamskiego więzienia miasta wypełniali nieszczęśnicy przyłapani na takich zbrodniach, jak palenie papierosa lub posiadanie telefonu komórkowego. Byli to głównie sunnici.
Dzisiaj my, jutro wy…
Zarówno jezydzi, jak i wypędzeni z miasta chrześcijanie zapowiadają, że nawet po zdobyciu Mosulu przez wojska rządowe i tak już tam nie wrócą. Zbyt wiele złego przeszli w tym miejscu. W mieście pozostają jednak prześladowani dotąd szyici, jedna trzecia mosulskiej populacji. Czy gdy odwróci się karta losu i w mieście ostatecznie zmieni się władza, teraz oni nie pomyślą o odwecie na sunnitach? Tak wyglądała dotąd, niestety, bliskowschodnia praktyka: dzisiaj my, jutro wy... Czy może jednak zwycięży świadomość wspólnej niedoli i w Mosulu zapanuje wreszcie długo oczekiwany pokój?