Muszę przyznać, zacni utracjusze raju, że coraz bardziej daje mi się we znaki upływ czasu. Mam bowiem wrażenie, że jeszcze słyszę Jana Pawła II wyśpiewującego z młodzieżą na gnieźnieńskim Wzgórzu Lecha w 1979 r. Płynie Wisła, płynie i Czerwony pas. I mam go jeszcze przed oczami, gdy przemawia do młodzieży ze szczytu Jasnej Góry w 1983 r. Dziś on jest świętym Kościoła, zaś z nas już, niestety, żadna młodzież, choć łudzę się, że może nadal pokolenie JP2. Na Jasną Górę wybraliśmy się wtedy z przyjacielem oraz jego kuzynem i to dużo wcześniej, więc zdążyliśmy wjechać do Częstochowy przed zamknięciem rogatek. W nocy lał deszcz, więc na wałach jasnogórskich rozbiliśmy namiot, ale jakiś nadgorliwy członek ZOMO – bijącego serca partii – kazał nam go zwinąć. Staliśmy więc, przez całą noc, jak te sieroty, w strugach deszczu; była to swoista szkoła przetrwania. Jan Paweł II przybył pod wieczór, witany niezwykle entuzjastycznie, ale kiedy przemówił, nastała taka cisza, że słychać było śpiew ptaków. Osiem lat później mieliśmy rok szczególny, bo naznaczony dwukrotnymi odwiedzinami Polski przez Ojca Świętego, który przybył do nas w czerwcu, a potem w sierpniu na VI Światowe Dni Młodzieży. W czerwcu głosił nauki, opierając się na kolejnych przykazaniach Bożych, które były wskazówkami, jak mamy żyć po przemianach politycznych. Niestety, znalazło się wielu takich, którzy obrazili się na papieża, zaś w mediach pojawiły się tytuły, że skoro tak chce do nas mówić, to lepiej niech nie przyjeżdża. Przypominało to zachowanie dzieci poirytowanych, że ktoś je strofuje, choć są bardzo niesforne. Sierpniowe ŚDM pozostawiły w mojej pamięci Apel Jasnogórski, z rozważaniami nad słowami: Jestem – Pamiętam – Czuwam, oraz pieśń Abba Ojcze. Dziś po wielkim i jakże znaczącym dla Kościoła pontyfikacie Benedykta XVI mamy w Kościele czas panowania Franciszka. A jest to papież, który mówi fenomenalnie prosto o fundamentalnych sprawach duchowych, np. o działaniu diabła, choć czasem jego słowa zdumiewają albo nie za bardzo wiemy, co miał na myśli. Czyżbyśmy, jako mieszkańcy Starego Kontynentu, tak bardzo różnili się mentalnie od chrześcijan zamieszkujących Amerykę Południową? A co zachowam w pamięci z tych dni, które już za nami? Na pewno przesłanie, że miłosierdzie jest zawsze młode, słowa do dziennikarzy – świat obecnie przeżywa wojnę cząstkową, ale nie jest to wojna religijna – przejazd tramwajem z niepełnosprawymi, krakowiaka i tango milonga odtańczone przed papieżem oraz kontynentalny orszak świętych. A także apel Franciszka do biskupów, a potem i do młodzieży, by pamiętali o dziadkach, zwłaszcza że sam mam już gromadkę wnucząt.